Przespałem się z tym bagażem wrażeń i poukładałem nieco myśli, zatem skrobnę kilka zdań.
Na wstępie wyrazy uznania oraz podziękowania w stronę organizatorów i sponsorów, bez których to wszystko nie doszłoby do skutku. Mega Zlot RYKI 2017 stał na wypracowanym przez lata wysokim poziomie i chwała za to wszystkim, którzy przyłożyli do tego cegiełkę.
Trzeci raz z rzędu byłem w Rykach, ale pierwszy raz była na tyle "odpowiednia" pogoda – tej bez Jarka Kreta na zlocie nie zmienimy
–, że nie zmarnowałem całego czasu na pucowaniu Czerwonej.
Wreszcie mogłem skupić się na tym co lubię najbardziej, czyli objadaniu cateringu, gdzie momentami ceny skakały niczym wykresy na giełdzie. A na poważnie, kolejny raz świetnie się bawiłem w Waszym towarzystwie. Tak na płycie lotniska jak przez cały wspólnie spędzony czas w ośrodku, zawsze było z kim zamienić zdanie lub uciąć dłuższą pogawędkę na temat Naszych pasji czy poruszyć wszelakie zaistniałe klubowe sprawy.
Dziękuję Wam wszystkim, a z osobna stałej ekipie (Mirek, Asia i Sławek oraz Marcin z Moniką).
Ukłony w stronę załóg z Płocka, Łodzi i Bydgoszczy.
Norreca, wreszcie zobaczyłem te "zielone coś" co namieszało Ci w głowie – i nie chodzi tutaj o zioło ani czapeczkę
Chapeau bas wszystkim kierownikom tych pięknych trójek. Nareszcie udało Nam się spotkać na żywo.
Widzimy się za rok w takim lub większym składzie w Czaplinku
na marginesie:
O tym co się przez te trzy dni odprawiało przy domku nr 1 można by stworzyć osobny wątek mogący służyć za swoisty almanach wiedzy o nowej odmianie Januszy – "Janusze nocnej polerki".
Za sprawą Mirasów było tak wesoło, że co się tyczy śmiechu pobiłem wszystkie dotychczas ustanowione osobiste rekordy i "a niech mi.." zostałem swoistym Małyszem w długości zwisania przez balustradę na bezdechu.