Krótki opis zdarzenia: rano zastałem samochód z wyładowaną baterią, nie zostawiłem na 100% zadnego odbiornika włączonego. Pożyczyłem prądu od kolegi i wszystko było ok, odpaliłem i pojechałem do pracy. W pracy podładowałem prostownikiem akumulator. Wracając z pracy zaczęły delikatnie falować obroty, po chwili zaczęły migać kontrolki ABS, TCS a potem świeciły się na stałe, następnie zaczęły wyłączać się wszystkie odbiorniki radio, klima, straciłem wspomaganie. Zatrzymałem sie zgasiłem silnik i juz go nie odpaliłem. Zaglądając pod maskę poczułem swąd spalenizny. (Żona kilka dni temu mówiła ze też coś "dziwnie pachniało") Odlawetowałem auto do ASO, tam podłączyli mi inny akumulator i już wyraźnie dymiło z alternatora. W ASO na dzień dobry powiedzieli mi ze komputer padł i 4000 zł

Moje pytania:
czy komputer mógł się uszkodzić?
czy alternator da się uratować?
czy alternator z Forda Volvo Citroena Peugeota będzie pasował?
PS Moje auto to MAZDA 3 data produkcji VIII 2005, Diesel Y6 FAP