Jestem tu nowy zatem jeżeli moje pytanie w jakiś sposób naruszył regulamin to proszę o wyrozumiałość i ewentualne sprostowanie.
Jeżeli piszę w złym dziale to również proszę o przeniesienie.
Do rzeczy. Posiadam Mazdę 3 z 2007 roku że 109 konnym dieslem 1.6.
W marcu był regenerowany alternator, w październiku wymieniane koło pasowe z paskiem klinowym. To tyle z napraw jakie ja przeprowadziłem (nie do końca wiem co tam robił ostatni właściciel o mocno się niestety tego obawiam).
Dziś, jadąc na święta na trasie i nie oszczędzając mojej Mazdy, tzn ciągle około 3500 -4000 obrotów i prędkości 170 km/h po wjechaniu na autostradę samochód bez żadnych oznak szarpnięcia, zadymienia, przyduszenia stracił moc i zaczął zwalniać. Nie pomagały redukcje biegów. Dodatkowo przy prędkości około 50 km/h straciłem hamulec. Podejrzewam że wyłączył się silnik. Zapaliła się również kontrolka ladowania (ten akumulatorek). Po pełnym zatrzymaniu samochodu na pasie awaryjnym i (moim zdaniem) wyłączeniu silnika i zapłonu wszystko zgasło, po czym odpaliłem silnik jeszcze raz i jak gdyby nigdy nic samochód ruszył. Po 3 km znowu to samo. Ten sam zabieg: utrata mocy, brak reakcji pedału gazu, zatrzymanie, kontrolka ladowania i ponowne oddalenie. Od tego momentu nic się nie działo.
Jakieś pomysły co mogło się wydarzyć, posypać? Martwi mnie to, gdyż 26.12 znowu muszę pogonić ją przez pół Polski.