Coś nabroiłem przy wymianie świec.
Napisane: 28 maja 2023, 16:04
Mazda 3, 1.6 105km, sedan.
Dzień dobry,
na wstępie chciałbym poinformować, że jestem kompletnie ciemny jeśli chodzi o motoryzację i samochody ale skusiłem się kupić autko, przy którym mógłbym coś podłubać i się dowiedzieć co nieco. Na początku chciałem wymienić takie rzeczy jak świecie, filtry, olej – niby banał, Panowie na You Tubach pokazywali co tam trzeba odkręcić, przekręcić itd. Pewny siebie mówię – No to wymienię świece. Kupiłem jakieś świece Kamoka. Nie zagłębiałem się zbytnio czy jest to dobra firma czy nie, krótko mówiąc cena była niska więc wziąłem. Zacznijmy też od tego że wyświetlał się Chceck Engine, po sprawdzeniu błędu – Katalizator i czujnik spalania stukowego. Mimo to silnik chodził równo, lecz podczas jazdy ( stała prędkość 110km/h) dało się czuć ledwo wyczuwalne szarpięcie, na neutralnym biegu obroty były poniżej 1000 i nic nie falowało. Po sprawdzeniu auta od spodu – Zapocona miska olejowa i z tego co pamiętam pompa od wspomagania lub od czegoś innego. Dodatkowo moją uwagę przykuła przerdzewiała i zapocona rurka z przodu na dole silnika ( to chyba wysprzęglik [jak mówiłem – nie znam się]).
Wracając do wymiany świec. Ściągnąłem te plastiki z filtrem i komputerem z góry, odłączyłem co trzeba było, wyciągnąłem fajki, wymieniłem świece, zmontowałem wszystko do kupy, niczego nie pominąłem. Odpalam auto, normalne obroty ruszam pomału do przodu – git. Zaczynam parkować, cofam, auto lekko mi się przydusiło po czym obroty wytrzeliły mi do 4000. Zgasiłem auto, odpalam i znowu obroty do 4000 i się utrzymuje jakiś czas po czym spadają i falują między 2000 a 1000. Myślę sobie że pewnie te świece jakieś lewe, no to odczekałem powtórzyłem procedurę wymieniłem świece na stare i to samo, podłączyłem kostkę – jakieś błędy z dolotem powietrza czy coś. Odczekałem chwilę dumając o czymś o czym nie mam pojęcia i odpaliłem znowu, wszystko normalnie, obroty normalne, nic nie faluje – kamień z serca, tylko szyby mi się coś poprzestawiały, przejechałem się i nic się nie działo. Zaparkowałem auto poszedłem do domu, 2 godziny później wsiadam, odpalam i znowu to samo. Auto wyje na jałowym na 4000 po jakimś czasie obroty spadają i falują między 2000 a 1000. Teraz jak odpalam auto to obroty idą do 2000 a po jakimś czasie falują między 2000 a 1000. A propo falowania, to nie jest takie zwykłe falowanie, to jakby dodawanie gazu i odejmowanie. Próbowałem odłączać akumulator ale dalej to samo, może komputer dostał bzika, może wiązka z kablami gdzieś jest walnięta, może coś naruszyłem a nie wiem. Jak ktoś ma jakiś pomysł, z chęcią poczytam. Bo ogólnie chyba za bardzo wskoczyłem na głęboką wodę
Dzień dobry,
na wstępie chciałbym poinformować, że jestem kompletnie ciemny jeśli chodzi o motoryzację i samochody ale skusiłem się kupić autko, przy którym mógłbym coś podłubać i się dowiedzieć co nieco. Na początku chciałem wymienić takie rzeczy jak świecie, filtry, olej – niby banał, Panowie na You Tubach pokazywali co tam trzeba odkręcić, przekręcić itd. Pewny siebie mówię – No to wymienię świece. Kupiłem jakieś świece Kamoka. Nie zagłębiałem się zbytnio czy jest to dobra firma czy nie, krótko mówiąc cena była niska więc wziąłem. Zacznijmy też od tego że wyświetlał się Chceck Engine, po sprawdzeniu błędu – Katalizator i czujnik spalania stukowego. Mimo to silnik chodził równo, lecz podczas jazdy ( stała prędkość 110km/h) dało się czuć ledwo wyczuwalne szarpięcie, na neutralnym biegu obroty były poniżej 1000 i nic nie falowało. Po sprawdzeniu auta od spodu – Zapocona miska olejowa i z tego co pamiętam pompa od wspomagania lub od czegoś innego. Dodatkowo moją uwagę przykuła przerdzewiała i zapocona rurka z przodu na dole silnika ( to chyba wysprzęglik [jak mówiłem – nie znam się]).
Wracając do wymiany świec. Ściągnąłem te plastiki z filtrem i komputerem z góry, odłączyłem co trzeba było, wyciągnąłem fajki, wymieniłem świece, zmontowałem wszystko do kupy, niczego nie pominąłem. Odpalam auto, normalne obroty ruszam pomału do przodu – git. Zaczynam parkować, cofam, auto lekko mi się przydusiło po czym obroty wytrzeliły mi do 4000. Zgasiłem auto, odpalam i znowu obroty do 4000 i się utrzymuje jakiś czas po czym spadają i falują między 2000 a 1000. Myślę sobie że pewnie te świece jakieś lewe, no to odczekałem powtórzyłem procedurę wymieniłem świece na stare i to samo, podłączyłem kostkę – jakieś błędy z dolotem powietrza czy coś. Odczekałem chwilę dumając o czymś o czym nie mam pojęcia i odpaliłem znowu, wszystko normalnie, obroty normalne, nic nie faluje – kamień z serca, tylko szyby mi się coś poprzestawiały, przejechałem się i nic się nie działo. Zaparkowałem auto poszedłem do domu, 2 godziny później wsiadam, odpalam i znowu to samo. Auto wyje na jałowym na 4000 po jakimś czasie obroty spadają i falują między 2000 a 1000. Teraz jak odpalam auto to obroty idą do 2000 a po jakimś czasie falują między 2000 a 1000. A propo falowania, to nie jest takie zwykłe falowanie, to jakby dodawanie gazu i odejmowanie. Próbowałem odłączać akumulator ale dalej to samo, może komputer dostał bzika, może wiązka z kablami gdzieś jest walnięta, może coś naruszyłem a nie wiem. Jak ktoś ma jakiś pomysł, z chęcią poczytam. Bo ogólnie chyba za bardzo wskoczyłem na głęboką wodę