Wiem, że temat grzejących się hamulców był już nie raz poruszany, ale sprawdziłem wszystko i nic :/
Sytuacja: Jakieś dwa miesiące temu hamulce się grzały (z obu stron). Auto wylądowało u mechanika, który po wymianie tarcz, klocków i paru innych śrubek stwierdził, że jest OK. Rzeczywiście było – przez jakiś czas. W tym tygodniu podczas jazdy po mieście, po przejechaniu może 3-4 km samochód zaczął zatrzymywać się. Jakimś cudem zaparkowałem jadąc na jedynce. Smród, koła gorące. Na drugi dzień wróciłem po moją Madzię, sprawdziłem hamulec przy wyłączonym i włączonym silniku i tutaj dwa różne zachowania:
– SILNIK WYŁĄCZONY: hamulec twardy
– SILNIK WŁĄCZONY : hamulec "miętki", słychać jakby pompowanie
Następnie zdjąłem koła, hamulce były na maksa zaciśnięte w obu przypadkach.
Czy ktoś mógłby mi powiedzieć co ewentualnie sprawdzić, czy w ogóle warto się w to samemu bawić? Czy iść do tego samego mechaniora, czy lepiej zmienić bazę?
Z góry dzięki za wszelkie sugestie!