Szarpanie + problem z pracą na benzynie po czyszczeniu przepustnicy

Witam wszystkich. Jestem nowy więc proszę o wybaczenie ewentualnych błędów. 
Mam od jakiegoś czasu problem ze swoją Madzią (323f BA 1,5l z gazem). Zaczynając od początku.
W marcu kupiłem autko. Jeździła dobrze i bez problemów do czasu gdy z miesiąc temu przy dodawaniu gazu lekko spadały obroty aby po chwili znów ich nabrać. Przy zmianie biegów było tak samo. Wtedy olałem sprawę, ale po jakiś 250km (codziennie rano 10km, popołudniu 10km i wieczorem 5km) po przejechaniu jednorazowo 25km nagle całkowicie stracił moc i przy wkręcaniu powyżej ok.1700rpm szarpał na tyle, że jazda była niemal niemożliwa. 25km do domu przejechałem na 5 biegu 50km/h. Szybciej już nie bardzo mu to szło. Porażka! 50km/h w nocy przy pustych ulicach... to zgroza!
Po dojechaniu do domu nie ruszałem go aż do czasu gdy wymieniłem kable i świece. Jeździła elegancko. Dużo lepiej niż wcześniej. Co mnie nie dziwiło po tym jak zobaczyłem stare świece.
Po jakiś 300km (1,5tygodnia) znów zaczęło się to co wcześniej czyli lekkie szarpanie przy zmianie biegów. Warto pewnie zaznaczyć, że i na benzynie i na LPG było to samo.
Odstawiłem go na kilka dni po czym gdy jechałem do znajomego mechanika aby na nią rzucił okiem to było niby dobrze, ale nie tak jak tuż po wymianie świec. Nie widział ani nie słyszał nic niepokojącego więc to nie wina silnika tylko, jak to ujął ładnie, "jakiejś małej pierdoły, która wkur**a silnik".
Polecił jeszcze czyszczenie przepustnicy. No więc zakasałem rękawy i do roboty. Wymontowałem ją całkiem. Pędzelek, benzyna ekstrakcyjna w łapę i zabawa. To było wczoraj (w sumie to już przedwczoraj – niedziela). Po czyszczeniu jest tragedia. Przy odpalaniu (benzyna) obroty usilnie chcą spadać. Jedynie gazowanie pomaga aby przytrzymać "wśród żywych". Gazowanie na zimnym silniku...
Gdy wrzucam bieg i chcę chociaż lekko ruszyć nawet ją trochę gazując to nie ma silnych – gaśnie od razu. Kopci przy tym czarnym dymem, który przechodzi w jaśniejszy po lekkim rozwianiu. Gdy tylko się przełączy na gaz obroty się stabilizują i pracuje normalnie. Na gazie jeździ spoko choć nadal przy zmianie biegów czuć lekki spadek mocy jednak nie jest on tak duży jak wcześniej. Dziś przejechałem 10km bez problemu. W między czasie po 5 minutowym postoju odpalając na ciepłym dała radę bez takich ceregieli. Przeszła na gaz i gitarka grała. Po 8 godzinach gdzy chciałem odpalić to znów to samo – dym, uciekanie z obrotów... Pomęczyłem, pomęczyłem, przeskoczyła na LPG i znów ładnie zaczęła pracować.
Problem występuje tylko na benzynie, zawsze na zimnym. Na ciepłym potrafi mi zgasnąć np. przy zatrzymywaniu, ale przynajmniej odpala bez kłótni.
Wyczytałem też, że warto zresetować komputer przez odpięcie klem i trzymanie hamulca. To coś da? Nie cofnie do fabrycznych ustawień? Bo zdania różne wyczytałem...
Co mogę jeszcze zrobić (najlepiej samemu) aby weliminować powody szarpania oraz tę nieszczęsną pracę na benzynie?
Nie wiem które informacje będą przydatne dlatego starałem się wypisać wszystko co się ta.
Mam nadzieję, że ktokolwiek coś z tego zrozumie.
Chciałbym go naprawić w miarę szybko bo narzeczona nie chce jeździć autem w którym nie ma pewności dotarcia do celu. No i planowana jest też sprzedaż (zmiana na 323f BA 2l V6) więc nie chcę rupiecia komuś wciskać.
Zastanawia mnie jeszcze czy przypadkiem nie wpłynęła na to zmiana ustawienia czujnika położenia przepustnicy. Nie zaznaczyłem w jakim była położeniu przed jej odkręceniem.
Przyznaję, że lubię dłubać przy samochodzie, ale jeszcze się "aż tak głęboko" pod maskę nie zapuszczałem.
Jednak zamiast tylko płacić wolę się też czegoś nauczyć.
Mam od jakiegoś czasu problem ze swoją Madzią (323f BA 1,5l z gazem). Zaczynając od początku.
W marcu kupiłem autko. Jeździła dobrze i bez problemów do czasu gdy z miesiąc temu przy dodawaniu gazu lekko spadały obroty aby po chwili znów ich nabrać. Przy zmianie biegów było tak samo. Wtedy olałem sprawę, ale po jakiś 250km (codziennie rano 10km, popołudniu 10km i wieczorem 5km) po przejechaniu jednorazowo 25km nagle całkowicie stracił moc i przy wkręcaniu powyżej ok.1700rpm szarpał na tyle, że jazda była niemal niemożliwa. 25km do domu przejechałem na 5 biegu 50km/h. Szybciej już nie bardzo mu to szło. Porażka! 50km/h w nocy przy pustych ulicach... to zgroza!
Po dojechaniu do domu nie ruszałem go aż do czasu gdy wymieniłem kable i świece. Jeździła elegancko. Dużo lepiej niż wcześniej. Co mnie nie dziwiło po tym jak zobaczyłem stare świece.
Po jakiś 300km (1,5tygodnia) znów zaczęło się to co wcześniej czyli lekkie szarpanie przy zmianie biegów. Warto pewnie zaznaczyć, że i na benzynie i na LPG było to samo.
Odstawiłem go na kilka dni po czym gdy jechałem do znajomego mechanika aby na nią rzucił okiem to było niby dobrze, ale nie tak jak tuż po wymianie świec. Nie widział ani nie słyszał nic niepokojącego więc to nie wina silnika tylko, jak to ujął ładnie, "jakiejś małej pierdoły, która wkur**a silnik".
Polecił jeszcze czyszczenie przepustnicy. No więc zakasałem rękawy i do roboty. Wymontowałem ją całkiem. Pędzelek, benzyna ekstrakcyjna w łapę i zabawa. To było wczoraj (w sumie to już przedwczoraj – niedziela). Po czyszczeniu jest tragedia. Przy odpalaniu (benzyna) obroty usilnie chcą spadać. Jedynie gazowanie pomaga aby przytrzymać "wśród żywych". Gazowanie na zimnym silniku...

Problem występuje tylko na benzynie, zawsze na zimnym. Na ciepłym potrafi mi zgasnąć np. przy zatrzymywaniu, ale przynajmniej odpala bez kłótni.
Wyczytałem też, że warto zresetować komputer przez odpięcie klem i trzymanie hamulca. To coś da? Nie cofnie do fabrycznych ustawień? Bo zdania różne wyczytałem...
Co mogę jeszcze zrobić (najlepiej samemu) aby weliminować powody szarpania oraz tę nieszczęsną pracę na benzynie?
Nie wiem które informacje będą przydatne dlatego starałem się wypisać wszystko co się ta.
Mam nadzieję, że ktokolwiek coś z tego zrozumie.
Zastanawia mnie jeszcze czy przypadkiem nie wpłynęła na to zmiana ustawienia czujnika położenia przepustnicy. Nie zaznaczyłem w jakim była położeniu przed jej odkręceniem.
Przyznaję, że lubię dłubać przy samochodzie, ale jeszcze się "aż tak głęboko" pod maskę nie zapuszczałem.