Witam, nie zakładając nowego tematu aby nie śmiecić (plus to że nie bardzo zrozumiałem odpowiedź na powyższy problem

) dołączę się do tego.
Otóż we wrześniu 2010 zauważyłem, że z opisywanego przez
Pioteq25 elektrozaworu dynda sobie przełamany przewód + końcówka plastikowa na którą nakłada się ten przewód jest złamana. Ze znajomym skróciliśmy go trochę, a elektrozawór "skleiliśmy" silikonemw ten sposób

jako że przewód nie dosięgał do elektrozaworu to podłączyliśmy wszystko w ten sposób:

Dzisiaj z rana sprawdzam sobie co tam ciekawego pod maską ponieważ jutro wybieram się na 300km trasę i widzę że sklejona część się odkleiła i przewód znowu sobie dynda. Mało tego posprawdzałem skąd ten przewód idzie i na drugim końcu znalazłem kolejny przewód również do niczego nie podłączony

Stąd moje pytanie czy coś może się stać w trasie niespodziewanego i nieprzyjemnego z samochodem? Tydzień temu wracałem z dłuższej trasy i możliwe że połowę z niej przejechałem właśnie z tak latającymi przewodami. Z rana jak odpaliłem samochód i pojechałem do pracy nie zauważyłem nic niepokojącego. Obroty na ssaniu takie jak zawsze (czyli ok 2600 rpm- ale czekam na chwilę wolnego i zatkam ten nieszczęsny kanał powietrza w zaworze bimetalowym) a po rozgrzaniu silnika stabilne 700.
Wyżej było opisane żeby podłączyć to inaczej ale nic mi niestety te nazwy obrazowo nie mówią

Mógłby ktoś wytłumaczyć jak dla dziecka co z czym i do czego?
