Witam.
Miałem na początku mrozów problem ze spryskami. Pomimo, że w nocy temperatura była już poniżej 0, rano spryski działały bez problemu. Pojechałem do pracy (30km). W drodze działała tylko 1 dziurka. Na miejscu podgrzałem spryski lutownicą gazową i psikały. Zalałem do pełna płynu -22. Wcześniej była chyba woda. Popsikałem, żeby zaciągnęło płyn do wężyków i psikało.
Po pracy już nic a nic nie sikało, silnik nie kręcił (nie było słychać).
Kupiłem w castoramie 2 metry jakiegośtam najtańszego węża, spuściłem co się dało ze zbiornika do pustej butli (glikol

). Z termosu zalałem wrzątek do zbiornika. Już miałem się poddać, kiedy silnik w końcu zaczął kręcić. Potem musiałem znowu spuścić wodę (bo na 100% by zamarzła) i zalać ponownie płyn. Po tym zabiegu wszystko Si!
Zaznaczam, że zalałem to samo, co było i dopełniłem świeżym płynem.
Nie wiem, czemu silnik zamarzł. Jak już pisałem, wlałem płyn -22 i upewniłem się, że przeszedł przez cału układ. To sedan, więc jest tylko silnik na przód.
Mam nadzieję, że ten sposób się komuś przyda. Prościej by było zalać od razu podgrzany płyn do sprysków ale nie miałem tego jak zrobić (czajnik, garnek, smród w chacie..).
Pozdrawiam i trzymajcie się ciepło!
