Jestem szczęśliwym posiadaczem Mazdy 323F BG z 1991 roku
Lecz dziś przytrafiło mi się coś niespotykanego i w sumie nie wiem co robić. Przejrzałem archiwum ale nikt tam nie miał takiego nietypowego problemu. Otóż jako, że jestem maturzystą, to dziś spokojnie czekałem na egzamin ustny z polskiego. Wyjrzałem za okno, żeby sprawdzić pogodę i rzuciłem okiem na mazdę. Zostawiłem ją na podniesionych ale zgaszonych lampach. Patrze, a mazda macha lampami w kółko. Zamyka je i otwiera, i tak bez przerwy. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Pobiegłem do auta, bo przecież bateria tego nie wytrzyma, nacisnąłem przycisk pod zegarami i lampy się zamknęły. Myślę, może jakieś zwarcie, w każdym razie przeszło. Potem gdy wracałem ze szkoły, włączyłem lampy normalnie pokrętłem do włączania, lampy ładnie się podniosły i świeciły... ale jakieś 3 km, bo potem to samo ! Wyłączyłem je a one dalej machają wszystkim. Wyłączenie świateł nic nie dało, znów musiałem skorzystać z przycisku pod zegarami. Gdy chciałem je podnieść to znów to samo, w końcu wróciłem do domu z opuszczonym lampami. Dodam, że zawsze był z nimi drobny problem a polegał na tym, że gdy włączałem przed jazdą lampy pokrętłem, to lubiły się zamknąć w trakcie jazdy, ale podnosiłem je przyciskiem i można było jechać dalej. Ale dziś jestem w kropce. Przekręcenie pokrętła nic nie daje, a wciśnięcie przycisku zaczyna ich "taniec". Silniki podnoszące lampy po prostu kręcą się w kółko. Jedyne co wykombinowałem, to wyjęcie bezpiecznika od podnoszenia i zablokowanie ich w pozycji "otwarte". Teraz będę musiał jeździć z podniesionymi cały czas. Macie może jakieś pomysły co mógłbym zrobić? Wiem ze jest tu dużo fachowców, bo czytam często to forum, zresztą to już moja druga Mazda
P.S. Obejrzałem przekaźniczek (obok nóg pasażera). Wygląda normalnie, gdy lampy "tańcują" to nie dochodzą od niego żadne dzwięki.