Niestety zostałem max unieruchomiony. We wt jadąc do pracy najpierw zauważyłem ze z nawietrzników leci chłodne powietrze, po chwili z wydechu zaczłęy sie wydobywac przeolbrzymie kłeby jasnego dymu. Zatrzymałem się i zgasiłem silnik. Po otworzeniu klapy zauważyłem:
1.W chłodnicy nie było kropli płynu chłodzącego.
2. W zbirniczku wyrównawczym było go az nadto,był w dodatku mocno spieniony.
Dolałem płyn do chłodnicy i spróbowalem uruchomic silnik-w tym momencie z chłodnicy polecial takze jasny dym,miałem wrazenie ze leciał równiez z okolic kolektora a takze spod jedej ze swiec.
Auto stoi od kilku dni przy drodze,zaparkowne przy prywatnej posesji i boje sie go uruchomicaczkolwiek spróbowąłem go uruchomic i sie da . W Nowym Dworze Maz nie ma nikogo kto by sie tym zajął a transport do Wawy kosztuje ok 300-350pln

Stąd pytanie:
Czy można zaryzykowac jazde 40 km do Warszawy z takimi objawami??