Strona 1 z 2

Czy można jeździć bez tylnego stabilizatora?

PostNapisane: 23 mar 2004, 13:24
przez Sherdog
Witam, pękł mi tylny stabilizator i mam pytanie czy jest on konieczny w aucie bo w czasie jazdy nie czuje różnicy i może orientuje się ktoś ile taka część kosztuje?

PostNapisane: 23 mar 2004, 13:48
przez Sherdog
Chodzi mi o cały drążek.

PostNapisane: 23 mar 2004, 14:00
przez michal_krakoof
no wiesz po cos on jest ...
jak nie jezdzisz szybko i dynamicznie to nie poczujesz..a poza tym dziala to negatywnie na inne podzespoly.

PostNapisane: 23 mar 2004, 15:53
przez Paweł
Jest on ichtroje wazny, bo jak jego nazwa angielska wskazuje (anti-roll bar) zapobiega nadmiernym wychylom nadwozia. Kiedys w USA byla wielka afera, bo jakas firma w ramach oszczednosci zrezygnowala z tych drazkow i ludzie gineli jak muchy. Drazek stabilizatora mozesz porownac do amortyzatora, ktory spina lewa i prawa strone samochodu. Co prawda w samochodach z napedem na przednie kola, gdzie okolo 60% nacisku jest na przednia os, tylny stabilizator nie odgrywa tak wielkiej roli, ale mimo wszystko jest elementem ktory trzyma nadwozie rownologle do jezdni.

Pozdrawiam.

PostNapisane: 23 mar 2004, 18:54
przez _MarSs_
Włąściwie to w samochodzie jest cała kupa "niepotrzebnych" części. Faktycznie do jazdy wystarczy kawałek nadwozia z silnikiem i trzy kołe (dwa przednie i jedno tylne – jakoś się może dociąży przód i pójdzie) a to pozostałe badziewie: kanapy, błotniki, drzwi, ..... i drązki stabilizatorów to tylko sztuczne zawyżanie ceny auta!!!!!!

PostNapisane: 23 mar 2004, 20:21
przez olaf
Ja też bym nie ryzykował jazdy bez drążka, w zakęcie może się wychylać na bok jak 2 CV :) a też może pęknąć ci któraś z szyb bo przód fury sztywny a tył się gnie.

PostNapisane: 30 mar 2004, 02:44
przez nightcomer
tco_tm napisał(a):Kiedys w USA byla wielka afera, bo jakas firma w ramach oszczednosci zrezygnowala z tych drazkow i ludzie gineli jak muchy.


pomijając afery w usa, przy braku tylnego drążka skrętnego, tył GE szaleje na wyboistych zakrętach, czyli na każdym zakręcie w pl.
Jeżeli kierowca wie o tym, zwolni, jeżeli nie wie, albo nawet wie, ale da auto teściowej i zapomni powiedzieć... może być widowisko np. na rondzie z torami tramwajowymi.

PostNapisane: 30 mar 2004, 10:18
przez Zombi
Można jeździć bez ale krótko i wolno. Wiem z doświadczenia bo wlokłem drążek po asfalcie 15km.

PostNapisane: 30 mar 2004, 10:38
przez zbyniu
witam

Z lenistwa jeżdzę bez tylnego stabilizatora chyba od grudnia ale trzeba będzie już założyć-faktycznie chuśta się na boki.Koła letnie założyłem to i stabilizator i łączniki trzeba będzie zapodać.

pozdrawiam ZBYSZEK

PostNapisane: 30 mar 2004, 14:50
przez ADi
ile moze kosztowac ten drążek bo mi się wygiął jak zawadziłem o studzienkę i szlag trafił gumy, a nie chce nowych gum zakładać bo zaraz się rozlecą. Szukam tego drąga w podróbach i na szrotach ale nigdzie nie ma. :(

PostNapisane: 30 mar 2004, 14:59
przez Zombi
Drążek się da naprostować jak się go podgrzeje palnikiem gazowym np. Miałem wygięty i mechanik mi prostował.

PostNapisane: 30 mar 2004, 16:16
przez ADi
Zombi napisał(a):Drążek się da naprostować jak się go podgrzeje palnikiem gazowym np. Miałem wygięty i mechanik mi prostował.


dzięki... będę próbował... :)

PostNapisane: 31 mar 2004, 03:18
przez nightcomer
Zombi napisał(a):Drążek się da naprostować jak się go podgrzeje palnikiem gazowym np. Miałem wygięty i mechanik mi prostował.


a potem zaraz się ukręci.
przerabiałem temat.

PostNapisane: 31 mar 2004, 08:19
przez _MarSs_
Od palnika drążek straci własność sprężystości i nie bedzie reagował właściwie, a po kilku tys się po prostu urwie w miejscu grzania – już coś takiego widziałem w innej marce!

PostNapisane: 5 lip 2007, 23:42
przez ADi
odświeżam temat bo właśnie mi pękł drąg stabilizatora a jutro wyjazd nad morze i na 100% nie bede w stanie zakupić innego (to że go dostać nigdzie nie można to już inna bajka) i teraz pytanie czy coś mi się po drodze rozleci? czy mogę w takim stanie jechać? bo jak na złość musiał właśnie dzień wcześniej się upieprzyć <killer>

auto jest wprawdzie na Jamexach a wiec troche sztywniejsze ale obawiam się o uszkodzenie jakieś poważniejszej części...doświadczeni w temacie proszeni o pilny kontakt!

PostNapisane: 6 lip 2007, 03:17
przez nightcomer
musisz niestety wyjać szczątki drążka :(
zwlaszcza jesli pekl tam gdzie zwykle peka czyli w czesci srodkowej.

a jezdzic mozna, tylko z glowa... zwlaszcza jesli tyl jest mocno obciazony.
jezeli nie ogarniasz tematu to sprawdz w jakims bezpiecznym miejscu jak obciazony samochod bez drazka zachowuje sie na wyboistych zakretach

PostNapisane: 6 lip 2007, 08:46
przez Bimbak
nightcomer napisał(a):a jezdzic mozna, tylko z glowa... zwlaszcza jesli tyl jest mocno obciazony.

dokładnie.. bez gwałtownych manewrów bo szybko poczujesz co to znaczy silna nadsterowność.

PostNapisane: 6 lip 2007, 09:32
przez ADi
ważne, że mogę jechać...wolniej bo wolniej ale do przodu :)

PostNapisane: 6 lip 2007, 09:45
przez sołtys
ADi napisał(a):ne, że mogę jechać...wolniej bo wolniej ale do przodu


powiem tyle, po zakupie auta przejechałem jakieś kilka kkm bez przedniego stabilizatora nie wiedząc o tym (urwany był łącznik stabilizatora, różnica była taka że auto przechlało sie bardziej, ale dało sie normalnie jeżdzić, po naprawieniu auta różnicę poczułem dopiero przy ostrzejszej jeżdzie po zakrętach) wiec bez obaw, jeżdzić możesz byle w miarę spokojnie.

PostNapisane: 6 lip 2007, 12:36
przez MACIEKbm
_MarSs_ napisał(a):Włąściwie to w samochodzie jest cała kupa "niepotrzebnych" części. Faktycznie do jazdy wystarczy kawałek nadwozia z silnikiem i trzy kołe (dwa przednie i jedno tylne – jakoś się może dociąży przód i pójdzie) a to pozostałe badziewie: kanapy, błotniki, drzwi, ..... i drązki stabilizatorów to tylko sztuczne zawyżanie ceny auta!!!!!!
Dobre :D :D :D <piwo>