A podobno jest niezniszczalny... Czy można tak załatwić Dies
Od niedawna jestem dumnym posiadaczam Mazdy
z podobno niezniszczalnym silnikiem 2.0D. Stan licznika to 163 tys. km., ale wątpie aby to był realny przebieg. Autko bardzo mi sie podoba, jeździ sie super i ogólnie darzę je wielką sympatią i może właśnie to spowodowało, ze gdy moja radość legła w gruzach po dwóch tygodniach uzytkowania postanowiłem się nie poddawać i doprowadzić ten samochód do porządku. Nie jest on pierwszej młodośći, ale chyba nieczęsto spotyka się aby ktoś tak zniszczył cudo techniki jakim jest Mazda 626. Nie wiem czy warto wymieniać wszystko co jest w nim do zrobienia, bo mogło by zabraknać miejsca, no ale moze na począek powiem o silniku a resztą zajmę sie w innym terminie. Zaczęło sie niewinnie – na zimnym silniku nie palił na jeden cylinder. Niby prosta sprawa – pewnie padła świeca. Ale potem zaczęły sie problemy z plynem chłodniczym, wycieki oleju itp. Autko umarło
. Silnik przestał pracować. "Zabrakło" kompresji, więc samochód trafił do mechanika – porządnego, bo wbraw pozorom jeszcze sie tacy zdarzają
. Okazało sie, ze ktoś grzebał przed sprzadażą i powklejał uszczelki na silikon. Zawet sie za bardzo nie starał, bo źle została spasowana uszczelka pod głowicą
– po prostu była załozona krzywo. Pierścień otaczający cylinder wyrwał się i podeszedł pod zawór. Potem okazało sie jeszcze kilka "drobiazgów". Plyn chłodniczy uciekł przez to, ze pompa była uszkodzona. Lecą prawie wszystkie uszczelniacze a nawet z podstawy filtra oleju. Nawet szpilki od głowicy nie nadają sie do ponownego uzycia – po prostu strach wkręcić je z powrotem. Muszę wymienić wspomnianą pompę wodną, wszystkie uszczelki, głowica poszła do regenerwcji, do wymiany są wszystkie zawory wylotowe – wszystkie są krzywe i nikt nie wie jakim cudem spotkały sięz tłokami? o uszczelkach czy płynach nie muszę nawet wspominać. Najkrócej mówiąc mam do zrobienia prawie kapitalny remont silnika! Tego, kto wcześniej jeździł tym samochodem i tego kto naprawiał go powinno się
. No ale ja się nie poddam
i wiem, ze jak wszystko zrobię to będę wiedział co mam. Przepraszam za brak zdjęć, ale w tej chwili samochód stoi u mechanika. Jak wróci to postaram się dołączyć fotki, kontynuować historię i opisywać postępy, jeśli spotkam się z aprobatą klubowiczów. Troche pracy,trochę kasy i będzie z tego cudo 
z podobno niezniszczalnym silnikiem 2.0D. Stan licznika to 163 tys. km., ale wątpie aby to był realny przebieg. Autko bardzo mi sie podoba, jeździ sie super i ogólnie darzę je wielką sympatią i może właśnie to spowodowało, ze gdy moja radość legła w gruzach po dwóch tygodniach uzytkowania postanowiłem się nie poddawać i doprowadzić ten samochód do porządku. Nie jest on pierwszej młodośći, ale chyba nieczęsto spotyka się aby ktoś tak zniszczył cudo techniki jakim jest Mazda 626. Nie wiem czy warto wymieniać wszystko co jest w nim do zrobienia, bo mogło by zabraknać miejsca, no ale moze na począek powiem o silniku a resztą zajmę sie w innym terminie. Zaczęło sie niewinnie – na zimnym silniku nie palił na jeden cylinder. Niby prosta sprawa – pewnie padła świeca. Ale potem zaczęły sie problemy z plynem chłodniczym, wycieki oleju itp. Autko umarło
– po prostu była załozona krzywo. Pierścień otaczający cylinder wyrwał się i podeszedł pod zawór. Potem okazało sie jeszcze kilka "drobiazgów". Plyn chłodniczy uciekł przez to, ze pompa była uszkodzona. Lecą prawie wszystkie uszczelniacze a nawet z podstawy filtra oleju. Nawet szpilki od głowicy nie nadają sie do ponownego uzycia – po prostu strach wkręcić je z powrotem. Muszę wymienić wspomnianą pompę wodną, wszystkie uszczelki, głowica poszła do regenerwcji, do wymiany są wszystkie zawory wylotowe – wszystkie są krzywe i nikt nie wie jakim cudem spotkały sięz tłokami? o uszczelkach czy płynach nie muszę nawet wspominać. Najkrócej mówiąc mam do zrobienia prawie kapitalny remont silnika! Tego, kto wcześniej jeździł tym samochodem i tego kto naprawiał go powinno się
. No ale ja się nie poddam 
bo juz nie pali
pojęcia nie mam, bo kiedys też zdarzało sie że stała kilka dni i wszystko było ok. Gdzieś jest zwarcie, ale nie wiem gdzie. Po naładowaniu akumulatorów i włączeniu zapłonu kontrolki normalnie sie zaświeciły, działało grzanie świec, ale przy przekręceniu kluczyka w pozycję rozruchu gaśnie zupelnie wszystko! Rozrusznik ani drgnie a akumulatory przecież naładowane! Może ktoś wie, który kabel od stacyjki to właśnie ten do przekaźnika rozruchu? Trzeba by chyba sprawdzić wszystko po kolei. Przekaźnik który włącza silownik rozrusznika jest w porządku. Najpierw zdjąłem kable właśnie od wspomnianego silownika na rozruszniku mysląc że to on moze powodować zwarcie, kontrolki wciąż gasły przy przekręcaniu kluczyka na rozruch. Potem to samo zrobilem z przekaźnikiem – efekt taki sam, więc to ani nie jest wina przekaźnika, ani rozrusznika. Zwarcie musi być gdzieś bliżej. Moze ktoś miał podobny problem? Albo jakis schemat? Bo o schematy elektryki do GD bardzo trudno.
Może dodam, że bezpieczniki sprawdzałem i są ok, w każdym razie wyglądaja na ok. I jeszcze jeden drobiazg – gdy ostatnim razem jeszcze wszystko działało zauważyłem, że pali mi ię kontrolka od otwartych drzwi mimo że wszystkie były zamknięte – moze to ma jakieś znaczenie (moze to właśnie tu jest jakieś zwarcie które wyssało prąd z akumulatorów)? Kolega proponował mi żebym wjechał samochodem na lód na pobliskim jezoirze póki jeszcze nie stopniał,a na wiosne wszyskiee problemy same znikną
nie wiem po co to zrtobiłem, bo brudny nie był..
. Po prostu gościa który grzebał w tym aucie w elektryce nie można nazwać elektrykiem, bo to był
rzeźnik. Nie piszę "naprawiał" bo tego naprawą nie mozna nazwać
. Przecież zdjać to bez kluczyka to nawet dziecko by potrafiło jeśli tylko by raz spojrzeć na budowę. Żadne to zabezpieczenie