To może trochę wtrące swoje trzy grosze...
Ilość znikającego oleju zależy od sposobu jeżdżenia, rodzaju oleju, temperatury za oknem...
Proszę nie zapomnieć, że idealna turbina może nie puszczać wiele oleju (zawsze puszcza, nawet nówka), ale z odmy olej jest wciągany (pary) i przez turbinkę leci wężami do IC... Ponieważ jest on gazem/cieczą więc nie zamula ukłądu dolotowego. Jest to zjawisko jak najbardziej normalne. Jeden z forumowiczów – wyciągnął rurę od odmy (w 323 DiTD), przedłużył ją, żeby nie dymiła prosto pod maskę i jeździł tak z 1kkm. Okazało się, że dolot przy IC miał SUCHUTEŃKI. Ale wystarczyło, że odprowadzenie odmy wróciło na miejsce – od razu w wężach miał "stojącą ciecz". Olej w tym miejscu nie jest problemem.
Gdy jeździsz wiele krótkich dystansów, olej szybciej znika (zupełnie normalne). Gdybyś te 10kkm zrobił "bez wysiadania z auta" to miałbyś bardzo niewielki ubytek. Zeszłej zimy musiałem dolać między wymianami 1,5 litra. Teraz wystarcza mi to, co zostało z 5l – czyli 0,3 w butelce wystarcza na dolewki (na początku jest max, na końcu jest prawie min).
W CRach olej znika nawet 1l/1000 i to jeszcze jest w granicach normy!
Niektóre marki bądź "modele" olejów też mają większą lub mniejszą tendencję przeistaczania się w nicość bagnetu...
Co do turbiny teraz jeszcze kolejne trzy grosze:
Turbinki w silnikach japońskich zazwyczaj mają większą wytrzymałość niż europejskie TDI, przede wszystkim ze względu na niższe ciśnienie doładowania (mniejsze obciążenie). Ale można ją wykończyć i tak klasycznymi metodami: rzadka zmiana oleju, żyłowanie na zimnym czy brak wychładzania turbinki przed wyłączeniem silnika.
Niedawno ktoś z naszych kupił GF albo GW nawet, którym jeździła kobieta i w książce serwisowej przy 130kkm była wymieniana i turbina i pompa wtryskowa (baba zarżnęła silnik

).