Moje autko do GF 2.0 DiTD z 2001 (RF-2A).
Problem pojawia się tylko w czasie równej jazdy... albo baaardzo delikatnego przyśpieszania w okolicach obrotów 1600-1700. Silnik na chwilę się zadławia... tak jakby dostawał troszkę powietrza, czy przerwę w paliwie.
I dzieje się to tylko przy jednostajnej jeździe na takich obrotach, czyli na "trójce" przy 38 km/h, a na "czwórce" przy 57-58 km/h.
Na "dwójce" też da się czasem odczuć, ale na tym biegu generalnie jest duża czułość na docisk pedału gazu więc nie zawsze uda mi się tak idealnie równo jechać.
Na "piątym" biegu (1600 obrotów i ok 80 km/h) szarpnięcia nigdy nie poczułem.
Kiedy jeżdżę normalnie, tzn przyśpieszam sobie (normalnie) to szarpnięcie to nie występuje. Czyli generalnie można jeździć sobie cały czas i nic się nie dzieje.
Szukałem jakiegoś pęknięcia na którymś wężu dolotu, ale na jałowym chyba nie ma takiego ciśnienia, abym coś wyłapał. Natomiast w czasie jazdy, właśnie na wyższych obrotach mam wrażenie, że syk się spod maski wydobywa, choć przy jeździe i otwartym oknie to różne świsty się słyszy.
Filtr paliwa wymieniany w sumie niedawno i jeszcze zimy nie ma, więc odrzucam na wstępie.
Nie wiem też czy jak podniosę auto na podnośniku i będę kręcił kołami np na "trójce" (koła w powietrzu (bez oporów toczenia) będą na tych 1600-1700 obrotach czy więcej) to będę mieć odpowiednie ciśnienie aby ew usłyszeć czy jakiś wąż syczy?
Elektrozawór, zwany solenoidem – oczyściłem styki na kostce (na gazie koledzy z forum coś przy szarpnięciach przy nich robili).
Cięgło spokojnie się daje ruszać, wiec chyba to też nie to.
Może miał ktoś coś podobnego i będzie mógł podpowiedzieć w czym jeszcze ew szukać. Tak z prostych spraw do sprawdzenia w prywatnych warunkach
z góry dziękuję