Madzię mam od lipca, zamieniłem z Forda Escorta. Różnica kolosalna. Wszystko było dobrze, aż do środy
Podjechałem pod sklep i autko mi samo zgasło. Nie zwróciłem na to uwagi. Załatwiłem co mialem załatwić, dosłownie 10min, wracam, a auto po zapaleniu gaśnie. Szukałem rozwiązania na forum, ale chyba nikt nie miał podobnej przypadłości.
Objaw jest taki, że auto zapala i jeśli nie trzymam nogi na gazie to za chwilę gaśnie. Jeśli trzymam gaz to silnik chodzi równo, ale max tylko 3tys obrotów. W czasie jazdy brak przyspieszenia, bardzo powoli wchodzi na obroty.
Początkowo myślałem, że to immo, ale raczej nie, bo by wcale nie palił. Odpinałem akumulator, ale też nic nie daje, po przegazowaniu objawy wracają
Znajomy mechanik odpiął czujnik pod pedałem gazu i objawy ustąpiły. Silnik pali i pracuje normalnie, tzn kręci do 5tys, nie gaśnie, ale mruga lampka świec żarowych (spirala), jak przy trybie awaryjnym.
Czy ktoś zetknął sie z podobnymi objawami? Co może być przyczyną
Obawiam się, że bez komputera się nie obejdzie. Czy ktoś może mi poradzić dobry warsztat w Opolu lub okolicy, w którym wezmą mi autko na komputer?
Mazda 626 GW '99 2.0 TurboDI 101KM z, niestety, nietypowym łączem mazdowskim i dodatkowo alarmem firmy Panthera.
Pozdrawiam