W środę zaświeciły się kontrolki: ręczny i auto w poślizgu.
Jako że kilka miesięcy wcześniej miałem to samo i wtedy padł czujnik ABS jakoś się tym nie zestresowałem a można nawet powiedzieć że zbagatelizowałem

Umówiłem sie na poniedziałek do serwisu z pytaniem czy mogę tak jeździć. Pan zapewnił mnie że to ten czujnik jak przypuszczam i że mogę jeździć ale muszę mieć świadomość że ABS nie działa.
W sobotę pojechałem w trasę (80km). Po dojechaniu i 3-4 godzinach postoju chciałem wracać a tu ZONG

Pedał hamulca wpadał w podłogę. Hamowanie (strasznie delikatne) zaczynało się tuż "przed" podłogą.
Maska w górę, zbiorniczek z płynem hamulcowym... Sucho!!
W serwisie okazało się że puściła miedziana uszczelka między przewodem hamulcowym a zaciskiem (tak mi powiedzieli) a że niedawno robiłem regenerację wszystkich zacisków to jest to w sumie możliwe... Znaczy się spierniczyli sprawę!
Pytanie nurtuje mnie jedno. Jako że nie znam się aż tak bardzo na motoryzacji to rozwiejcie moje wątpliwości:
Czy 6 GY nie ma dwóch obwodów hamulcowych?
Zakładamy taką sytuację jak wyżej tylko nie na postoju a w ruchu.
Ucieka cały płyn hamulcowy przy jednym z kół. I co? Nie ma szans zahamować? Ręczny pomijam z oczywistych względów
Mój szwagier upiera się że powinny być dwa obwody i pozostałe koła powinny hamować.
U mnie tak nie było. Przy zjeździe z lawety działał już tylko ręczny.
Może mam coś jeszcze spierniczone ?