Zacznę historię od samego początku zanim przejdę do sedna sprawy ( trochę to zajmie):
Autem zacząłem jeździć 4 miesiące temu, wcześniej użytkował je niemalże od nowości, mój ojciec. Wiadomo, gdy odkupiłem samochód zacząłem go odświeżać, ponieważ z nieznanych przyczyn czasem silnik po prostu gasł na niskich obrotach (nigdy na wysokich obrotach) zwłaszcza podczas hamowania lub zmiany biegu (1->2). Zdarzało się też, że miał "fochy" i nie chciał zapalić w ogóle , wymieniłem więc zapobiegawczo:
-świece na Bosch LPG
– przewód zapłonowy na Blue Print
– cewkę zapłonową na Qualite Parts
Po tej wymianie wszystko pięknie chodziło, auto nie gasło.
Jednak po miesiącu znów pojawiło się gaśnięcie auta w identycznych okolicznościach. Co zrobiłem ? Pojechałem sczytać błąd w komputerze ponieważ świecił się od czasu do czasu check engine. Pan w serwisie rozłożył ręce, pokazało P ileś "błąd nieznany". Przyszedł kierownik, powiedział serwisantowi by przeczyścił mi przepustnice, oczywiście okazało się po zdjęciu weżą, że jest zawalona nagarem z zewnątrz, delikatnie przetarł szmatką i jak ręką odjął – zdjął tylko trochę nagaru strasząc mnie, że jak za dużo go ściągnie, to komputer będzie się uczył miesiącami bym na luzie nie miał 2 tys. obrotów
Minął kolejny miesiąc, wymieniłem termostat bo padł już dawno temu, a że palić więcej niż muszę nie lubię, to wymieniłem go. Po wymianie mechanik powiedział, że zapaliła się kontrolka check engine ale nie przejmowałby się tym. Zabrałem autko i pojechałem do domu.
Minął tydzień lub dwa, auto znów czasem się foszyło i nie chciało zapalić i zaczęło tak nie dawać rady z małych obrotów że z parkingu w biedronce nie mogłem wyjechać ( trochę wstecznego powolutku, do przodu powolutku i padał, jak prawie z piskiem cofałem na parkingu to nie padał). Przed każdorazowym zgonem silnika migała lampka check engine zamiast świecić stale.
Co zrobiłem ? Pojechałem wprost spod biedronki do serwisu sczytać błąd po raz drugi, ale już w innym serwisie. W momencie gdy silnik włączył gaz silnik pracował stabilnie, ani razu nie padł. Razem z serwisantem odpaliliśmy auto i w momencie przełączenia ręcznego Pb/LPG, auto umierało w ciągu 4-5 sekund po przełączeniu na Pb.
Na komputerze ukazał się błąd związany z dolotem powietrza oraz brakiem iskry na pierwszym garku. Gość obejrzał pod maską jak to wygląda, odłączył kostkę od dolotu, podłączył znowu, skasował błędy i ruszyliśmy silnik ponownie. Ten sam manewr – zmiana z LPG na Pb – stabilna praca, żadnych problemów!! Przejechałem się z nim kawałek, mocno przygazowałem, mocno hamowałem bo nie chciałem wierzyć, że to mogło pomóc – silnik nie zgasł. Oczarowany efektami pracy serwisanta wróciłem do domu.
![krzywy :]](./images/smilies/krzywy.gif)
Następnego dnia podczas jazdy do pracy zgasł mi dwukrotnie na benzynie, raz na postoju (P) w automacie na światłach, wcześniej 30-minutę po odpaleniu (skrobałem szybę na włączonym silniku i zgasł)
Proszę Was o pomoc, ponieważ jak widzicie moja historia jest beznadziejna, czego nie dotknę, tylko na chwilę polepszam stan rzeczy. Śledzę forum odkąd mam autko, podsuwam pomysły stąd zaczerpnięte mechanikom, jednakże nie wiedzą gdzie szukać i sugerują by właśnie u Was szukać odpowiedzi. Pomożecie?
Madzia ma 130 tys przebiegu, LPG STAG sekwencja od 2 lat, Skrzynia automat,