Wszystko pięknie łanie, autko stało tydzień u mechanika, wymienił jak twierdził i na co dał mi fakturę, sprzęgło, docisk, tłumik drgań wyprzęgnik, simering i koło dwu-masowe, oraz rurę od turbo bo była już trochę popękana i zaczęła przepuszczać.
Kiedy odebrałam samochód, biegi można było zmieniać jednym paluszkiem wszystko chodziło płynnie bez problemu, schody zaczęły się kilka dni po. Najpierw problemy z wbiciem jedynki na zapalonym silniku, ale zawsze można to zrobić bez i odpalić wszystko cacy, później samochód już w czasie jazdy nie dał sobie wbijać kolejnych biegów, więc dojazd do świateł, wyłączenie silnika wbicie jedynki odpalenie i jazda na jedynce. Po kilku dniach objawy pościły. Udało się nawet zrobić bez problemów prawie 1500 km ciągiem.
Dzisiaj przy hamowaniu na jedynce całym samochodem zaczęło rzucać jak szmatą, wypluł z siebie prawie silnik więc zdenerwowana nie wiele myśląc, w końcu naprawa nie należała do najtańszych podjechałam do tego mojego mechanika.
Popatrzył posłuchał – zostawić auto ja sobie pooglądam – będę miał wolny podnośnik zobaczę zadzwonię.
Po około 1,5h telefon, prawdopodobnie padła skrzynia biegów, albo sprzęgło się zwaliło. Ale to może dopiero zobaczyć na kilka dni bo ma terminy już zapchane.
Powiedzcie mi czy to jest tak jak powiedział mechanik, czy mnie na kasę ładuje, że po wymianie sprzęgła częstym objawem jest własnie rozłażenie się skrzyni.
Dodam, że po stronie kierowcy przy nadkolu mam wszystko w jakimś płynie, kapało dość mocno w garażu, a po dotknięciu ręką widać świeży płyn.