Mam taki problem. Autkiem jeżdżę już od paru dobrych miesięcy. Ma przebieg ok 130 tys i generalnie jest w stanie bdb. Sam mechanik (Pan Piotr z Poznania:) stwierdził, że samochód w bardzo dobrym stanie – w silniku śrubki nieruszane itp.
Problem pojawił się dzień przed wyjazdem na wakacje – ok 800km w jedną stronę, więc trasa sporawa... Zajrzeliśmy w silnik, żeby sprawdzić, czy wszystko gra i okazało się, że chłodnica jest mokra, a płynu jakby mniej. Temp silnika obok obrotomierza cały czas była w pozycji 1/2 – jak zwykle, więc myślę, że nic wielkiego się nie stało póki co. W sobotę o 22 udało się znaleźć mechanika, który zgodził się podjąć naprawy – wymontował ją, stwierdził, że jakaś rurka jest dziurawa i zawiózł do kolegi, który zajmuje się chłodnicami. Kolega ją zespawał, wlali nowy płyn itp. i generalnie było ok. Samochód odebrany o 3 w nocy, a w niedzielę rano wyjazd.
Dojechaliśmy na miejsce, zajrzałam pod maskę i płynu było jakby mniej, ale temp silnika ok – 1/2 skali. Dolałam płynu pomiędzy min, a max i do teraz jest ok.
Po powrocie wydaje mi się, że z każdym tygodniem troszkę bardziej klekocze silnik. Zastanawiam się, czy to może być spowodowane długą trasą przejechaną na stanie płynu w chłodnicy poniżej min
Jakby tego było mało, pojechałam ostatnio na stację benzynową i oczywiście przyszedł sprzedawca, który zaofiarował się, że mi zatankuje – zwykle wolę robić to sama, ale stwierdziłam ok – niech leje. Mówię mu, że diesel, szukam portfela itp., wychodzę z auta, patrzę, a miły Pan zatankował mi 17l benzyny 98...... Zażądałam mechanika, więc po czasie negocjacji przyjechał z lawetą i zabrał auto, gdzie opróżnili zbiornik i zatankowali olej. Silnik nie został odpalony na benzynie.
Czy te dwie sytuacje, które opisałam powyżej mogą mieć wpływ na głośniejszą pracę silnika
Jeśli tak – co robić
Z góry dzięki za pomoc