Koledzy bardzo proszę o pomoc
W sobotę jechałem prawie 200 km w silnych opadach deszczu, gdy dojechałem do domu i zabierałem rzeczy z auta moim oczom ukazał się taki widok:
przód pasażer
tył prawy
Szyby oczywiście były domknięte, było już ciemno ale wyciągnąłem kilka zaślepek, podniosłem wykładzinę no i tam całe wygłuszenie – po prostu gnój
To co byłem w stanie wyciągnąłem i zaniosłem do piwnicy, a wodę wylewałem dosłownie kubkiem i później resztę za pomocą ręcznika papierowego.
Czytałem trochę tutaj o podobnych przypadkach ale nadal nie mam pomysłu co z tym dalej zrobić, dzisiaj od rana w pracy a w czwartek jadę z żoną i dzieckiem w góry, muszę do tego czasu coś ogarnąć. Tylko pytanie co? Jechać na myjnie, lać wodę i patrzeć skąd leci woda? Wątpię czy w tak krótkim czasie jakiś sensowny mechanik/blacharz będzie mi w stanie pomóc...
Wczoraj cały dzień o tym myślałem i skojarzyłem, że przy pierwszych dużych mrozach w tym roku miałem problem z zamarzniętymi od środka szybami w aucie, ale zmieniłem dywaniki na gumowe i myślałem, że to rozwiąże problem. Wychodzi na to, że woda w aucie była już od dłuższego czasu...
Ponadto, gdy popadało to dało się usłyszeć przy hamowaniu tak jakby przelewającą się wodę w progach po prawej stronie.
Kilkanaście miesięcy temu miałem robioną konserwację podwozia, możliwe żeby wtedy spec pozatykał jakieś kanaliki odprowadzające wodę?