Mi chodziło raczej o pisk pasków który po czasie mija(woda,para,wilgoć odejdzie),większość CP to ma (moja tez miała) i to jest problem z typu "ten typ tak ma" .
Też tak myślałem. Rozruch silnika rano czy jakaś wilgoć i wszyscy pod blokiem wiedzą, że wyjeżdżam do pracy. Też byłem pewien, że "ten typ tak ma" i nie ma co panikować, kilkanaście sekund i cisza. Od tygodnia wiem, że byłem w błędzie. Urlop 600km od domu, nad morzem na totalnym "zadupiu"(ale pięknie). Dojechaliśmy bez problemu. Gdy po kilku dniach chcieliśmy wybrać się na krótką wycieczkę po nieco dalszej okolicy po przejechaniu kilkuset metrów trzask i ... po podniesieniu maski widoczne strzępki paska alternatora. Oczywiście telefon "do przyjaciela" po pomoc w ramach assistance (dobrze, że miałem), transport do warsztatu (blisko 60km, bliżej nic sensownego nie znalazłem). Na miejscu diagnoza – zatarty alternator, ani drgnie – możliwa konieczność wymiany, koszty potencjalnie rosną, a i na altka trzeba będzie poczekać. Poza tym resztki paska wyglądały na stopione, a nie zerwane, więc pasek musiał sporo się rozgrzać. Po wymontowaniu, rozebraniu i oczyszczeniu radość – alternator działa. Obyło się bez konieczności jego wymiany – wystarczył przegląd i czyszczenie. Nowy pasek założony już nie piszczy. Zbagatelizowałem piski paska i miałem za swoje. Dobrze, że awaria nie przytrafiła się podczas drogi na urlop lub z powrotem. Teraz jak tylko spróbuje pisnąć pojadę do sprawdzenia.