Ech tak to jest z tymi 'dzwiekami', kiedy auto z nami rozmawia nie tak jak bysmy chcieli. Od kilku dni walczylem z dziwnym dzwiekiem – piskiem- ocierajacego metalu o metal. Nie byl on regularny ale pojawial sie na wybojach (malych) i za diabla nie dawal sie zlokalizowac, slyszalem go wszedzie ( jakas taka dziwna czestotliwosc). Doprowadzalo mnie to do szewskiej pasji. Przejrzalem zawieszenie, wszystkie zamki w drzwiach..i...i...w sumie latwiej napisac czego nie sprawdzilem. Dzis uporalem sie z tym. Calkowity przypadek. Dojezdzajac do domu odpialem pas, wjezdzam na wyboje i cisza...oho, mysle, mam cie. Ten dzwiek wydawal przegob zatrzasku pasa, ten w fotelu. jest nisko i dzwiek niosl sie po calym aucie, kilka kropel dobrego smaru i usmiech na twarzy. 1:0 dla mnie

.
Wniosek? wsiadajac do madzi chce byc czasem niedoslyszacym staruszkiem

. Uprzedzajac, dawanie glosniej radia nie zaglusza takich upier...wych dzwiekow, przynajmniej ja je nadal slysze ( fantom czy co

). Myslalem tez o zatyczkach do uszu, tylko co ja powiem panu wladzy?! uszy mnie bola? mozg wycieka?

. Mowia: pogodz sie z nimi. Probowalem, nie da rady
