Proszę o cierpliwość bo warto...
21.11.2014
Kontaktuję się z Bartkiem z Carpasji. Przedstawiam swoje oczekiwania, budżet itp. Bartek informuje mnie,
że na bank coś znajdzie jak tylko wróci z trasy to się odezwie, podeśle pierwsze typy tj. w środę 26.11.2014
26.11.2014
Andrzej z Carpasji olał mnie, więc może takie standardy i u Bartka. Przypominam się na email grubo po 22ej, że umowa to umowa i dostaje odp. "jestem w trakcie przeglądania ofert" – tylko jakoś zapomniał mnie poinformować.
28.11.2014
Dostaję pierwszą ofertę. Tak się składa, że widziałem ją już wcześniej w sieci, ale kosztowała więcej o +1000Euro. Podoba mi się, proszę o więcej info. Ma zadzwonić w poniedziałek 01.12.2014 i otrzymam więcej informacji.
01.12.2014
Bartek oddzwania, przekazuje co usłyszał,
cud malina, ale musi zweryfikować przy osobistej wizycie. Podaje już jednak sztywną cenę. Mam otrzymać więcej info o historii auta jak tylko je skądś wyrwie, począwszy od numeru VIN i wpisach DSR
03.12.2014
Bartek
kiedy jest na miejscu, ogląda auto, kładzie się na ziemi i komentuje przez telefon. Z rozmowy wynika, że
są jakieś drobne uwagi , ale na cenę nie wpływają (w tym lakierowana klapa) i nadal trzyma się uprzednio podanej, kiedy jeszcze nie widział auta. Dyskutujemy o aucie, dostaję na @ wydruki DSR.
Decyduję się wstępnie na zakup, wpłacam zaliczkę i czekam na auto po które ma wrócić się jakiś jego kierowca 06.12.2014 a na 08.12.2014 "na pewno ogarnie opłaty itd." Myślę sobie: szybko, ale może ma wtyki, przecież siedzi w tym od dawna.
04.12.2014
Analizuję dokumentację, opis oferty na mobilach oraz informacje przekazane telefonicznie przez Bartka, nie zgadzają się drugie opony, po zwróceniu uwagi, jakoś te lepsze odnalazły się – podobno, źle go zrozumiałem. Przy okazji
kolejny raz Bartek potwierdza, że już po weekendzie tj. w dniu przekazania auta, dostanę komplet dokumentacji do Urzędu Komunikacji.08.12.2014
Rano
oglądam auto:
Jest baaardzo brudne z zewnątrz. Nikomu nie chciało się na pobliskiej myjce opłukać go za 5zł.
Zerkam na 2sec do środka, zasyfione przez jeszcze obecnego właściciela (resztki z McDonalds, puszki po napojach energetycznych, mnóstwo okruchów i papierków), ale zadbane przez poprzedniego właściciela.
Podnosimy maskę, oglądamy, słuchamy,
mamy pewne uwagi w tym do wycieku/zapoceniu na tyle silnika (nikt o nim nie wspominał a wręcz zaprzeczał podczas oględzin u Niemca). Odpalamy auto i
ide na tył zobaczyć co leci z rury...
WTF? Bartek twierdzi, że jak oglądał to nie widział tego "pająka". Jego brat, który odbierał auto w sobotę –
też nie widział. Już wiem, czemu auto nie zostało umyte. Przecieram zderzak i spod brudu ukazuje się cała prawda. Wkurzyłem się nie o to, że mega pająk a o to, że ktoś kto takich auto sprowadził zapewne kilkaset, śmie mi wmówić, że nie widział tego uszkodzenia i kolejny raz to odczucie:
zero szacunku dla klienta. Jak już opadły emocje ze zderzakiem,
pokazuje Bartkowi krzywo spasowaną klapę bagażnika i lampy. Przesunięcie na tyle spore, że idzie wyczuć je palcami. Różnica w płaszczyźnie pomiędzy lampą z klapy bagażnika a STOP ma jakies 4-5mm uskoku, ogólnie szczeliny różne! Tak sama klapa jak i lampy.
Bartek lekceważy to żartując, że Niemiec lakierując klapę, źle złożył,
że to się ustawi... -samo?? Czemu mi tego nie powiedział oglądając auto?
Mierzymy auto: fabryka z wyjątkiem klapy bagażnika tak jak mówił wcześniej Bartek ok 170µm. Oglądamy ją dokładniej, zaglądamy przez zaślepkę służącą wymianie żarówek, wszystko sugeruje, że klapa pochodzi od tego auta (kolorystycznie) czyli nie jest podmieniona i przemalowana.
Ogólnie brak oznak korozji. Otrzymujemy zgodę na podpięcie się pod OBD, jest jakiś błąd, którego interpretacji nie możemy się precyzyjnie doszukać przez internet w telefonach.
Zapada decyzja, że zbyt wiele niejasności zaczyna się pojawiać więc jedziemy na podnośnik do Jaksy. Sprawdzimy dokładniej kompa, zerkniemy na spód auta a przede wszystkim umyjemy auto i jazda testowa.
Auto dynamiczne, "nic nie stuka, nic nie puka", umyte tzn. opłukane:
maska przy grilu, bardzo posiekana drobnymi odpryskami i też Bartek zapomniał powiedzieć ;/ Jedziemy dalej, zmiana kierowcy... testujemy wszystkie przełączniki, dźwigienki, przyciski, wszystko działa poprawnie z małym, ale poważnym wyjatkiem:
Zacina się przycisk od radia "INFO" ;/ Bartek ze stoickim, lekceważącym spokojem rzuca... "działał". Kombinujemy z Tomkiem z różnym skutkiem. Czasem działa, czasem nie ;/ Bartek twierdzi, że "pewnie wpadł jakiś paproch/okruch i wyciągniesz sobie". "Telefon do przyjaciela" i okazuje się, że nie tak prosto wyjąć/włożyć ten przycisk. To wszystko przy założeniu, że to tylko paproch a jak coś innego? Ech.
U Jaksy szybka wizyta, miło i wszyscy się znają a wątpliwości moich jakoś nie potrafią rozwiać. Mam chęć wrócić do domu odbierając zaliczkę. Bartek jednak twierdzi, że na bank się dogadamy, że nikt jeszcze się nie rozmyślił z zamówionego u niego auta.
Wytykam jego nieprofesjonalizm, brak szacunku dla klienta, tłumaczy się problemami rodzinnymi, ale co mnie to obchodzi?
Czy ja przyjechałem po worek kartofli? Nic nie tłumaczy jego zachowania.
Odchodzę na chwilę z Tomkiem
na bok, szybka burza myśli, mnóstwo "przeciw", kilka "za". Stwierdzam, że biorę bo przecież to i owo ogarnę. Ważne, że wygląda na mechanicznie zdrowe i raczej nie było po jakimś dzwonie. Poda więc cena, jest zaakceptowana przez Bartka. Umawiamy się na odebranie auta z kompletem dokumentów na wieczór. Dopiero
wieczorem przy liczeniu kasy, dowiaduję się, że potwierdzenie zapłaty recyklingu dostanę następnego dnia a potwierdzenie opłaty akcyzy za tydzień Mało tego, sprawdzając dokumenty z przeglądu,
diagnosta wpisał, że badał mazdę 6 ;/ Gdyby nie moja dociekliwość to zapewne zwróciłby na to uwagę dopiero urzędnik w moim mieście przy próbie rejestracji auta. Od Bartka, jadę więc do tego samego diagnosty, aby wydal zgodny z prawdą dokument, na szczęscie jest to po drodze do Radomia.
Rejestracja:09.12.2014
Bartek obiecał, że w tym dniu otrzymam recykling na email do wydrukowania. Ponoć zlecił przelew zbyt późno i nie został jeszcze zaksięgowany i nie może wygenerować pdf'a, zrobi to rano. Fajnie, mam wolne więc ogarnę papierki w urzędzie. Dzwonię więc do niego rano i przypominam się, piszę email,
, ale zbywa mnie. Wreszcie otrzymuję z datą 10.12.2014 – kto
kłamał, że zrobiony już 08.12.2014?
Akcyzę miałem otrzymać max po tygodniu więc oczywiście musiałem urzędnikowi napisać oświadczenie, że uzupełnię dokumentację. Tak więc mijały kolejne dni, ustaliliśmy kolejny graniczny termin kiedy ma mi przysłać potwierdzenie opłacenia akcyzy. Biorę więc wolne w pracy na załatwienie formalności i.. oczywiście
Bartek znów nie dotrzymał słowa. Czytam więc ustawę, liczę dni do kiedy muszę uzupełnić dokumenty by zmieścić się w terminie 30dni od otrzymania tzw. miękkiego dowodu rejestracyjnego. Bartek twierdzi, że urzędnik powinien mi go wydłużyć bez problemu. Kontaktuję się z urzędem, gdzie uzyskuję informację, że takie prawo jest, ale nie praktykuje go tutejszy naczelnik.
Na dodatek twierdzi, że mimo to mogę jeździć na miękkim dowodzie dłużej niż 30dni. Informuję go, że wprowadza w błąd ludzi.
Auto jest dopuszczone do ruchu jeśli posiada: ważny przegląd, opłacone OC, (ważne tablice i naklejkę na szybie) oraz
ważny dowód rejestracyjny. Jeśli choć jednego z powyższych brakuje, auto powinno stać na parkingu. Co to oznacza w sytuacji kolizji nawet z nie mojej winy, nie muszę chyba tłumaczyć. (przypominam, że dokumenty miałem dostać 08.12.2014)
23.12.2014Nadchodzi więc przedostatni dzień (jutro wigilia i przerwa świąteczna) w którym
wreszcie mogę uzupełnić dokumentację i otrzymuje ją po wielokrotnych monitach czyli po ponad 2tyg tj. Dzień wcześniej tj. 22.12.2014 Bartek mówi "między świętami a sylwestrem" :/ I tyle u niego warte jest słowo! Obietnica dla klienta? A fuj! Mam kasę, teraz to czekaj!
OK. Mam wreszcie ten druk opłacenia akcyzy, biegnę do wydziału komunikacji. Kolejki tuż przed świętami jakby papier toaletowy rzucili za komuny.. odstałem, ale ufff, udało się. Teraz pozostaje czekać na informację, iż mogę odebrać tzw. twardy dowód. Moja przygoda z Bartkiem kończy się.
Powiecie: eee przesadzasz, w gorącej wodzie kąpany. Pomyślcie jak się czuje człowiek, który wydaje kilkadziesiąt tysięcy a sprzedawca z dużym doświadczeniem, wmawia wam takie kłamstwa, ukrywa oczywisty stan i to nie są jakieś mega trudne do zdiagnozowania fakty. Nie widział takiej pajęczyny na zderzaku? Mierzył klapę i nie widział, że klapa i lampy krzywo osadzone? Jedna z nich tak stukała o blachę, ze wydarła do gołej blachy. Musiałem szybko reagować by jej rdza nie zjadła tej samej zimy. Baaa ponoć auto widział też jego brat. Tak po prostu wyłożył kasę na stół, wziął klucze i w drogę? Nawet nie obszedł auta jak pies budę?
Zapytacie czemu dopiero teraz o tym piszę? Powodów było kilka. Głównie brak czasu i krążące opinie, że jednak
mój przypadek nie był jedyny. Czasem pomagam oglądać auta innym w mojej okolicy. Jestem na forum blisko 7lat więc trochę znam ten model, ale
co mają powiedzieć osoby, które nigdy wcześniej nie jeździły autami zamawianymi w Carpasji i ich nie znają? Proszę więc
zweryfikujcie ile warta jest moja jedna krytyczna opinia w stosunku do 10 pozytywnych od użytkowników, którzy pojawiają sie na forum by pochwalić tę firmę i znikają lub wracają jak zaczyna się coś dziać ;/
Przykre jest, że tak niewiele osób mobilizuje się by napisać swoje krytyczne historie jak to odbierali inne auto niż słyszeli w słuchawce. Jak prosili się o uzupełnienie dokumentacji.
Mam nadzieję, że komuś pomogłem podjąć decyzję i zaoszczędziłem sporo nerwów.
PS:1) Z perspektywy czasu (7mc), jestem mega zadowolony z auta, kosztowało mnie to na początku dużo nerwów, sporo czasu w garażu, ale przynajmniej jest teraz radość. Do dziś pamiętam słowa Bartka jak powiedział, że jak sprzedawca nie ma nic do ukrycia to pokaże fakturę od Niemca gdzie na bank musi być wpisany przebieg. Do dziś jej nie dostałem, choć o przebieg się nie martwię a ciekawi mnie coś innego. Wystarczyło powiedzieć na początku jakie jest auto a mój wpis o Carpasji byłby w zupełnie innym wątku. Dla mnie
Bartek to taki zwykły handlarz "Mirek" jakich pełno.