gromaciek napisał(a):Chyba ? Od razu sie jedzie.
Sprawa nie jest taka oczywista

. Załóżmy, że chcesz odzyskać 200 zł. Dokładnie się nie orientuję jak to jest z takimi sytuacjami, czy zawsze w sądzie toczy się sprawa karna, jeśli jest oszukanych parę osób... Ale załóżmy, że dojdzie do rozprawy. Tak to się MOŻE potoczyć:
– idziesz w dogodnym dla siebie czasie i zgłaszasz sprawę na policję, składasz zeznania, przedstawiasz dowody itd.
– okazuje się, że takich jak Ty jest więcej, sprawia trafia do sądu.
– sąd stwierdza, że chce Cię przesłuchać (jakby nie miał zeznań z policji...) i dostajesz wezwanie do sądu w miejscu zamieszkania złodzieja. 10, 20, 50 a może 500 km od Ciebie. Tu mogą się zdarzyć różne scenariusze: akurat wykupiłeś wczasy na Majorce, a rozprawę masz w samym środku wyjazdu. Piszesz do sądu usprawiedliwienie, sąd wyznaczy nowy termin. Inny scenariusz jest taki, że musisz dymać 500 km, więc tym razem biegniesz na pocztę z podaniem o pomoc prawną, żebyś mógł być przesłuchany w miejscu zamieszkania. Sprawa się odwleka, czekasz na wyznaczenie terminu.
– pod groźbą grzywny i doprowadzenia przed sąd przez policję musisz się w tym sądzie ostatecznie stawić. W robocie bierzesz urlop (lub dzień bezpłatny, jeśli urlop już wykorzystałeś), a sąd zwróci aż ~80 zł utraconych zarobków [dla nieozrientowanych: ekwiwalent zarobków na poziomie ~1800 zł].
Tak czy inaczej bycie świadkiem w sprawie jest ze wszech miar niewdzięczne i kosztowne: utrata zarobków (chyba, ze się zarabia wspomniane 1800 zł), szukanie w internecie wszelkich wiadomości jak napisać takie czy inne podanie, kasa na listy polecone, ewentualne telefony do sekretariatu sądu, strata urlopu WYPOCZYNKOWEGO.
Osoby, które były oszukane, a nie zgłosiły tego na policję również mogą zostać wezwane przed oblicze sądu jako świadkowie w sprawie.
I wracając do początkowej kwoty 200 zł: osoba zarabiająca 5.000 brutto ma dniówkę ~160 zł, więc odzyska tak naprawdę 40 zł, chyba, że nie traktuje zmarnowanego urlopu na takie g*** jako swoją finansową stratę. A jeśli pobiegnie na pocztę raz czy dwa, żeby wymienić korespondencję z sądem, bo mało komu chce się gdzieś daleko jeździć, to ta kwota jeszcze stopnieje.
Przy mniejszych kwotach niestety trzeba traktować to jako sposób na "zrobienie kuku" złodziejowi niż sposób na odzyskanie kasy.
Miejmy nadzieję, że cały temat zostanie rostrzygnięty bez udziału poszkodowanych, żeby nie odnosili potem pyrrusowego zwycięstwa...