Megane Renaultsport 225 Trophy #145/500
Podsumowując wrażenia z kilkuset kilometrów na chińskich oponach (Atlas Green Sport), mogę z czystym sumieniem polecić je do codziennie używanego auta, także całkiem mocnego. Sport w nazwie jest co prawda na wyrost, ale przy normalnej jeździe trudno mówić o jakichkolwiek konkretnych uwagach. Bez obaw założyłbym je do drugiego samochodu.
Przyspieszanie i hamowanie na suchym oraz mokrym są moim zdaniem dobre lub bardzo dobre – nie mam tutaj żadnych zastrzeżeń. Opony nie hałasują, dały się wyważyć. Utrata przyczepności na mokrym następuje progresywnie i daje masę miejsca na ewentualną reakcję. Taki szeroki i płynny margines jest uspokajający i kiedy zaczyna padać deszcz można dalej jechać – bez zbytniego spinania ud. Niestety, być może ta sama cecha powoduje, że na suchym prowadzenie nie jest tak precyzyjne jak na pewno być mogło: Na (wciąż szerokiej) granicy przyczepności wyczuwalna jest utrata precyzji. Czuć, że auto skręca i wiadomo na co można sobie jeszcze pozwolić, jednakże komunikacja w detalach jest słaba. Wszystkie siły są wygładzone, ale momentami czuć jakieś dodatkowe mikro "piki" – np. w fazie przejścia z hamowania do skrętu. Pod tym względem na pewno istnieją opony, które dają w tym konkretnym aucie więcej przyjemności z jazdy.
Oczywiście jeszcze nie wiadomo jak z trwałością, ale tę na samochodzie w rodzaju RS-a raczej ciężko oceniać. Jeśli starczą na rok z hakiem – będzie dobrze.
Przyspieszanie i hamowanie na suchym oraz mokrym są moim zdaniem dobre lub bardzo dobre – nie mam tutaj żadnych zastrzeżeń. Opony nie hałasują, dały się wyważyć. Utrata przyczepności na mokrym następuje progresywnie i daje masę miejsca na ewentualną reakcję. Taki szeroki i płynny margines jest uspokajający i kiedy zaczyna padać deszcz można dalej jechać – bez zbytniego spinania ud. Niestety, być może ta sama cecha powoduje, że na suchym prowadzenie nie jest tak precyzyjne jak na pewno być mogło: Na (wciąż szerokiej) granicy przyczepności wyczuwalna jest utrata precyzji. Czuć, że auto skręca i wiadomo na co można sobie jeszcze pozwolić, jednakże komunikacja w detalach jest słaba. Wszystkie siły są wygładzone, ale momentami czuć jakieś dodatkowe mikro "piki" – np. w fazie przejścia z hamowania do skrętu. Pod tym względem na pewno istnieją opony, które dają w tym konkretnym aucie więcej przyjemności z jazdy.
Oczywiście jeszcze nie wiadomo jak z trwałością, ale tę na samochodzie w rodzaju RS-a raczej ciężko oceniać. Jeśli starczą na rok z hakiem – będzie dobrze.
the right man in the wrong place...
Wszyscy przekładają przed zlotem silniki, czy skrzynie, więc i ja postanowiłem coś przełożyć:
Ponieważ na zlot jadę w piątek rano, dlatego w czwartek przed północą zacząłem rozkładać klucze. Poszło gładko. Było:
jest:
Tylne przewody trochę dłuższe niż oryginalne i nieco inaczej się układają. Mam nadzieję, że HEL celowo robi je według własnej miary :).
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym czegoś nie spierniczył, więc spierniczyłem. Przy ostatnim kole zapomniałem dolać płynu do zbiornika i zapowietrzyłem pompę ABS-u... @#$%!
Znacie jakiś dobry warsztat, który teraz odpowietrzy mi hamulce? :)
P.S. Słowa uznania dla firmy Pizza Brakes za zorganizowanie przewodów z dnia na dzień i naprawdę profesjonalną i miła obsługę. Polecam.
Ponieważ na zlot jadę w piątek rano, dlatego w czwartek przed północą zacząłem rozkładać klucze. Poszło gładko. Było:
jest:
Tylne przewody trochę dłuższe niż oryginalne i nieco inaczej się układają. Mam nadzieję, że HEL celowo robi je według własnej miary :).
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym czegoś nie spierniczył, więc spierniczyłem. Przy ostatnim kole zapomniałem dolać płynu do zbiornika i zapowietrzyłem pompę ABS-u... @#$%!
Znacie jakiś dobry warsztat, który teraz odpowietrzy mi hamulce? :)
P.S. Słowa uznania dla firmy Pizza Brakes za zorganizowanie przewodów z dnia na dzień i naprawdę profesjonalną i miła obsługę. Polecam.
the right man in the wrong place...
Tu miał być krótki, ale zaczepny wpis o tym, jak za kilkanaście złotych, ku własnej uciesze, naprawiłem – wreszcie popsute, ze znikającym płynem chłodniczym i francuskie – "reno", wymieniając gumowy kapturek:
Guma, jak widać, ze starości sparciała i króciec obudowy termostatu (zupełnie niepotrzebny zresztą) stracił swoją zatyczkę. Wymieniając małą część (przy okazji zarekomenduję inwestycję w szczypce do obejm "clic-r"), pomyślałem sobie, że tylko takich usterek chciałbym podczas przygody z tym autem zaznawać... No i zaczęło się.
W tej samej chwili, kiedy po wymianie kapturka dolałem brakujące trzy litry płynu chłodniczego, na moich oczach pękł trójnik spryskiwaczy przedniej szyby:
Myślę sobie – zdarza się, ze starości sparciało – w końcu to już 10 lat – i trzeba wymienić. Krótka podróż do ASO i voila!:
Kiedy kończyłem montować rurki i przymierzałem się do przetestowania tak usprawnionego systemu, zorientowałem się, że ze zbiornika płynu spryskiwaczy kapie płyn. Jako urodzony optymista pomyślałem, że wraz z tym zbiegiem okoliczności nadarzyła się znakomita okazja, aby dokończyć wymianę żarówek kierunkowskazów, której ostatnim razem, z powodu rozcięcia ręki w kilku miejscach, nie udało mi się zrealizować:
Operacja jest banalnie prosta. Wymaga zdjęcia zderzaka i odkręcenia reflektora. Najstarsi członkowie klubu megane podobno robią to w niecałe dwie godziny. Mi jeszcze trochę do nich brakuje.
Wracając jednak do zbiornika spryskiwaczy – po zbliżeniu się do niego, zauważyłem, że z osuszacza klimatyzacji leci olej:
Tym razem musiałem skorzystać z mapy, poszukując alternatywnej drogi, aby kolejna podróż do sklepu z częściami nie przerodziła się w monotonię. Po kolejnej godzinie wróciłem z antidotum, niestety jak się okazało, dość kosztownym, bo osuszacz do RS-a kosztuje kilka razy więcej, niż do każdego innego samochodu:
W montażu i napełnieniu klimatyzacji pomógł mi "Autoryzowany Partner Renault" i muszę przyznać, że był to jeden z przyjemniejszych momentów tej historii. Zaskoczył mnie bowiem, zarówno rachunkiem – całkowicie zwyczajnym, jak i kilkoma gratisowymi wskazówkami, co w aucie trzeba sprawdzić i ewentualnie poprawić. Coś mi się zdaje się, że zmieniły się nieco czasy i w porównaniu do średniej z cenników "u Henia", ASO powoli przestają straszyć swoimi manierami. W każdym razie klimatyzacja zaczęła lepiej działać:
Wracając jednak do zbiornika spryskiwaczy – przez moment zdawało mi się, że po raz kolejny w ciągu ostatnich kilkunastu godzin drobnych napraw francuskiego "reno" zwyciężyłem ze stereotypem, bo po dociśnięciu pompki do zbiornika, płyn przestał kapać. Muszę przyznać, że nawet zgodne z prawdą było to wrażenie. Zupełnie nie przewidziałem jakkolwiek, że pompka również może się nagle popsuć! O ile przed kilkoma godzinami piskała płynem w pęknięty trójnik, tak nagle postanowiła się zaciąć... Pomyślałem jednak, że cóż – czasem nawet i pompka sparcieje. (Z racji ograniczonej długości posta, nad równie nagłym zatkaniem się rurki prowadzącej do tylnej szyby i próbami jej przedmuchania, nie będę się rozwodził).
Kolejna podróż do sklepu – tym razem starą drogą, bo z niewykorzystanych została mi jedynie opcja przez Górę Kalwarię, i:
Potem było już tylko z górki i bezkresna radość z posiadania samochodu na "f"... Oczywiście dopóki wsiadając do niego dnia następnego, nie zorientowałem się, że świeżo wymieniona żarówka nie miga, że kierunkowskaz wyłącza tempomat, a prawy "stop" się nie świeci.
Nie mam zapisu wszystkich słów, ani zdjęć z próby wyjaśnienia, co tak właściwie tam zaszło i czego francuskim inżynierom zabrakło. Uwieczniłem jedynie sparciały styk migacza:
i nową technikę torowania dostępu do niego:
(Chyba właśnie tak muszą robić to w ASO, bo podobno mieszczą się w niecałej godzinie...)
Na podsumowanie tej niezbyt krótkiej historii, spy shot poprawiający (mój) humor:
...ale to już zupełnie inna opowieść.
P.S. Czy wspominałem o zerwanym gwincie mocowania osłony pod silnikiem? :)
Guma, jak widać, ze starości sparciała i króciec obudowy termostatu (zupełnie niepotrzebny zresztą) stracił swoją zatyczkę. Wymieniając małą część (przy okazji zarekomenduję inwestycję w szczypce do obejm "clic-r"), pomyślałem sobie, że tylko takich usterek chciałbym podczas przygody z tym autem zaznawać... No i zaczęło się.
W tej samej chwili, kiedy po wymianie kapturka dolałem brakujące trzy litry płynu chłodniczego, na moich oczach pękł trójnik spryskiwaczy przedniej szyby:
Myślę sobie – zdarza się, ze starości sparciało – w końcu to już 10 lat – i trzeba wymienić. Krótka podróż do ASO i voila!:
Kiedy kończyłem montować rurki i przymierzałem się do przetestowania tak usprawnionego systemu, zorientowałem się, że ze zbiornika płynu spryskiwaczy kapie płyn. Jako urodzony optymista pomyślałem, że wraz z tym zbiegiem okoliczności nadarzyła się znakomita okazja, aby dokończyć wymianę żarówek kierunkowskazów, której ostatnim razem, z powodu rozcięcia ręki w kilku miejscach, nie udało mi się zrealizować:
Operacja jest banalnie prosta. Wymaga zdjęcia zderzaka i odkręcenia reflektora. Najstarsi członkowie klubu megane podobno robią to w niecałe dwie godziny. Mi jeszcze trochę do nich brakuje.
Wracając jednak do zbiornika spryskiwaczy – po zbliżeniu się do niego, zauważyłem, że z osuszacza klimatyzacji leci olej:
Tym razem musiałem skorzystać z mapy, poszukując alternatywnej drogi, aby kolejna podróż do sklepu z częściami nie przerodziła się w monotonię. Po kolejnej godzinie wróciłem z antidotum, niestety jak się okazało, dość kosztownym, bo osuszacz do RS-a kosztuje kilka razy więcej, niż do każdego innego samochodu:
W montażu i napełnieniu klimatyzacji pomógł mi "Autoryzowany Partner Renault" i muszę przyznać, że był to jeden z przyjemniejszych momentów tej historii. Zaskoczył mnie bowiem, zarówno rachunkiem – całkowicie zwyczajnym, jak i kilkoma gratisowymi wskazówkami, co w aucie trzeba sprawdzić i ewentualnie poprawić. Coś mi się zdaje się, że zmieniły się nieco czasy i w porównaniu do średniej z cenników "u Henia", ASO powoli przestają straszyć swoimi manierami. W każdym razie klimatyzacja zaczęła lepiej działać:
Wracając jednak do zbiornika spryskiwaczy – przez moment zdawało mi się, że po raz kolejny w ciągu ostatnich kilkunastu godzin drobnych napraw francuskiego "reno" zwyciężyłem ze stereotypem, bo po dociśnięciu pompki do zbiornika, płyn przestał kapać. Muszę przyznać, że nawet zgodne z prawdą było to wrażenie. Zupełnie nie przewidziałem jakkolwiek, że pompka również może się nagle popsuć! O ile przed kilkoma godzinami piskała płynem w pęknięty trójnik, tak nagle postanowiła się zaciąć... Pomyślałem jednak, że cóż – czasem nawet i pompka sparcieje. (Z racji ograniczonej długości posta, nad równie nagłym zatkaniem się rurki prowadzącej do tylnej szyby i próbami jej przedmuchania, nie będę się rozwodził).
Kolejna podróż do sklepu – tym razem starą drogą, bo z niewykorzystanych została mi jedynie opcja przez Górę Kalwarię, i:
Potem było już tylko z górki i bezkresna radość z posiadania samochodu na "f"... Oczywiście dopóki wsiadając do niego dnia następnego, nie zorientowałem się, że świeżo wymieniona żarówka nie miga, że kierunkowskaz wyłącza tempomat, a prawy "stop" się nie świeci.
Nie mam zapisu wszystkich słów, ani zdjęć z próby wyjaśnienia, co tak właściwie tam zaszło i czego francuskim inżynierom zabrakło. Uwieczniłem jedynie sparciały styk migacza:
i nową technikę torowania dostępu do niego:
(Chyba właśnie tak muszą robić to w ASO, bo podobno mieszczą się w niecałej godzinie...)
Na podsumowanie tej niezbyt krótkiej historii, spy shot poprawiający (mój) humor:
...ale to już zupełnie inna opowieść.
P.S. Czy wspominałem o zerwanym gwincie mocowania osłony pod silnikiem? :)
the right man in the wrong place...
ło masz. ale przygody. ale cierpliwosci ci Paweł nie brakuje
Jak mi ten samochód podnosi adrenalinę. Wy też się trzęsiecie jak wychodzicie z auta? Bo mnie drżą ręce i cały jakiś roztrzęsiony.
https://www.mazdaspeed.pl/forum/viewtop ... 0&t=115720
http://www.youtube.com/watch?v=ZhyGC3jS ... r_embedded
https://www.youtube.com/watch?v=jj-Hbid ... iwowarczyk
https://www.mazdaspeed.pl/forum/viewtop ... 0&t=115720
http://www.youtube.com/watch?v=ZhyGC3jS ... r_embedded
https://www.youtube.com/watch?v=jj-Hbid ... iwowarczyk
I dlatego właśnie nie cierpie francuskiej motoryzacji. Ale widzę, że trafił swój na swego i nie widzę ogłoszenia o sprzedaży. :–)
-
Blue inside & red outside!
- Od: 12 lis 2011, 14:36
- Posty: 3819 (129/80)
- Skąd: Wrocław
- Auto: Jest: Mazda 6 2.5 Sky-G SkyPassion 2016
Była: Mazda 3 1.6 MZR Kirei 2011
aż mnie zatkało...
Życzę cierpliwości w dalszej walce z autem na R...
Życzę cierpliwości w dalszej walce z autem na R...
Skoda Rapid , Mii FR-line 1.0
byly: Mazda 323 BG, Tribute, M6 GG, M5 CR i M2 DE, SEAT Mii SE 1.0, Seat Toledo NH S 1.2
byly: Mazda 323 BG, Tribute, M6 GG, M5 CR i M2 DE, SEAT Mii SE 1.0, Seat Toledo NH S 1.2
W Lagunie (II) też wesoło było... Kiedyś 45 minut na mrozie, na stacji benzynowej w nocy – bo policja pilnowała... Nigdy więcej.
Ostatnio edytowano 12 sie 2015, 21:31 przez KMBak, łącznie edytowano 1 raz
-
Blue inside & red outside!
- Od: 12 lis 2011, 14:36
- Posty: 3819 (129/80)
- Skąd: Wrocław
- Auto: Jest: Mazda 6 2.5 Sky-G SkyPassion 2016
Była: Mazda 3 1.6 MZR Kirei 2011
I weź tu powiedz żonie że idziesz tylko na chwilę do garażu Coś wiem na ten temat
piwo napisał(a): ale przygody. ale cierpliwosci ci Paweł nie brakuje
Przy Twoich ostatnich, to sam przyznasz, że przyjemny pikuś, z którego można sobie pożartować ;).
KMBak napisał(a):I dlatego właśnie nie cierpie francuskiej motoryzacji.
No niestety. Wszędzie tam, gdzie Francuzi skorzystali z niemieckich lub japońskich poddostawców, jest co robić ;). Szczęśliwie po prostu idzie się do sklepu, ewentualnie aso i kupuje co potrzeba, bo ceny części są na w miarę realnym poziomie. Chociaż w sumie nie wiem, czy mogę oceniać, bo RS-y są składane ręcznie i podobno ich jakość i niezawodność są (czy raczej były) nie do porównania z "seryjnymi" egzemplarzami.
nemi napisał(a):chyba wcale nie było tak usterkowe jak mi się wydawało
Też mi się tak wydaje ;).
the right man in the wrong place...
Paweł napisał(a):No niestety. Wszędzie tam, gdzie Francuzi skorzystali z niemieckich lub japońskich poddostawców, jest co robić .
Mistrzostwem jest to jak Laguna II swoimi kontrolkami ciśnienia ogumienia powiadomiła mnie kiedyś o braku 3 z 4 kół. Kocham "reno".
A Twój wpis był dla mnie jak to:
-
Blue inside & red outside!
- Od: 12 lis 2011, 14:36
- Posty: 3819 (129/80)
- Skąd: Wrocław
- Auto: Jest: Mazda 6 2.5 Sky-G SkyPassion 2016
Była: Mazda 3 1.6 MZR Kirei 2011
Kilka klipów z przejazdów w tegorocznych Rykach:
Mój prywatny przejazd zapoznawczy. Niestety doraźne naprawy zatrzymały mnie w domu do sobotniego południa i na imprezę trafiłem w jej trakcie.
Pierwszy przejazd na czas. Kamerkę pożyczyłem i używając jej po raz pierwszy niestety nie przewidziałem, że automatyczna ekspozycja całkowicie zignoruje widok przez przednią szybę :(. Można za to podziwiać moje wdzięczne ruchy. Chyba muszę pomyśleć o prawdziwych kubełkach :).
Drugi przejazd na czas... We wstępie krótki dialog z pasażerem na gapę ;).
Trzeci przejazd na czas. To kółko robiłem zaraz po drugim i niestety cywilne, rozgrzane opony zaczęły ostro płynąć. W połączeniu z nieodpartą chęcią popisania się w roli taksówkarza z Ułęża – której opanować nie pomogło nawet ostrzeżenie szykanę przed – mogło skończyć się tylko w jeden sposób... :).
Uderzenie w stos opon było stosunkowo mocne, więc kółko kończyłem szukając w pamięci aukcji z używanymi zderzakami i halogenami. Szczęśliwie do zrobienia jest tylko lakierowanie i wymiana grilla w zderzaku. Uff.
Gdybym zrobił kilka kółek więcej, to podejrzewam, że jedną, może dwie sekundy jeszcze bym urwał. Ale to i tak nie zmniejszyłoby przepaści do trzeciego podczas tych zawodów MariuSa.
Mój prywatny przejazd zapoznawczy. Niestety doraźne naprawy zatrzymały mnie w domu do sobotniego południa i na imprezę trafiłem w jej trakcie.
Pierwszy przejazd na czas. Kamerkę pożyczyłem i używając jej po raz pierwszy niestety nie przewidziałem, że automatyczna ekspozycja całkowicie zignoruje widok przez przednią szybę :(. Można za to podziwiać moje wdzięczne ruchy. Chyba muszę pomyśleć o prawdziwych kubełkach :).
Drugi przejazd na czas... We wstępie krótki dialog z pasażerem na gapę ;).
Trzeci przejazd na czas. To kółko robiłem zaraz po drugim i niestety cywilne, rozgrzane opony zaczęły ostro płynąć. W połączeniu z nieodpartą chęcią popisania się w roli taksówkarza z Ułęża – której opanować nie pomogło nawet ostrzeżenie szykanę przed – mogło skończyć się tylko w jeden sposób... :).
Uderzenie w stos opon było stosunkowo mocne, więc kółko kończyłem szukając w pamięci aukcji z używanymi zderzakami i halogenami. Szczęśliwie do zrobienia jest tylko lakierowanie i wymiana grilla w zderzaku. Uff.
Gdybym zrobił kilka kółek więcej, to podejrzewam, że jedną, może dwie sekundy jeszcze bym urwał. Ale to i tak nie zmniejszyłoby przepaści do trzeciego podczas tych zawodów MariuSa.
the right man in the wrong place...
Kurde... fajnie to jedzie i jeszcze ciekawiej brzmi Może się nie znam za bardzo ale wydaje mi się, że w tej kasie trudno o równie ciekawy samochód.
Dzięki za transport naszych zwłok z lotniska. Tak jak obiecałem nie będę pytał o sprzęt
Dzięki za transport naszych zwłok z lotniska. Tak jak obiecałem nie będę pytał o sprzęt
Nowe gumki na przód założone i dotarte:
Oczywiście Atlasy :). Pierwsze wytrzymały niecałe pół roku, w tym tylko dwie wizyty na torze (myślałem, że uda mi się więcej pojeździć). Używałem ich może niezbyt długo, ale mam skondensowane przemyślenia na temat tych opon – są idealne do codziennej jazdy, bardzo dobre na mokrym i suchym. Jedyna słabość jaką w nich ostatecznie mogę wskazać, to wyraźna utrata właściwości po mocnym nagrzaniu i szybkie zużycie. Warto zaznaczyć jednak, że mimo skatowania na lotnisku (i dziurach w mieście), nie pojawiło się na nich żadne uszkodzenie, żadna wyrwa, a boczna ścianka nie była przytarta dalej niż do widocznego na zdjęciu paska na barku. Można więc na tym jeździć po mieście i szosie, jak na najlepszej "markowej" gumie. Do ostrej zabawy trzeba mieć jednak coś innego.
Przy okazji zrobiłem zbieżność, bo przed zlotem wymieniłem drążki kierownicze:
Pan w serwisie koniecznie chciał się wykazać – szczególnie, kiedy dowiedział się, że końcówki wkręcałem na ilość obrotów policzoną przy demontażu – w efekcie czego musiał swoją robotę powtarzać...
Również przed zlotem zmieniłem klocki, bo ze starych niewiele zostało. Docieranie odbyło się więc w Rykach 8-).
Narąbałem się przy tym jak głupi, bo trzy z czterech pinów trzymających klocki ledwo udało się wybić, a czwarty wymagał rozwiercenia. Włoski hamulec we francuskim aucie, psiamać!
Założyłem Ferodo DS Performance (dawne DS2000). Czucie na pedale odpowiednie, nie wymagają dogrzewania, nie wykazują fadingu – ale już fabryczne okładziny pod tym względami nie są wcale ułomne. Jedynie czasami potrafią delikatnie zapiszczeć, ale jest to do przyjęcia.
Na koniec za to lepsza ciekawostka, która zresztą była główną przyczyną dotarcia do Ryk dopiero pod koniec zlotu:
Wywaliło mi smar z przegubu wewnętrznego jego lewą stroną (sic!). Wydostał się on przez wieloklin, który jest uszczelniony jedynie oringiem. Prawdopodobnie sam się do tego przyczyniłem w zeszłym roku, nabijając bezwładnościowo na półoś łożysko podpory przy pomocy rury. Wieloklin musiał się wtedy lekko wysunąć z kielicha. Dziwne, jak w sumie niedużej siły do tego potrzeba...
Nie mając w sobotni poranek zlotowy za wiele czasu i możliwości rozwiązania tego problemu (kiedy już doszedłem do siebie po ustaleniu skąd tam wziął się smar), zmontowałem to na odrobinę kleju do gwintów, licząc że jakoś wytrzymie ;)... No nic, bywa, a człowiek uczy się o wyciekach w samochodzie przez całe życie :).
Oczywiście Atlasy :). Pierwsze wytrzymały niecałe pół roku, w tym tylko dwie wizyty na torze (myślałem, że uda mi się więcej pojeździć). Używałem ich może niezbyt długo, ale mam skondensowane przemyślenia na temat tych opon – są idealne do codziennej jazdy, bardzo dobre na mokrym i suchym. Jedyna słabość jaką w nich ostatecznie mogę wskazać, to wyraźna utrata właściwości po mocnym nagrzaniu i szybkie zużycie. Warto zaznaczyć jednak, że mimo skatowania na lotnisku (i dziurach w mieście), nie pojawiło się na nich żadne uszkodzenie, żadna wyrwa, a boczna ścianka nie była przytarta dalej niż do widocznego na zdjęciu paska na barku. Można więc na tym jeździć po mieście i szosie, jak na najlepszej "markowej" gumie. Do ostrej zabawy trzeba mieć jednak coś innego.
Przy okazji zrobiłem zbieżność, bo przed zlotem wymieniłem drążki kierownicze:
Pan w serwisie koniecznie chciał się wykazać – szczególnie, kiedy dowiedział się, że końcówki wkręcałem na ilość obrotów policzoną przy demontażu – w efekcie czego musiał swoją robotę powtarzać...
Również przed zlotem zmieniłem klocki, bo ze starych niewiele zostało. Docieranie odbyło się więc w Rykach 8-).
Narąbałem się przy tym jak głupi, bo trzy z czterech pinów trzymających klocki ledwo udało się wybić, a czwarty wymagał rozwiercenia. Włoski hamulec we francuskim aucie, psiamać!
Założyłem Ferodo DS Performance (dawne DS2000). Czucie na pedale odpowiednie, nie wymagają dogrzewania, nie wykazują fadingu – ale już fabryczne okładziny pod tym względami nie są wcale ułomne. Jedynie czasami potrafią delikatnie zapiszczeć, ale jest to do przyjęcia.
Na koniec za to lepsza ciekawostka, która zresztą była główną przyczyną dotarcia do Ryk dopiero pod koniec zlotu:
Wywaliło mi smar z przegubu wewnętrznego jego lewą stroną (sic!). Wydostał się on przez wieloklin, który jest uszczelniony jedynie oringiem. Prawdopodobnie sam się do tego przyczyniłem w zeszłym roku, nabijając bezwładnościowo na półoś łożysko podpory przy pomocy rury. Wieloklin musiał się wtedy lekko wysunąć z kielicha. Dziwne, jak w sumie niedużej siły do tego potrzeba...
Nie mając w sobotni poranek zlotowy za wiele czasu i możliwości rozwiązania tego problemu (kiedy już doszedłem do siebie po ustaleniu skąd tam wziął się smar), zmontowałem to na odrobinę kleju do gwintów, licząc że jakoś wytrzymie ;)... No nic, bywa, a człowiek uczy się o wyciekach w samochodzie przez całe życie :).
the right man in the wrong place...
Dzięki temu, że usłyszałem głos, który kazał mi wejść na allegro (swoją drogą słyszę go co kilkanaście minut), weszedłem w posiadanie tzw. "kultowych" i "unikatowych" felg z R26R (w światku fanów marki Renault jest to coś, jak u nas GG/GY bez rdzy):
Tym, którzy jeżdżą mazdami przypomnę tylko, że chodzi o wersję, w której nie było kanapy, radia, zapalniczki, szklanych szyb i innych zbytecznych bzdetów:
Chwalę się więc i zakładam na nie moje Atlasy :), z którymi zaprzyjaźniłem się na tyle, że postanowiłem więcej nie męczyć ich na torach, a przeznaczyć do tego celu coś mniej markowego :). Problem w tym, że drugi zdobyczny komplet felg, na który polowałem nota bene przez półtora roku, a który zdecydowałem się przeznaczyć pod ten cel, domaga się odmalowania:
Tutaj pytanie – na jaki kolor najlepiej?
Tym, którzy jeżdżą mazdami przypomnę tylko, że chodzi o wersję, w której nie było kanapy, radia, zapalniczki, szklanych szyb i innych zbytecznych bzdetów:
Chwalę się więc i zakładam na nie moje Atlasy :), z którymi zaprzyjaźniłem się na tyle, że postanowiłem więcej nie męczyć ich na torach, a przeznaczyć do tego celu coś mniej markowego :). Problem w tym, że drugi zdobyczny komplet felg, na który polowałem nota bene przez półtora roku, a który zdecydowałem się przeznaczyć pod ten cel, domaga się odmalowania:
Tutaj pytanie – na jaki kolor najlepiej?
the right man in the wrong place...
Może coś agresywnego... Czerwony, niebieski... Choć wtedy przydałby się jakiś detal na aucie pod kolor.
Ostatnio edytowano 17 mar 2016, 15:01 przez KMBak, łącznie edytowano 2 razy
-
Blue inside & red outside!
- Od: 12 lis 2011, 14:36
- Posty: 3819 (129/80)
- Skąd: Wrocław
- Auto: Jest: Mazda 6 2.5 Sky-G SkyPassion 2016
Była: Mazda 3 1.6 MZR Kirei 2011
Kto przegląda forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości