Auto postało troszkę w garażu, w ub. wtorek odwiedził mnie rzeczoznawca aby "zerknąć" na rozbitka i sporządzić wycenę, która jak to zazwyczaj bywa jest strasznie odrealniona i okrojona do maxa.
Wystarczy gdy napiszę, że za wszystkie prace blacharsko lakiernicze oszacowana kwota opiewa na trochę powyżej 500zł, gdzie prócz wymiany lampy będzie trzeba wymienić zderzak, naprawić błotnik a każdy lakiernik policzy sobie za całe dwa malowane elementy..
No nic, może warto powalczyć o więcej...
W związku z tym, że od kilku tygodni leżał u mnie skrzętnie skitrany kartonik z nowymi amortyzatorami do auta zdecydowałem się wymienić je, bo auto i tak uziemione.
Stare amortyzatory dawały radę, ale wiedziałem, że prawy tylny jest zaolejony, stąd decyzja o wymianie tyłu – z drugiej strony mając świadomość, że przednie amory przejechały taki sam dystans co tylne (w każdej chwili mogę spodziewać się problemu a dodatkowo osłony przeciwkurzowe w zasadzie na nich już nie istniały )stwierdziłem, że trzeba ogarnąć wszystkie cztery naraz.
Na przód wpadły Sachsy w osłonach przeciwkurzowych Febest, tył musiał zadowolić się Monroe'ami .
Prace zajęły mi dwa dni, bo prócz samej wymiany dokonywałem też pomiarów sprężyn zamontowanych na aucie.
Docelowo myślę o podniesieniu auta o kilkanaście mm aby bezpieczniej pokonywać miejskie zasadzki..
Miałem również w planach wymienić klocki hamulcowe, ale brakło mi na to czasu a chyba bardziej niż czasu to brakowało ochoty.
Pracę przebiegały planowo i w zasadzie bez niespodzianek.
Jedyną trudniejszą pracą było zamontowanie tylnej sprężyny,która uprzednio zdemontowana i rozprężona nie chciała dobrowolnie wskoczyć na swoje miejsce i musiałem pogłówkować,żeby sposobem wstawić ją tam skąd ją wyjąłem.
Dało radę, ale w takich sytuacjach przydałaby się pomocna dłoń a tej niestety w pobliżu nie było.
Musiałem ogarnąć temat sam co spowodowało nieoczekiwany poślizg czasowy.
Oba łożyska McPersona również zostały wyczyszczone i nasmarowane – będą bezpiecznie pracowały jeszcze przez długie dystanse.
Pogoda nie rozpieszczała, gorąco i parno, że zdechnąć można, życie w tropikach nie dla mnie, lepiej czułbym się w Skandynawii..
Po civic forum krążą plotki, że na tył Ufo pasują sprężyny od Skody Octawii, więc miałem takie przygotowane żeby podmienić jeśli te plotki by się potwierdziły.
Niestety, do klasycznego Ufo w hb może i pasują (nie mam jak sprawdzić) na pewno natomiast nie pasują do civica VIII w sedanie którym ja jeżdżę..
Zanim zacząłem zabawę w wymianę pomierzyłem wysokość auta od posadzki do krawędzi błotników, żeby mieć jakąkolwiek wstępną informację przy ew. zmianie wysokości auta i jakiś punkt zaczepienia.
Po pomiarze okazało się, że mówiąc kolokwialnie "auto jest krzywe " – bo krzywo stoi względem posadzki
I tak, na przedniej osi błotnik lewy stoi o 19mm niżej niż prawy a na tylnej osi również lewy jest niżej o 15mm.
Czyli auto przechylony jest na lewą stronę.
Ot taka ciekawostka, bo w codziennym użytkowaniu nie było to w żaden sposób odczuwalne ani podczas szybkiej jazdy pozamiejskiej ani podczas poruszania się w terenach zurbanizowanych.
Generalnie to zdziwiłem się odczytując wyniki bo totalnie się tego nie spodziewałem.
Po wymianie amortyzatorów wysokości na każdej z obu osi wyrównały się.
Zdemontowane amortyzatory zaskoczyły mnie swoją stanem technicznym.
Wszystkie łącznie z wylanym stawiał równy opór podczas ściskania i powoli wracały do wyjściowej pozycji a ich zachowanie w niczym nie odbiegało od tych które kupiłem do założenia.
Może pośpieszyłem się z wymianą, no już za późno- przynajmniej wiem, że są nowe założone i mam nadzieję, że przejadę na nich kolejne 180kkm jak na starych (które ukryłem w garażu na klasyczne "w razie czego"

).
Trudno również odnieść się do tak wykonanego garażowego testu tłumienia, bo przecież na amortyzatory w aucie działają inne siły niż tylko siła ramion i grawitacja..
Test drogowy nie wykazał jakiejś super poprawy – oczekiwałem efektu "WOW" którego nie było, chociaż mam wrażenie, że przy prędkościach 120+ auto jest stabilniejsze i nie zauważyłem "pływania " tyłu które zaczynałem odczuwać na starych amorach.
Z drugiej strony spodziewałem się lekkiego utwardzenia pracy zawieszenia, a stało się ono chyba trochę bardziej przyjemnie miękkie, wręcz zbyt miękkie..
Praca na pewno nie poszła na marne, w ostatnim czasie auto dostało już nowe opony letnie, nowe amortyzatory, płyny i oleje, a jesienią zajmę się w końcu hamulcami – planuję przetoczenie wszystkich tarcz i zamontowanie klocków brembo na przód i tył.
Klocki oczywiście od 2 miesięcy czekają na swoją kolej dojrzewając jak dobre wino przed użyciem.
Teraz jeszcze powinienem wykonać kontrolę geometrii podwozia, bo po amorach powinno się to uczynić.
Zaczekam aż się wszystko ułoży i dopasuje, niedługo mam przegląd techniczny więc może połączę razem ze sobą wizytę w SKP i geometrię podwoziową.
Na koniec trochę zdjęć.