ZdzichuZ napisał(a):z wyborem opon to patrząc na stan Goodyear u mnie z tyłu nie polecam.
Zakładam, że geometria jest ok – to zła informacja, że GY na psy zszedł skoro 4-letnie wyglądają jak 7-o latki nokiana ..
Napisz proszę jakie GY masz na tym wolwie założone, to będę unikał..
Dopisano 26 kwi 2024 23:21:Dwa dni przesiedziałem w garażu...
No nie, nie przesiedziałem – boli wszystko tylko nie dooopa..
Na pierwszy ogień poszła wymiana oleju silnikowego i filtra oleju, dalej upuściłem płynu z chłodnicy, bo plan zakładał manewry przy przepinaniu reduktora.
Od końca ub roku zaczął wariować czujnik temp reduktora i przez ostatnie miesiące przełączałem na gaz "z palca" jak w II generacji lpg..
Zaplanowałem wymianę reduktora i wstawienie go w takim miejscu, żeby można było go zobaczyć, dotknąć, podregulować ciśnienie a gdyby jeszcze się dało czujnik wymienić bez demontażu, to już byłby luksus..
Do tej pory nawet podniesienie ciśnienia wiązało się z demontażem koła, odpinaniem nadkola i próbą trafiania w miejsce na inbus, bo z pozycji leżącej na zewnątrz nie widać reduktora w środku zamontowanego. Lutowanie czujnika, to praca na dwie osoby – ja trzymałem odkręconego z komory silnika i uniesionego redka, a kolega lutował dwa pieprzone kabelki..
Od góry żadnej możliwości dostępu..
Miejsce samo w sobie dobre, ale tylko gdy podzespoły działałyby bez awarii..
Niestety miejsca jak na lekarstwo (lub reduktor ze 3 razy za duży), tak że znalazłem miejsce tylko na grodzi silnikowej za puszką filtra powietrza.
Miejsce spełnia jako tako warunki, bo małpia ręka dotrze z imbusem podregulować a czujnik jest widoczny, więc może po demontażu puchy filtra dojdę kluczykiem..
Przepinanie to była jakaś masakra. nic nie pasowało, węże za długie, średnice za małe (lub złączki za duże) każde połączenie napychane siłowo, ale żeby to se chciało jako tako wchodzić – było zupełnie odwrotnie. Namęczyłem się, nakombinowałem ale zrobiłem..
Wcześniej kupiłem używanego TUR'a, założyłem zestaw naprawczy wcześniej dokładnie myjąc wnętrze reduktora. Trochę go wewnątrz zmodyfikowałem – ciekaw jestem czy poprawiłem fabrykę, czy nie – wyjdzie w praniu..
Na korpus reduktora założyłem ocieplinę. Koszulkę na wymiar wykonałem z klejonych do siebie na gorąco dociętych kawałków pianki do C.O. i dodatkowo dałem w szarą taśmę, żeby wyglądało jeszcze bardziej swojsko..
Czujnik temperatury polutowałem do odcinka przewodu zakończonego wtyczką hermetyczną. Po stronie instalacji będzie adekwatne gniazdo. Późniejsza wymiana czujnika nie będzie wiec wymagała każdorazowo lutowania do instalacji tak jak do tej pory a wystarczy polutować w domu do obciętej wtyczki i wkręcić na gotowo w gwint reduktora. Ostatni czujnik wytrzymał około pół roku i zaczął wariować, więc nie wykluczone, że następne również będą słabej jakości.
Wybrane miejsce ma swoje atuty – bardzo blisko wpięcia w instalację; w zasadzie wykorzystałem tylko dwa kawałki węża profilowanego (kolanko gumowe z różną średnicą wejść) po 15cm bo musiałem wyrobić zakręt do wejścia nagrzewnicy i z drugiego króćca wyjść do silnika.
Nie da się też ukryć, że poprzednie wpięcie miało nieszczelności – co najmniej 4 połączenia podkapywały, bo średnice nie były idealnie dobrane. Niby kupując zamawiasz wszystko w potrzebny rozmiar, ale gdy składasz, to albo za ciasne albo za luźne. Nawet sprężyste mocne i ciasne opaski nie poprawiały sytuacji, choć może to dzięki nim tylko kapało a nie leciało ciurkiem..
Teraz jest mniej łączeń a średnice w zasadzie wszędzie na wcisk. Czas pokaże czy jest lepiej.
Reduktor na widoku i dostępny od góry z komory silnika bez przymusu podnoszenia auta i demontażu kół.
Oczywiście jakieś duże prace będą wymagały wyjęcia puchy filtra powietrza albo nawet przepustnicy, ale to tylko 5 śrubek i 4 opaski, więc do obskoczenia w krótkim czasie na stojąco..
Miałem też inny problem z układem chłodzenia.
Zlokalizowałem wyciek z dolnego przyłącza chłodnicy. Korozja zeżarła opaskę sprężystą degradując ją do tego stopnia, że ledwo trzymała..
Dolewałem płynu bo dostęp tylko z kanału a to aktualnie luksus dla nielicznych..
Jak tylko nadarzyła się okazja to podmieniłem opaskę na inną upuszczając płynu z chłodnicy.
Każde uzupełnienie ilości w zasadzie inną cieczą. Raz petrygo, raz borygo jeszcze później inny marketowiec..
Przy okazji prac z reduktorem warto wymienić płyn na jeden dobry i konkretny.
Dziś spuściłem całą zupę z układu, wyjąłem wkład termostatu i zalałem całość wodą demineralizowaną.
Udało mi się też zmontować na powrót wtryski lpg wcześniej wywalone dla zwiększenia pola manewru przy "rwaniu" starego reduktora.
Wskoczył też nowy filtr fazy lotnej KME 14x12/12 i poprowadziłem zasilanie do wtrysków z obu stron listwy.
Może przesada, ale bywało, że spadki podczas ostrej jazdy były tak duże, że zapętlało wtryski przy 6000 obrotów (ciśnienie spadało z 1,25 do 0,8 bar na listwie).
Wielokrotnie sprawdzałem na różnych filtrach i nic ne pomagało; co ciekawe, bez filtra nie było znacznie lepiej..
Gdy np na 2/3-im biegu przeciągnąłem przez 10 sekund na pełnej mocy to nie było zmiłuj – brakowało gazu..
Taka jazda często się nie zdarza, ale dla własnej satysfakcji zmodyfikowałem tak aby zwiększyć możliwości stabilnej pracy tym bardziej, że okazja do prac w sam raz.
Niezmiernie ucieszyłem się, że auto odpaliło bez problemów i bez błędów.
Wycieków wody nie stwierdziłem (na łączeniu obudowy termostatu się wilgoć wyciskała, bo sam termostat jednocześnie uszczelnia to połączenie a wkład wyjąłem, żeby pompa mieszała wodę w całym układzie od samego uruchomienia auta).
Po przejściu na LPG wtryski układ zaczął wariować. Cewka elektrozaworu co chwilę rozłączała, wtryski się gubiły, silnik falował.. Myślę, że była to kwestia nowego zregenerowanego reduktora, zapowietrzenia i "układania" się membran.
Dodatkowo ciśnienie było znacznie wyższe, dobrze że można teraz ręką sięgnąć, da się podregulować na pracującym silniku, więc nie czekając zmniejszyłem do wcześniejszego 1,25bar.
Po krótkiej walce i obniżeniu ciśnienia wszystko się uspokoiło i zaczęło normalnie pracować.
Wygrzałem i odpowietrzyłem układ a gdy temp silnika przekroczyła 90stC wyłączyłem silnik.
Jutro odpalę na 3 minutki, żeby woda zabrała ze sobą wszelki wzburzony syf i spuszczę zanim silnik się nagrzeje.
Układ zaleję DYNAGEL 2000, powinno być co najmniej dobrze.
Następne dni to również prace przy aucie.
Czas wykonać kontrolę luzów zaworowych (chyba ponad 60tys km od ostatniej kontroli), zająć się drobnymi wyciekami oleju (cieknie z zaślepki obudowy rozrządu, spod korpusu zaworu I-VTEC a uszczelka pokrywy zaworowej pamięta chyba linię producyjną)
Jest zatem co robić a czas nagli bo weekend majowy za pasem