Witam po krótkiej przerwie. Znowu coś tam podłubałem. Jako, że praca mojego Millera coraz bardziej przypominała dźwięk młocarni postanowiłem zająć się głowicami. Zestaw uszczelek leżał już na półce jakieś pół roku.
W planach było docieranie zaworów bo miałem słabą kompresję na jednym cylindrze, szlifowanie głowicy i regulacja luzów, no i wymiana uszczelnień w kompresorze, które zresztą też trochę czekały na montaż .
Niestety wraz z postępem prac zaczęły się piętrzyć problemy.
Sam silnik był strasznie zapuszczony i obrzygany olejem i wszelkim syfem.
Po zdjęciu głowic okazało się, że na tłokach jest bardzo gruba warstwa spalonego oleju.
Nie mogłem tego tak zostawić i zapadła decyzja o demontażu tłoków (to był dopiero początek problemów). Po zdjęciu miski olejowej trzeba odkręcić blaszaną osłonę by dostać się do korbowodów. Osłona jest przykręcana szpilkami trzymającymi jednocześnie dwie połówki bloku w kupie. Jak że byłem zdziwiony gdy okazało się, że śruby można było odkręcić palcami ! Trochę się podłamałem, ale myślę trudno- wywalamy silnik. Nie jest to wcale takie łatwe bez wyciągania skrzyni z powodu braku miejsca. Trzeba wszystko poodkręcać do gołego bloku.
Problemów ciąg dalszy. po wyjęciu silnika i umyciu komory okazało się, że tylna podpora skrzyni jest pęknięta. Na domiar złego gwinty pod dwie z trzech śrub mocujących były wyciągnięte. Masakra
Łapa została zespawana a gwinty naprawione przy użyciu sprężynek heli coil.
Ciąg dalszy nastąpi