Mazda 626 GE FS '92 – Babunia

Tak więc 4.06.2015 stałem się przypadkowo posiadaczem kolejnej Madziary. Auto odkupiłem od ojca mojej kobiety, za cenę złomu. Nie wiem czy dobrze zrobiłem, pewnie z szacunku dla konstruktora... Jak nią wracałem to faktycznie dało się poczuć że to złom
Hamulce trzymały na potęgę, ręcznego brak, kierownica krzywo, opony łyse, luzy w układzie kierowniczym... Przejechałem przez ścieżkę diagnostyczną i wypatrzyłem co do wymiany. Następnie niewiele myśląc kupiłem i wymieniłem niezbędne części (trochę ciężko było gdyż motorykę lewej łapy ogranicza mi aktualnie gips 
Zrobione:
-drążek kierowniczy prawy (555)
-reperaturki zacisków przód kpl z tłoczkami (Frenkit)
-klocki przód (Alfa)
-sworzeń wahacza LP (Oyodo)
-przegub wewnętrzny prawy (JPN)
-opony przód /ścięte przez luzy w zawieszeniu/
Wyregulowałem wolne obroty (tak tak, TEN do masy
, wyrzuciłem odpustowe gadżety typu dodatkowe światło stop czy zapachy które łamią kratki nawiewu), wrzuciłem radio BOSE które czekało w szafie na okazję, zrobiłem geometrię, badanie techniczne, no i jest! Uratowana od huty. Podłoga o dziwo zdrowa, podłużnicę lewą muszę ciut podspawać. Poszukuję jeszcze paru części, ale to na spokojnie. Póki co śmiga jak szalona. Na blacie 300tys, silnik bezszelestny, kopcenia brak, ubytków oleju ponoć też brak
Zobaczymy co z tego wyjdzie dalej.
Zrobione:
-drążek kierowniczy prawy (555)
-reperaturki zacisków przód kpl z tłoczkami (Frenkit)
-klocki przód (Alfa)
-sworzeń wahacza LP (Oyodo)
-przegub wewnętrzny prawy (JPN)
-opony przód /ścięte przez luzy w zawieszeniu/
Wyregulowałem wolne obroty (tak tak, TEN do masy