po dwumiesięcznym czytaniu i dokształcaniu się na tym forum czas nadszedł, bym podzielił się z Wami moim skarbem.
Zacznę jednak od informacji na temat zakupu i samego odnalezienia Waszego forum.
Otóż na początku października (wtorek 05/10/2010) znalazłem na otomoto ogłoszenie gościa, który chciał szybko sprzedać swoją Mazdę. Niestety (po obdzwonieniu wszystkich znajomych) nie udało mi się znaleźć transportu z Poznania pod Konin i dopiero następnego dnia zaciągnąłem własną rodzicielkę (tu ukłon w strone kumpli) na oględziny. Zakochany w Xedosie byłem od ponad roku i mimo prób zachowania zdrowego rozsądku przy zakupie wszystko o czym byłem w stanie myśleć to przyspieszenie, prędkość maksymalna i komfort jazdy. Na moje szczęście poprzedni właściciel zachował zimną krew i podchodził do transakcji jak do spedaży/zakupu zwykłego auta i sam wskazywał na jego wady (rdza na tylnych nadkolach i obu progach). Szczerze mówiąc po samym ogłoszeniu, które zamieścił, zdecydowany byłem autko zakupić, ale typowo polskie podejście (dłużej się zastanawiasz taniej kupisz) przedłużyło zakup do prawie godziny. Gość poinformował mnie o większości rzeczy, które będą odchudzać mój portfel (owe progi i nadkola, tylne hamulce, prawe przednie światło (tylko kwestia ustawienia), nienabita klimatyzacja i tym podobne [tiiit]. Jakieś tam jeszcze znalazłem (nie trułem go) drobne usterki, typu, tani, nie oddalający, wkład lewego lusterka itp.
Zapłaciłem, podziękowałem i odjechałem.
I w tym momencie muszę bić poklony. 15 minut po moim odjeździe gość zadzwonił żeby przeprosić, iz zapomniał dać mi komplet kół (alu z zimówkami), które dodawał w gratisie.
Trasa Konin – Jarocin (dłuższa, ale trzeba było o kogoś zahaczyć) – Poznań odbyła się bez większych ekscesów.
Następnego dnia zaplanowaną miałem trasę Poznań – Banie (powiat gryfiński woj. Zachodnio-Pomorskie), którą niejednokrotnie pokonywałem moją zasłużoną 205 1,9 w Dieslu w niecałe trzy godziny. Tym jednak razem (jeszcze wtedy bez CB) zajęło mi to dokładnie jedną godzinę i czterdzieści sześć minut (plus 200 zł i sześć puktów). Pracę tam zaplanowaną wykonałem i udałem się w trasę powrotną (na miejscu kupione CB uratowało me prawo jazdy). wszedłem do domu, prysznic wziąłem, jakiś tam sybstytut śniadania pochłonąłem i znów wsiadłem za kółko. Trzy minuty później, przednia łycha koparko-spycharki przeorała mi bok. Do wymiany przednie/tylne prawe drzwi, słupek, tylna prawa ćwiartka i dotychczas nie wymieniona antenka. Tydzień użerania się z PZU plus kolejny oczekiwania na naprawę i autko gotowe było do drogi [musiałem trochę do naprawy dopłacic, gdyż likwidatorzy w PZU nie rozumieja, że auto to trochę więcej niźli silnk i blacha (sam Pandą podjechał)]. Znów mogłem cieszyć się niszczeniem wszystkiego co stawało obok mnie na swiatłach do czasu.. no właśnie, do czasu pierwszych przymrozków. Poprzednik zamiast wymienic uszczelką przy nagrzewnicy, nasypał proszku klejącego do chłodnicy niszcząc przy okaji nagrzewnicę. Co za tym idzie jutro czeka mnie kolejny wydatek (1860 zł).
To już cała historia mego autka. Pozostaje mi tylko wkleić zdjęcia:

