Wczoraj, 4 rano – idealny początek dnia na zakup samochodu. Z na wpół sklejonymi oczami wypijamy szybką kawę, jeszcze tylko make-up i pakujemy się z ojcem na Zachodnim do pociągu do Wrocławia. Oto nasza wybranka, szósta w karierze Mazda, przez ostatnie 15 lat wspólnego pożycia z jedynym właścicielem zamieszkiwała w garażu znajdującym się parę minut drogi od Jeleniej Góry. Od nas jedyne 700 km.
Na szczęście południe kraju nie było tego dnia zbyt upalne, więc wspólnie z Andrzejem udaliśmy się w komfortową podróż do celu Galantem. Fragment A-4, górzyste krajobrazy, wąskie strużki dróg powiatowych... Wszystko inne niż u nas. Odwieczne pytanie przy zakupie używanego auta – czy warto? – powoli pukało do naszych głów, ale kilometry mijały bardzo szybko na żywiołowych rozmowach. Chcieliśmy nawet odkupić Galanta, który okazał się świetnym i zadbanym autem, ale właściciel nie wyraził woli sprzedaży
Pierwsze spotkanie oko w oko nie wykazało praktycznie żadnych różnic w porównaniu z opisem ogłoszenia/telefonicznym. Wszystko w porządku, soczysty czerwony lakier, czyste wnętrze, regularnie uzupełniana książka serwisowa, paragony na części. Nasze wzruszenie wzbudził szczególnie zapełniony pieczątkami dowód rejestracyjny, oryginalne 3 komplety kluczyków (!) i instrukcja obsługi od 626 GD RF, ponieważ na składzie salonu brakowało literatury do tego modelu. Cena nowego egzemplarza w podstawowej wersji 147 mln 800 tys. zł i taka też, dziewicza wersja trafiła w Bogdana ręce.
Parę kilometrów przed Wrocławiem rozstaliśmy się i z przestronnego, dynamicznego Mitsu przesiadłem tyłek do 323 – samochodu niezwykle spokojnego, którego brak wspomagania może w pierwszej chwili doskwierać... Jednak przez 600 km podróży ubyła zaledwie połowa baku auta (całość 55 l), zawieszenie okazało się sztywne i ciche, a jedynie karoseria wymaga odrobiny troski. Mam nadzieję, że jak nałożę warstwę kilku milimetrów wosku, to oślepnę

Cieszę się, że znaleźliśmy tak zachowany egzemplarz, a na twarzy ojca widziałem zadowolenie z zakupu auta dostosowanego do jego potrzeb. Nie mniejsze niż na mojej – teraz każdy z nas ma swoją Mazdę

Wielkie dzięki raz jeszcze dla Andrzeja za pomoc w dotarciu na miejsce i profesjonalne podejście do oględzin 323.