Czuję się prawie jak po stracie bliskiej osoby. Wiadomo, że to tylko blacha, ale byłem tak sentymentalnie związany z tym autem że koniec. Generalnie wygląda to tak:




Sory za jakość zdjęć ale robione moją wysłużoną nokią.
Mam mieszane uczucia. Rzeczoznawca na pewno orzeknie szkodę całkowitą ale jak znam życie ubezpieczyciel przeleje mi na konto 2000zł i tak to się skończy. Nie wiem co robić. Klepać to czy nie... wiadomo, że Polak potrafi, ale nie chcę ulepa, to był oryginalny lakier jeszcze z fabrycznymi naklejkami, kolor najlepszy jaki mogłem sobie wymarzyć (jeszcze czerwony ewentualnie), na wiosnę miała dostać czarne felgi...
Odnośnie pytań hien o sprzedaż

poczekam jak się sprawa rozwinie z ubezpieczalnią, ale potem jak najbardziej jestem skłonny oddać ją na części, najlepiej pasjonatom, tylko że nie bardzo wyobrażam sobie wysyłanie części typu silnik itp, technicznie nie ogarniałem jeszcze wysyłek takich ciężkich klamotów.
Co do nowego GTka. Ciężki temat, tą wyłowiłem po dwóch latach szukania, znalezienie zdrowego prawdziwego GT w hatchbacku w naszym kraju graniczy z cudem, a w Niemczech ceny oscylują w granicy 2500... euro. Poza tym jak mam być szczery straciłem że tak powiem wigor, w tą ładowałem każdy ponadprogramowy pieniądz, miała mieć dożywocie, chciałem specjalnie dla niej wynająć garaż żeby na ciepłe dni doprowadzać ją do możliwej perfekcji, a tu nagle wszystkie plany przekreślił mi debil, który skręcając w lewo na skrzyżowaniu nie uważał na jedyną rzecz na którą miał uważać.