Przyjechała z Niemiec, a moi znajomi patrzyli na mnie jak na dziwoląga, który kupuje „ japońca”,
„ auto na żyletki”, „ jednorazówkę”
Wybór nie był przypadkowy. Do firmy , w której wtedy pracowałam przyjeżdżała klientka nowiusieńką, czerwoną 323. Dopiero później zorientowałam się, że nasze autka są różne – pierwowzór był sedanem.
Przez wiele lat moja Mazda jeździła 365 dni w roku. Była naprawdę wiernym towarzyszem.
W 2014 roku znajomy założył stowarzyszenie miłośników starych aut a moja Mazda zbliżała się do 25 urodzin. Zapadła decyzja o odrestaurowaniu auta. Została rozebrana do gołej karoserii, podwozie wypiaskowane, zawieszenie ocynkowane i pomalowane. Wszystkie elementy odświeżone, wyczyszczone, gotowe do złożenia w całość …. I tu zaczęły się przysłowiowe schody – mechanik, który rozebrał auto nie miał już ochoty kontynuować pracy. Więc zabrałam się do roboty.
Pierwszy zamysł był taki, żeby chociaż postawić ją na kołach na jej 26 „ urodzinki”. A potem było już z górki...

Kilka miesięcy każdą wolną chwile spędzałam w garażu albo... na złomowisku, bo ciągle czegoś brakowało
We wrześniu 2016 roku moja Mazda zaliczyła swój pierwszy zlot. Od tego czasu była już na wielu zlotach, spotach i rajdach pojazdów zabytkowych
