Norreca napisał(a): [..] chyba ktos oglada inne mistrzostwa.... lub jest malkontentem

Z wszystkim się zgodzę, rzecz w tym że piękno kibicowania a raczej bycia fanem tej czy innej dyscypliny sprowadza się do tego, że każdy ma prawo odbierać to inaczej i oczekiwać innego rodzaju emocji. Jeden zachwyca się wyłącznie bramkami czy wynikiem rodem z hokeja, inny taktyką, grą zespołową czy pozostałymi niuansami z szatni bądź murawy, a jeszcze inny docenia wyłącznie przebłyski geniuszu Iniesty czy Ronaldo ..
Osobiście lubię jak w piłce jest wszystkiego po trochu, bo całość zwykle daje fajne widowisko. Natomiast na refleksje poturniejowe chyba faktycznie jeszcze ciut za wcześnie – i być może wyskoczyłem przed szereg – ale zwyczajnie czegoś mi w tym turnieju brakuje.
Norreca napisał(a):inna epoka inna pilka...
Ci co grali kiedys nie byli by tak efektowni dzis... gra sie zmienila... obroncy stali sie bardziej techniczni niz fizyczni a wszyscy pilkarze sa coraz szybsi wieksi i zwinniejsi... taktyka sie rozwija...
Od porównań do poprzedników nigdy się nie ucieknie. Słusznie prawisz, że w futbolu każda epoka (zwykle dekada) miała swój niepowtarzalny styl oraz wymiar.
Moim zdaniem, z tych które pamiętam lepiej niż "przez mgłę" lub VHS'ów ojca, to właśnie turnieje z lat 90 miały to coś. Być może mocniej zapadły mi w pamięć głównie z powodu, że na wakacjach biegałem po szkolnych boiskach, a po południu z ojcem, bratem czy kumplami zasiadało się przed ekranem i oglądało mecze, by kolejnego ranka jeden chciał być boiskowym Shearer'em bądź Gazzą, inny Bobanem, Stoickovem, Sukerem a jeszcze inny Kluivertem etc. Nie zapomnę dodać, że jeszcze się w międzyczasie w Sensibla grało, aż dłonie drętwiały i oczy były przekrwione
Ale wracając do meritum: co było dobre to wtedy na ME grało mniej zespołów, zwykle te bardziej utytułowane ekipy (tzw. starzy rutyniarze) lub te ówcześnie mocne (Czechy, Chorwacja), a najwięksi drwale i wyrobnicy pokroju ówczesnego zmarnowanego pokolenia w polskiej piłce zostawali w domu. Do tego gra nieraz brutalna bo przecież męska, stąd łokcie często gęsto uchodziły bezkarnie, a i zęby czasem za plecami sędziego latały

Teraz jeden z drugim się tego wystrzega, bo zaraz kamery, media opinia publiczna, a tym sposobem futbol stracił trochę z męskości. Gra była może trochę prosta ale dzięki temu szybsza piłka bez klepania z boku na bok i wyczekiwania na błąd przeciwnika. Tak jak wspominałem.. co kto lubi.
Ja do dziś z sentymentem wspominam turniej ME'96 w Anglii – ten był właśnie takim mocnym klinczem pomiędzy tym co w europejskiej piłce stare i dobre, a nadchodzącymi zmianami. Wpierw fajne mecze w fazie grupowej –
bramka turnieju Gazzy, czy dalej to jak Anglicy ośmieszyli Holandię. Czesi wychodzą z grupy kosztem Włochów, odprawiają mocną Portugalię, a po karnych Francuzów i dalej już prosto do finału. Do tego Ziege straszył z ekranu swoją gębą a Klinsman szalał po Old Trafford
No a było jeszcze to co złe – wspomniany golden goal i ryglowanie dostępu do bramki, głównie w fazie pucharowej, gdzie z sześciu spotkań cztery kończono w karnych, a dalej finał po dogrywce). Mimo to półfinał Anglia-Niemcy 1:1 (5:6) to kanon piłki nożnej, do którego imo nijak idzie przyrównać mecz Niemcy-Włochy z tych ME, a przecież ten drugi również zapisał się historii piłki.