Puhcio takie bzdury popisałeś, że aż się zalogowałem żeby poprostować. Niby schemacik niby coś tam w kościele dzwoni, a głupoty straszne.
Italiano napisał:
Jak już jeździsz na mineralu to bym Ci radził tak zostawić.
A ja bym zmienił na pól syntetyk.
Najlepiej jakiś 10W – 40.
Nie ma to znaczenia dużego, problem w tym, że jak się silnik uszczelnił osadami to półsyntetyk ma znacznie więcej substancji myjących i jest "lżejszy" dla silnika, co może spowodować ich wypłukanie i zwiększone zużycie oleju. Jeżeli pozostanie ono na normalnym poziomie nie przełoży się to w żaden sposób na żywotność silnika. Półsyntetyk to nadal olej mineralny, zmieniona jest tylko długość łańcucha węglowodorowego (wydłużona) i proces jego otrzymywania jest trochę bardziej kosztowny (chociaż tego nie byłbym taki pewien – moim zdaniem ściema uzasadniająca wyższą cenę zwykłym zjadaczom chleba).
siwyxedos napisał:
pytanie czy gatunek oleju ma jakies znaczenie na podjadanie oleju przez silnik?
Raczej lepkość oleju, czyli pierwsza wartość (10W). Nie polecam rzadszych .... np. u mnie eksperymentowaliśmy z syntetykiem 0W – 40 ... co zaskutokowało dużym zużyciel oleju. Po porstu jest za rzadki. Rano przy zapalaniu powoduje to duża konsumbcje oleju.
Jeśli zrobiłeś tylko 15 k km na mineralu to możesz spokojnie wlewać syntetyk.
A skąd wiesz że może spokojnie wlać syntetyk. Pokażę Ci silniki (zwłaszcza te sztywno spasowane), które po 15k popłyną na syntetyku jak wcześniej zalane były minerałem.
Kolejna głupota to mylne tłumaczenie ludziom SAE. Liczby z jednej i drugiej strony W oznaczają tzw. temperaturę płynięcia W i lepkości w temperaturach letnich (orientacyjnie!!). Ta pierwsza im niższa tym olej jest bardziej płynny w niskich temperaturach, ta druga oznacza większą lepkość przy wyższych temperaturach. Guzik prawda,ze na zimnym więcej zużywa jak jest rzadszy. Wszystko zależy od pasowania silnika i stopnia jego zużycia. Olej jest 100 razy rzadszy jak jest gorący i gdyby było tak jak piszesz to tryskał by do komory spalania jak szampan po odkorkowaniu. Jest zupełnie odwrotnie. Rzadszy zimny olej będzie szybciej docierał we wszelkie zakamarki w silniku i będzie stawiał mniejsze opory, co przekłada się na mniejsze obciążenie układu, co z kolei powoduje mniejsze tarcie, mniejsze siły skręcające i wszelkie inne, które powstają w systemie zamiany sił posuwisto zwrotnych na obrotowe. Dodatkowo szybciej wszystko zacznie pracować na mokro, więc niektóre zjawiska związane z suchą pracą znikną. Dlatego droższe w produkcji i lepsze jakościowo oleje syntetyczne zazwyczaj mają niską pierwszą liczbę, jako że stosuje się je raczej w nowszych i bardziej zaawansowanych jednostkach. Motul robi nawet olej High RPM (o ile mnie pamięć nie myli) 0W20 do silników wysoko obrotowych, ponieważ zwiększone ciśnienie przy zbyt dużej liczbie obrotów może być groźniejsze od zerwania filmu olejowego (do którego tak czy inaczej dojdzie), no i na początku taki silnik (zazwyczaj mocno spasowany) musi być szybko dokładnie przesmarowany oraz przy szybkiej zmianie prędkości obrotowej musi nadążyć z przepływem. W f1 zanim odpalą silnik to olej sam krąży. Dlatego jak masz dużo zapłonów i krótkie przebiegi to stosowanie np 15W40 dla mnie jest pomyłką. 10W50 chyba jest najbardziej uniwersalne.
Ja miałem Mobil1 10W-40 semisyntetyk, później dolałem 1,2l Midland MicroOil Avanza 5W-40 (czyli 1/3 był 5W-40 a 2/3 10W-40).
Tak się nie robi, bo nigdy nie wiadomo co z tego wyjdzie. Najlepiej dolewać oleje o tym samym SAE i możliwie zbliżonych parametrach. Jak nie wiemy jaki mamy zalany to wymieniamy, a jak musimy dolać to najlepiej tyle żeby dojechać do stacji obsługi. Aha i nie miałeś 1/3 5W40 tylko całość miała właściwość około 10W40.
Streszczę więc to, co ja i wielu innych we wcześniejszych postach napisało.
Stara szkoła (czytaj: starych mechaników od dużych fiatów, polonezów i innego badziewia) mówi, że po oleju syntetycznym stosuje się olej semisyntetyczny, zaś po tym ostatnim, olej mineralny. A dlaczego? Czy ktoś jest w stanie sensownie wytłumaczyć, dlaczego? Co prawda jest jeden powód, ale o nim później. Wiele osób myśli, że jak zaleje syntetyk po semisyntetyku, to silnik wybuchnie. Niestety większość z nich nie wie, czego ma się bać, co może się stać i jak dobrać dobry olej, aby nie było, lub nie powinno być niespodzianek.
No i niech zostaną przy swoich fiatach i polonezach. Są silniki, do których nie wlejesz nigdy minerała, a jak nalejesz semi to najprawdopodobniej zmniejszysz żywotność gdzieś o 1/3.
Aby jednak nie przeciągać, sprawa wygląda tak:
Dlaczego mówi się, że taka jest kolejność stosowania olejów i żadna inna? Ponieważ kiedyś faktycznie na tej zasanie można było się opierać, gdyż 0W-.., 5W-.. był od samego początku syntetykiem, 10W-.. był zawsze semisyntetykiem, zaś 15W-.., 20W-.., 25W-.. to minerały. W obecnych czasach mamy większy wybór, lepszą technologię i większe możliwości. Teraz np. możemy kupić olej 10W-.. zarówno jako półsyntetyk, jak i pełen syntetyk.
Ogólnie nie rozróżnia się minerałów od półsyntetyków, bo to prawie to samo. Żaden problem zrobić syntetyka na 10W40 albo 15W50 pytanie tylko po co? Szczerze to sam się zastanawiałem, po co koncerny tak robią i moim zdaniem kolejna ściema albo podprogowe zalecenie "nie stosuj jak jest chłodno, bo my trochę oszczędzamy na produkcji wiesz..". Dlaczego skoro nie jest to olej wyczynowy to nie stosować 5W50
Teoretycznie powinien być bardziej uniwersalny niż 15W50. Zresztą, ile jest syntetyków z 0, 5, czy 10 na początku a ile z 15, 20 i nie wliczam tu uzasadnionych przypadków jak np 15W60, czy jak 15 na początku powoduje lepsze właściwości przy wyższych temperaturach, chociaż co na tym zaoszczędzimy to zedrzemy przy ostrych mrozach.
Jego zużycie polega między innymi na tym, że traci on swoje właściwości smarne oraz po prostu się spala. W wyniku powyższego procesu powstaje osad, który wstępnie oczywiście w małych ilościach w postaci dosłownie malutkich drobinek, pyłku, po prostu osadu krąży po obiegu wraz z olejem, jadnak z czasem osadza się na elementach silnika (zazwyczaj niepracujących, będących w bezruchu) w postaci tzw. nagaru.
a skąd ta pewność. Widziałem badania, które stwierdzały, że ten osad tak naprawdę w znaczący sposób poprawia smarowanie silnika. Najlepsze smary robi się na bazie grafitu i to właśnie on jest tym osadem czy pyłkiem jak to nazywasz. Ogólnie różne postaci węgla. Gdyby one szkodziły to silnik mógłby się zatrzeć już po paru tysiącach kilometrów. To co piszesz jest poparte tylko sloganami reklamowymi widzianymi przez Ciebie w telewizji,oraz przez tych mechaników od polonezów. Problem leży gdzie indziej – w opiłkach metalu i zrywaniu się filmu olejowego po przepałowaniu samochodu. Jak nie wymieniasz oleju i masz opiłkowy syf na dnie miski olejowej i w filtrze to prosisz się o remont silnika. Niestety nie za bardzo jak jest wyczyścić miskę olejową bez spuszczenia starego oleju, bo filtr od biedy można wymienić. Film się zrywa jak olej jest kiepskiej jakość albo w skutek reakcji fizyko chemicznych utraci swoje właściwości np. w wysokich temperaturach. Dobre oleje syntetyczne, które są przeznaczone do nowoczesnych silników nie podlegają szybko takiej degradacji. Nie jest to na rękę producentom, bo zmniejszyłoby to ich sprzedaż dlatego "zaleca się" częstą wymianę. Łatwo możesz zauważyć, że zmniejszyłyby się też wpływy koncernów samochodowych z przeglądów, a nie zarabia się obecnie na sprzedaży aut tylko ich serwisowaniu. Dlatego jak jeszcze niedawno samochód mógł przejechać 35-40 k km między serwisami to obecnie może zaledwie z powrotem 15k.
Jeśli proces taki trwa odpowiednio długo, to zastosowanie oleju znacznie rzadszego i zawierającego dużo więcej środków czyszczących może doprowadzić do rozpuszczenia tego nagaru z oleju mineralnego i zatkanie kanalików, których celem jest dostarczanie oleju we wszystkie miejsca wewnątrz silnika. I wted wraz z olejem nie będą krążyć drobinki, pyłki osadu, lecz wręcz płaty i bryłki nagaru. Może to spowodować jego zatarcie, a w szczególności zatarcie panewek i innych elementów, które łatwo wytypować na podstawie poniższego rysunku.
Jak się wypłuka to raczej grudki zostaną w filtrze o ile w ogóle powstaną. Do zmniejszonej drożności (ciężko jest zatkać kanaliki) może doprowadzić stosowanie oleju o złych parametrach niedopuszczalnych przez producenta. Jak wlejesz syntetyk po minerale to proces ten nie jest tak gwałtowny jak opisujesz (chyba, że to jakaś okropnie stara konstrukcja silnika). Do zatkania najczęściej dochodzi w skutek mechanicznej usterki silnika (duży opiłek) lub jak nam coś wpadło przez korek niechcący. Nie widziałem, żeby nagar uszkadzał silnik, raczej wcześniej silnik się rozszczelni i nagar naprawdę wtedy będzie małym problemem. Wystarczy odpowiednio "przedmuchać" maszynę od czasu do czasu, chociaż znam też ludzi, którzy całe życie jeżdżą jak wujek z wąsem i osobiście najchętniej bym od nich kupił samochód.
Reasumując silnik nie zaciera się od nagaru ale od opiłków metalu, tudzież niedrożnego układu smarującego, niskiego poziomu oleju lub uszkodzenia mechanicznego czy złego oleju. Nagar jest czymś normalnym i nie stanowi dla silnika zagrożenia (najlepszy przykład 2-suw, przecież tam też musi być sprężanie).
Jeśli producent w Książce Serwisowej zaleca olej o lepkości 10W-.. a wlejemy 0W-.., to może dojść do wycieków, które będą spowodowane tym, że konstrukcja silnika nie przewiduje aż tak rzadkiego oleju.(..)
A guzik prawda, opisałem wyżej dlaczego. Kiedyś nie było w ogóle olejów 0 czy 5W albo były bardzo mało popularne dlatego ich nie ma w książkach czy zaleceniach. Kwestia opłacalności, jak masz stary motor, o zazwyczaj luźnym spasowaniu i który przepala swoje to po co się wykosztowywać i lać syntetyk, skoro producent dopuszcza minerała, inna kwestia nie sprzyjająca to szczelność. Wszystkie oleje syntetyczne są o lepszych klasach jakościowych i przestrzegają znacznie ostrzejszych norm niż oleje stosowane kiedyś. Olej jak się rozgrzeje to zawsze jest rzadki, kwestia kiedy zerwie nam film olejowy. Oleje syntetyczne mają znacznie lepszą odporność na to zjawisko i zachowują lepszą lepkość przy wyższych temperaturach niż minerały, które szybciej "ciekną"
Dobra jest późno i padam na pysk więc idę spać
Ok jedziemy dalej:
TBN (total basic number) – rzeczywiście im wyżej tym lepiej i jest to cecha świadcząca w dużej mierze o jakości oleju (wg mnie najważniejsza). Liczba mówi o zdolności tzw. myjąco-dyspergującej oleju, czyli im jest ona większa tym lepsze właściwości myjące i większa odporność na kwaśne środowisko (wynik działania spalin, zwłaszcza z mocno zasiarczonego paliwa). Dlatego dobry dieslowski powinien mieć wyższą liczbę TBN i być droższy od zwykłego benzynowego, ponieważ pracuje w znacznie gorszych warunkach i jest poddany większym przeciążeniom.
Wskaźnik lepkości oleju (nie klasa) – 2 ważny czynnik. Bada się go dla olejów w 2 temperaturach 40 i 100 stopni C na podstawie lepkości kinetycznej i jest to wartość bezwymiarowa. Im wyższy wskaźnik tym mniejsza zmiana lepkości wraz z temperaturą i tym lepiej. Oleje ekstremalne bada się również dla 130 i jeżeli producent udostępnia takie dane, to znaczy że można takiego oleju używać jako ekstremalnego (jeżeli wartość tej liczby nas zadowala).
Klasa jakości oleju – najpopularniejsza jest API (American Petroleum Institute). Mówi ona ogólnie o tym jaki olej do czego jest i jest to wartość czysto umowna. S-benzyna, C-diesle. Druga litera dopiero świadczy o klasie oleju im bliżej A tym jest ona niższa – dla S leci do M (przynajmniej nie znam wyższej ale może już istnieją takie oleje) dla C do I4. Można jeszcze dodatkowo spotkać oznaczenie EC – energy conserving, co oznacza, że w zależności od klasy oznaczenia I, II, III silnik przy badaniach zużył odpowiednio mniej benzyny o 1,5%, 2,7%, i 3,9%. Oprócz tego jest jeszcze klasyfikacja ACEA od A – silniki benzynowe (podzielonych na 5 podgrup, 1-oleje paliwooszczędne, najniższa jakość do 5 – oleje paliwoszczędne najwyższa jakość) przez B – osobowe i lekkie ciężarowe o zapłonie samoczynnym również 1-5 i do klasy E – ciężarowe zapłon samoczynny.
Temperatura płynięcia – Najniższa temperatura, w której olej zachowuje jeszcze swoją płynność – czytaj nie jest glutem i pompa podciągnie go bez problemu.
Gęstość – mówi nam ogólnie o wadze oleju w metrze sześciennym i zazwyczaj im jest ona większa tym olej ma lepsze właściwości lepkości kinematycznej (chociaż to nie koniecznie jest reguła). Każdy olej ścieka i można poprawić jego odporność na to zjawisko ale nie koniecznie gęsty jako cięższy będzie się kleił do smarowanych powierzchni.
Smarność[u] – czyli kompleksowa właściwość olejów silnikowych. Jest to zdolność trwałego przylegania oleju do powierzchni smarowanej i wytwarzania na tych powierzchniach (w sytuacji tarcia półpłynnego) trwałych warstw zmniejszających opory. Nie istnieje żadna zależność pomiędzy lepkością oleju a jego smarnością. O smarności decyduje głównie zawartość w oleju tzw. związków powierzchniowo czynnych, na co z kolei wpływa skład chemiczny oleju. Jeżeli baza zawiera odpowiednio dużo związków polarnych np. kwasów organicznych tym smarność jest większa. Istotną sprawą jest też zawartość związków chemicznych (detergentów, modyfikatorów tarcia) Kwasy organiczne mają ujemną resztę kwasową, co powoduje że dodatnio naładowane podczas smarowania jony metalu, lepiej je przyciągają. Smarność można też polepszać poprzez dodanie konserwantów czyli dodatków przeciwzużyciowych – związki chloru, fosforu czy siarki. O smarności decyduje zatem szereg czynników, głównie rodzaj ropy z jakiego został wykonany olej i baza dodatków użytych do jego produkcji (zazwyczaj pilnie strzeżona tajemnica producenta)
Podsumowując: należy dobrać olej tak żeby nie zrywał filmu olejowego za często ale i żeby był stosunkowo lekki i w zimie szybko docierał do nienasmarowanych części, miał możliwie największą liczbę TBN i spełniał założenia producenta co do norm. Synqron, który wybrałeś jest jak najbardziej ok. Dobry jest jeszcze np. Valvoline Racing,