Strona 1 z 4

Ku przestrodze, czyli moja Mazda prawie spłonęła

PostNapisane: 13 maja 2009, 22:09
przez Hugo
Od razu napiszę, że jeśli umieściłem temat w nieodpowiednim dziale to proszę o stosowne przeniesienie go.

Otóż stało się to w nocy z soboty na niedzielę (9/10 maja br.).
W dzień przy użyciu chemii i myjki ciśnieniowej umyłem w Madzi silnik. Odpalił po tym bez zarzutu. Wieczorem pojechałem na stację benzynową po papierosy. Po odpaleniu auta na stacji zaczął przerywać przy wchodzeniu na obroty. Tak jakby pracował na 3 cylindry. Jakoś ruszyłem i jadąc przez ok. 3 km było coraz gorzej. Jechałem coraz wolniej, brak mocy, silnik kichał i prychał. Doszło do tego, że po wrzuceniu na luz zgasł, więc stoczyłem się na boczną, gruntową drogę. Byłem w swojej miejscowości, 3 km od domu. Poczułem okropny smród i zauważyłem kłęby dymu spod maski. Momentalnie cała kabina pasażerska znalazła się w siwym dymie. Wyskoczyłem z auta jak wystrzelony z katapulty i zauważyłem, że ziemia pod autem jest jasno czerwona, prawie biała. Rzut oka pod auto, a tam katalizator prawie biały od temperatury!!! Od gorączki aż syczał (jak bardzo rozgrzane grzejniki w domu). Bez zastanowienia rzuciłem się do bagażnika po gaśnicę, odbezpieczyłem i cała dawka na katalizator. Poszło mnóstwo pary, ale po chwili spod auta i maski zaczęły się wydobywać ogromne kłęby dymu. Jezus Maria, mówię, PALI SIĘ! Po przeciwnej stronie drogi ktoś mieszkał. Jednym susem pokonałem niewysoki płot i już waliłem w drzwi. Było ok. 23.00. Gość ok. 50 lat podszedł do drzwi, spojrzał przez szybkę na mnie, a ja stoję z gaśnicą w ręku i wołam, że samochód mi się pali i proszę o pomoc. Spojrzał na mnie jak na idiotę, po czym odwrócił się na pięcie, zgasił światło i poszedł. Pomyślałem "skur....... pożałujesz, że zamieszkałeś w tej miejscowości". Szybki sus przez płot i rzut oka na Madzię. Cała w kłębach dymu, a pod podłogą czerwono. Chryste, spali się-pomyślałem. Biegnę do następnego domu. Mieszka w nim znajomy. Walę w drzwi. Otwiera w piżamie. Mówię co się stało, a on mi na to, że ma gaśnicę, ale chyba niesprawną. Jednak bez zastanowienia ubiera kapcie i wyciąga ją z bagażnika Golfa oraz biegnie w stronę Madzi. A ja do następnego domu. Walę w drzwi, podnoszą się rolety, mówię co jest i nie czekając na nic biegnę w stronę auta i zamieram w bezruchu. Zatrzymałem się akurat za stertą prefabrykatów tak, że auta nie było widać i widzę tylko w świetle latarni ogromne kłęby siwego dymu. Jezu już po niej-pomyślałem. Jak doszedłem do siebie po paru sekundach ruszyłem z kopyta. Miałem ze 100 m do niej. I nagle z kłębów dymu wychodzi koleś, ten który miał rzekomo niesprawną gaśnicę i kręci przecząco głową. Myślę KONIEC. Podbiegam bliżej a on do mnie: " Ty zadziałała nawet, przygasiłem ją trochę, ale wciąż się coś pali po spodem". Uradowany i jednocześnie wystraszony jak cholera podbiegam do auta. Dymi się, ale coraz mniej. W tym czasie przybiega ojciec z synem z ostatniego domu, do którego pukałem i przynoszą gaśnicę. Nie używam jej na razie, bo dymi się coraz mniej. Nie przeszkodziło im to, ze oglądali akurat boks, przyszli z pomocą. Przyjeżdża koleżanka z gaśnicą i światła z jej auta kierujemy na Madzię. Przestała się dymić. Mija ok. 20 min. W tym czasie skur..... z pierwszego domu, do któego pukałem obserwuje nas przez okno. Bez komentarza. Nagle zauważam, że zza tylnego koła oraz z podszybia zaczyna wydobywać się dym. O nie! Gaśnica w rękę i strzał za przednie koło na katalizator. Po chwili dymi się jeszcze bardziej, ale spod silnika. Oczywiście maska cały czas zamknięta, więc strzał pod przedni zderzak. Nic to nie dało. Dymi się dalej. Bez zastanowienia dzwonię na 112. Odbiera straż, mówię co się stało, gdzie stoję dokładnie, a oni pytają o imię i nazwisko. Odpowiadam, a oni je przekręcają <glupek2> . Krzyczę do telefonu: Ku... dalej, bo za chwilę nie będziecie mieli co gasić! Za ok. 8 min. byli na miejscu. Otworzyli maskę, buchnął dym, odłączyli akumulator i zakręcili gaz na butli. Paliło się już wygłuszenie na ścianie grodziowej. Spryskali wodą i zgasło. Mało brakowało. Spisali co trzeba, pouczyli mnie i pojechali. Dobrzy ludzie, którzy mi pomogli rozeszli się, a ja zostałem sam z koleżanką i obserwowaliśmy Madzię. Po ok. 30 min. postanowiliśmy ją zholować do domu. Po wejściu do auta poczułem potworny smród spalonej konserwacji z podłogi. Ból głowy, ale cóż. Postawiłem Madzię na podwórzu, luchnąłem dla pewności wiadro wody za silnik i przez 2 godziny stałem przy niej obserwując czy się nie zapali. Nic się nie działo więc poszedłem spać.

Na drugi dzień rano odpaliła na dotyk, ale przerywała. Wepchnąłem ją na kanał i po oględzinach stwierdziłem, że: katalizator zrobił się fioletowy od temperatury, spaliła się konserwacja na podłodze nad nim oraz częściowo nadpaliło się wygłuszenie ściany grodziowej od dołu. I nic więcej.
Wykręciłem katalizator. Spośród chyba 4 przegród jakie miał w sobie, w trzech były powypalane dziury, i to co się powypalało zapchało ostanią przegrodę. Ponadto z ostatniej przegrody oderwał się kawałek ceraniki i szczelnie zatkał rurę tuż przed środkowym tłumikiem. Spaliny nie miały ujścia i dlatego doszło do zapalenia się katalizatora. Podejrzewam, że również wpływ na to miało to, że silnik nie pracował na wszystkie cylindry i gaz spalał się w wydechu (w tym przypadku w katalizatorze). Wywaliłem całą ceramikę z kata jak również odłamek z rury za katem. Profilaktycznie sprawdziłem również końcowy tłumik, który jest OK. Zmontowałem wszystko i po odpaleniu Madzia wciąż przerywała. Okazało się, że świece były całe zalane wodą. Efekt gaszenia silnika przez strażaków, moje wiadro wody i zapewne mycie silnika :| . Pozbyłem się wody za pomocą sprężonego powietrza i Madzia odpaliła jak złoto. Od tego czasu silnik pracuje już tak jak kiedyś. Mało tego, po wyrzuceniu katalizatora lepiej wkręca się z wolnych obrotów. Dźwięk wydechu nie zmienił się.

I jak tu nie wierzyć w przysłowia: "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło" <lol> . Teraz mogę się już śmiać.

Przyznam się Wam, że chciałem sprzedać Madzię, w tej chwili mam czterech klientów, którzy kładą mi za nią 10 000 zł. A ona od razu jak to usłyszała tak mnie nastraszyła. Szok. Jak tu nie wierzyć, że Mazda ma duszę ;) .
Powiedziałem do niej tylko jedno: "Ty mała wariatko mogłaś w inny sposób pokazać, że chcesz żebym Cię dalej rozpieszczał. Przez Ciebie prawie dostałem zawału tamtej nocy".
Wniosek: zostajemy razem jeszcze na jakiś czas hahaha .

Pozdrawiam i sprawdźcie katalizatory w swoich autach. W Niemczech jest to część wymienna, któej żywotność określa się na 100 000 km. U mnie przebieg to niby 243 000 km. A u Was?

P.S. Jakby ktoś miał dobry sposób na pozbycie się tego okrutnego zapachu spalenizny w aucie to będę wdzięczny za porady. Na razie skropiłem wykładzinę na podłodze perfumem i wyczyściłem skórę pianką pielęgnacyjną o zapachu waniliowym. Trochę pomogło, ale nadal śmierdzi. Z nawiewów również.
Pozdro

PostNapisane: 13 maja 2009, 22:21
przez Grzyby
Hugo napisał(a):sprawdźcie katalizatory

Nieeeee Hugo. Myjcie auta z głową! :)
Sporo szczęścia :)

PostNapisane: 13 maja 2009, 22:21
przez Mev
<wow> <wow>

Czytałem z zapartym tchem, szczęście w nieszczęściu, że w sumie nic się nie stało :)

Ale opisałeś to niesamowicie, naprawdę, pożerałem literki wzrokiem, jedna po drugiej z oczekiwaniem co dalej :P Masz talent :D

PostNapisane: 13 maja 2009, 22:25
przez Speed
no to najadles sie strachu <głaszcze>

PostNapisane: 13 maja 2009, 22:38
przez Hugo
Grzyby napisał(a):Nieeeee Hugo. Myjcie auta z głową!
Też prawda, ale jak napisałem katalizator się rozpadł i zatkał wydech za nim.
Mev napisał(a):Ale opisałeś to niesamowicie, naprawdę, pożerałem literki wzrokiem, jedna po drugiej z oczekiwaniem co dalej Masz talent
Szczerze to miałem w podstawówce i technikum 4 i 5 z polskiego. W pisaniu wypracowań i ortografii byłem nie do pobicia. Serio, oczywiście nie chwaląc się :P
Speed napisał(a):no to najadles sie strachu
Mało powiedziane. W pewnej chwili poczułem mocne kłucie w klatce piersiowej, myślałem, że to zawał.

Co jeszcze mogę dodać to ze skutków ubocznych "pożaru" to poza strasznym smrodem lewarek zmiany biegów jest raczej nieodporny na takie temperatury i teraz po kilku km jazdy skrzypi przy włączaniu jedynki i dwójki. Dobrałem się dzisiaj do niego, wstrzyknąłem na kulkę WD-40 i dałem sporo pasty miedziowej. Zaczął chodzić tak lekko jak nigdy (będę musiał się przyzwyczaić). Jutro zobaczymy czy nie skrzypi.

PostNapisane: 13 maja 2009, 22:44
przez zibi626
Hardcore,ale ciesze się,że Madzia zostaje, jak mogłeś myśleć o sprzedaniu Cronosa?? <killer>

PostNapisane: 13 maja 2009, 22:53
przez Hugo
zibi626 napisał(a):jak mogłeś myśleć o sprzedaniu Cronosa??
Nie Cronos tylko Special i nie wiem jak mogłem tak pomyśleć ;)

PostNapisane: 13 maja 2009, 22:53
przez czejs
NO stary przygoda jakich mało .. ;) dobrze że madzia cała. BTW. madzia ma dusze swoja kiedys chcialem sprzedac i także zrobiła mi niespodzianke.

PostNapisane: 14 maja 2009, 08:16
przez Grzyby
Hugo napisał(a):Grzyby napisał:
Nieeeee Hugo. Myjcie auta z głową!
Też prawda, ale jak napisałem katalizator się rozpadł i zatkał wydech za nim

Katalizator padł w efekcie zalania świec. Paliwo zaczęło spalać się w kolektorze wydechowych w sposób niekontrolowany (strzelanie, prychanie). To spowodowało przegrzanie i popękanie wkładu katalizatora. I dopiero efektem tego było zatkanie przelotu i "zagotowanie" się wszystkiego.

PostNapisane: 14 maja 2009, 08:29
przez MazDarek
Grzyby napisał(a):Katalizator padł w efekcie zalania świec. Paliwo zaczęło spalać się w kolektorze wydechowych w sposób niekontrolowany (strzelanie, prychanie). To spowodowało przegrzanie i popękanie wkładu katalizatora. I dopiero efektem tego było zatkanie przelotu i "zagotowanie" się wszystkiego.

Dokładnie :) Kiedyś o mały włos a spaliłby mi się w ten sam sposób rover siostry. Hugo, zmień wszystkie nadpalone okładziny to smród za jakiś miesiąc powinien zniknąć.
A sam temat... hmmm... przenoszę do ogólnego.

PostNapisane: 14 maja 2009, 09:52
przez Hugo
MazDarek napisał(a):Hugo, zmień wszystkie nadpalone okładziny
Tzn. wygłuszenie ściany grodziowej, tak? Bo nic więcej się nie nadpaliło tylko konserwacja podłogi nad katem się stopiła. Chyba wezmę na jutro urlop i zakonserwuję to miejsce Bitex'em oraz na razie wytnę nadpalony kawałek wygłuszenia.

PostNapisane: 14 maja 2009, 11:52
przez jaro23
ja jak chciałem kopic nowa 323 bg a ta moja obecna taka sama oddać bratu odmówiła mi posłuszeństwa z dziewczyna rozmawiam na ten temat ze obraziła się na mnie.
najprawdopodobniej pompa niesprawna raz działa a raz nie więcej nie działa odpala i gaśnie.
nowej nie kopiłem powstrzymałem się, doszedłem do wniosku ze moje pierwsze auto które mam od 3 lat zostanie nadal pierwszym...

Pozdrawiam i gratuluje szczęścia oczywiście takiego ze nic Ci i jej się nie stało.

PostNapisane: 14 maja 2009, 12:09
przez Globy
Masakra... Bardziej mi serce waliło niż w czasie przedwczorajszej lektury "Aniołów i demonów"! Całe szczęście, że nic Tobie i autku się nie stało. Najlepiej, jak podstawisz auto do uprania podłogi i podsufitki, a skórę i plastiki wyczyścisz jakimś specyfikiem – z czasem zapach minie. Powodzenia <usmiech>

PS. A co chciałeś kupić po Madzi? Jeśli jakiegoś VW, to Jej się nie dziwię... :>

PostNapisane: 14 maja 2009, 12:29
przez Myjk
Grzyby napisał(a):To spowodowało przegrzanie i popękanie wkładu katalizatora. I dopiero efektem tego było zatkanie przelotu i "zagotowanie" się wszystkiego.

Tylko dlaczego silnik palił skoro wydech był zatkany?

PostNapisane: 14 maja 2009, 13:13
przez Grzyby
Michałku, czytamy, czytamy :)
Hugo napisał(a):Tak jakby pracował na 3 cylindry. Jakoś ruszyłem i jadąc przez ok. 3 km było coraz gorzej. Jechałem coraz wolniej, brak mocy, silnik kichał i prychał. Doszło do tego, że po wrzuceniu na luz zgasł, więc stoczyłem się na boczną, gruntową drogę. Byłem w swojej miejscowości, 3 km od domu. Poczułem okropny smród i zauważyłem kłęby dymu spod maski.

Palił dopuki się nie zatkał przelot ....

PostNapisane: 14 maja 2009, 13:16
przez Myjk
Grzyby napisał(a):Michałku, czytamy, czytamy

Mariuszku, czytam, czytam.

Grzyby napisał(a):Palił dopuki się nie zatkał przelot ....

Zgasł, bo świece nie paliły i go "krew" zalała. ;)

Hugo napisał(a):Na drugi dzień rano odpaliła na dotyk, ale przerywała.

Czyli wydech nie był zatkany. :P

PostNapisane: 14 maja 2009, 15:20
przez Hugo
Globy napisał(a):Najlepiej, jak podstawisz auto do uprania podłogi i podsufitki, a skórę i plastiki wyczyścisz jakimś specyfikiem – z czasem zapach minie.
Dosłownie tydzień przed "pożarem" wyprałem ręcznie przy pomocy Vanish'a do dywanów calutką wykładzinę podłogi, podsufitkę oraz nawet wykładzinę na tylnej półce. Do tego kupiłem choinkę zapachową Wundern-Baum o zapachu niby skóry (pachniała w rzeczywistości cynamonem). I szlag wszystko trafił, a po wypraniu mimo, że palę papierosy w aucie był piękny cynamonowy zapach (uwielbiam cynamon). Teraz po prostu powtórzę te czynności i powinno być OK, choć pracy było sporo, bo jak wszystko, zrobiłem to porządnie, łącznie z wyjęciem foteli :| .
Globy napisał(a):PS. A co chciałeś kupić po Madzi? Jeśli jakiegoś VW, to Jej się nie dziwię...
Nigdy w życiu VW i tym podobnego jajca, miał być Lexus LS400 lub Jaguar XJ6. Dostaję dreszczy jak widzę te auta. Kosmos.
Myjk napisał(a):Czyli wydech nie był zatkany.
Nie do końca. Pomyśl sobie jakie odczyty mogła mieć sonda lambda jeśli na katalizatorze było ok. 2 000 st.C (wg strażaków). Poza tym temperatura silnika napewno powodowała parowanie wody, która znajdowała sie w kanałach świec i przewody dostały przebić co spowodowało całkowite zgaśnięcie silnika (dość logiczne).

PostNapisane: 14 maja 2009, 15:50
przez PLaster
no to nieźle!!
szczęście w nieszczęściu ;)

PostNapisane: 14 maja 2009, 20:55
przez Adaś
Grzyby napisał(a):Nieeeee Hugo. Myjcie auta z głową!

A co ma do tego mycie auta/silnika ? Ja sobie raz na jakiś czas myje silnik na karcherze i nie mam potem żadnych problemów :) Co do katalizatora, to po przebiegu 227000 i wycięciu go był w środku ok.

PostNapisane: 14 maja 2009, 21:34
przez Paweł
Hugo napisał(a):Ku przestrodze...

...żeby nie jeździć samochodem, który przelewa benzynę do katalizatora. :)

Nic do rzeczy nie miało tu zatkanie, czy pokruszenie, które nastąpiło najprawdopodobniej dopiero podczas gaszenia.

Hugo napisał(a):Spaliny nie miały ujścia i dlatego doszło do zapalenia się katalizatora.

Wtedy, wraz ze świeżym powietrzem nie docierałby również tlen i płomień zostałby zdławiony.

Adaś napisał(a):Co do katalizatora, to po przebiegu 227000 i wycięciu go był w środku ok

:)

...

Szkoda samochodu i włożonej w niego pracy, bo teraz na pewno jest trochę do odbudowania. Powodzenia. :)