przez mr_t » 11 lut 2009, 15:33
No to max OT:
Problem firm które poległy, wynika z faktu że ludzie nie bardzo kumając czym są derywaty się za nie wzięli, albo po prostu spekulowali sobie, a teraz pier*** o stratach i żeby im pomóc. To wszystko jest idiotycznie proste, tylko trzeba się chwilę zastanowić.
Goście kiedyś wierzyli że dziś EUR będzie np. po 3,20 (Kim jest ekonomista? Ekonomista to specjalista, który dziś potrafi wytłumaczyć dlaczego jego wczorajsze prognozy dotyczące dnia dzisiejszego nie sprawdziły się).
W pkt. widzenia eksportera – im niższy kurs tym gorzej. Załóżmy, że sprzedajesz coś tam do Niemców. W połowie zeszłego roku wyliczyłeś sobie że jeśli EUR spadnie poniżej 3,3 to sprzedaż przestanie się opłacać, a właśnie podpisałeś kontrakt na 1mln za który mają Ci zapłacić w grudniu.
1.
Nie jesteś spekulantem, ale boisz się start, grasz bezpiecznie i zawierasz z bankiem umowę że im sprzedasz w grudniu 1 mln EUR po dokładnie 3,3 PLN/EUR (kontrakt forward).
W grudniu rynek by kupił po 4, ale Ty musisz sprzedać po 3,3 – ale nie straciłeś, bo kurs 3,3 dawał Ci zysk w połowie roku i daje dziś, po prostu zrealizowałeś plan. Zarobiłbyś więcej gdybyś sprzedał na rynku. Ale gdyby EUR było po 3 to wtedy byś stracił. Umowa z bankiem Cie przed tym ochroniła.
Gdybyś był spekulantem to byś stracił, bo nie miałbyś gotówki i musiałbyś kupić na rynku EUR po 4 i sprzedać po 3,3. Chyba żeby EUR było po 3,2 – wtedy byś zyskał. Tutaj spekulanci stracili. Ale trzeba pamiętać o tym, że byli tacy którzy zawarli umowy o kupno waluty po 3,3 i sprzedali je „rynkowi” po 4 – tu jakoś nikt nie protestuje żeby oni oddali.
A jak zarobił bank? A no tak że z jednym zawarł umowę że mu sprzeda EUR po 3,35 a z drugim że od niego kupi po 3,25. Poza tym od obydwóch wziął prowizję od zawarcia umowy.
2.
Lubisz ryzyko, albo jesteś spekulantem to bawisz się w opcje. W teorii możesz kupić, albo sprzedać opcję (europejską – z dokładnie określonym terminem realizacji), w PL praktyce raczej kupić. Chociaż mając odpowiednią kasę też sprzedaż. Są opcje put i call.
W naszym przykładzie opłaca się kupić opcję put, z ceną bazową 3,3 (albo sprzedać calla z taką samą ceną). Co nam to daje? Otóż w terminie realizacji opcji put mamy prawo (ale nie obowiązek) do sprzedania EUR po 3,3 wystawcy opcji (obowiązek do kupna po 3,3 dla calla od kupującego opcję jeśli ten nas do tego wezwie – a robić tego nie musi).
Dla kupionego puta, jeśli EUR będzie po 3,5 to nie będziemy chcieli sprzedać go po 3,3 (i nie musimy) i sprzedamy po rynkowym 3,5. Ale jeśli będzie po 3,1 to będziemy chcieli sprzedać, a druga strona musi kupić i sprzedamy po 3,3.
Dla sprzedanego calla jeśli EUR będzie po 3,5 to zostaniemy wezwani do sprzedania EUR po takiej cenie – ale to nam przecież pasuje. A jeśli będzie po 3,1 to nie zostaniemy wezwani, więc sprzedamy po rynkowym 3,3.
Importer odpowiednio będzie chciał sprzedać puta, albo kupić calla z taką samą ceną realizacji, rozliczenie będzie „odwrotne” – ale dla niego korzystne.
Można się zabezpieczyć opcjami symetrycznym, wtedy będziemy mieli pewność że za pół roku sprzedamy EUR w widełkach np. 3,8 – 4 (sprzedamy za tyle ile będzie dla nas korzystniejsze).
W praktyce nie sprzedaje się instrumenty bazowego (tu waluty), ale rozlicza jedynie różnicę w cenach realizacji i rynkowych. I stąd się wzięli spekulanci. Opcja kosztuje ok. 1-2% wartości (dokładną teoretyczną wartość można wyliczyć ze wzoru, ale rzeczywistą wartość wyznacza sprzedający). Firmy które straciły zaryzykowały że EUR poleci na np. 3 i kupując/sprzedając odpowiednie opcje zobowiązały się np. do sprzedania EUR po 3,2 i teraz płaczą że mają straty, ale gdyby zarobili to na pewno nie chcieli by oddać. A straty mają – bo nie mieli nic do sprzedania, straty wynikają z ich winy, a nie banków. Gdyby mieli walutę to by nie mieli strat, ale osiągnęli mniejsze zyski. Takie są koszty spekulacji.