Artur_da78 napisał(a):Witajcie...
Pewnie słyszeliście, że szykują się zmiany w prawie odnośnie wykroczeń powodowanych w ruchu drogowym. Głównie chodzi o prędkość i fotoradary. Cytuję za jednym z dużych portali:
"Za przekroczenie dozwolonej prędkości o 50 kilometrów (czyli w mieście wystarczy jechać powyżej 100 kilometrów na godzinę) obowiązywać ma stawka tysiąc złotych. Gdy ktoś zostanie przyłapany na przekraczaniu prędkości pięć razy w ciągu pół roku (albo suma kar w tym okresie przekroczy pięć tysięcy złotych), to przez kolejne sześć miesięcy będzie płacić za każde naruszenie podwójnie. W najgorszym razie (po doliczeniu kary za opóźnienie) jeden mandat może nas kosztować nawet cztery tysiące złotych! "
i dalej:
"Stąd poselski pomysł, by za zbyt szybką jazdę karać zdecydowanie surowiej. Główne założenie projektu popieranego przez MSWiA brzmi: za przekraczanie prędkości nie będzie już mandatów i punktów karnych. Te pozostają tylko dla innych wykroczeń"
W skrócie – jedziesz za szybko – nie dostaniesz punktów ale zapłacisz więcej.
Dla mnie totalna głupota. Dzieli się w takiej sytuacji kierowców na bogatych (którzy będą jeździć szybko bo nie straszne im 1000 zł mandaty, nie będą się bać, że zabraknie im punktów i stracą prawko) i tych drugich, którzy może nieco zwolnią bo bardziej ich "zaboli" finansowa kara.
Ooo .. budżet znowu potrzebuje pieniędzy. No tak, trzeba mieć pieniądze na podwyżki.
Represyjność kary nigdy nie wpływa aż tak bardzo na zmniejszenie liczby osób łamiących prawo. Co z tego, że to 1000 zł – skoro prawdopodobieństwo, że mnie złapią jest nikłe ? Przykład – pijani kierowcy.
Poza tym kary wyłącznie finansowe są dość dyskusyjne. Faktycznie niektórych będzie "stać" na to. Jeśli połączyć wysoką wykrywalność i represyjność (ale równą dla wszystkich) np. jak w Niemczech – za przekroczenie prędkości powyżej XX km/h po prostu zabierają prawo jazdy na miesiąc (lub dłużej), to możemy spodziewać się jakiś efektów.
Wzięli by się lepiej za budowę dróg, ekspresowych i autostrad. I nawet byłbym za zniesieniem w ogóle ograniczeń prędkości na nich. Popatrzcie, że na Niemieckich autostradach jeździ się maksymalnie w okolicach 160, momentami 180. Mało jest ludzi jadących sporo ponad 200 km/h, co często zdarza się np. na naszej A4.
Jak dla mnie pomysł ma niewiele wspólnego z poprawą bezpieczeństwa, natomiast "załatwia inne sprawy".