Sam nie wiem czy ten temat jest potrzebny, mazdatb założył go bez mojej wiedzy, ale skoro już jest i dotyczy mojej osoby to się wypowiem.
Zacznę od początku.
Sprzedający czyli wyżej wymieniona przez mazdatb osoba, sprzedając mi silnik twierdził, że jest w bardzo dobrym stanie, spala 8 setek oleju na 10 tyś. km ( dzwoniłem do Jaksy, który powiedział, że taka ilość to norma). Sprzedający mówił, że mogę zapytać się Jaksy o stan auta, bo było robione u niego podwozie. Dzwoniłem do Jaksy, potwierdził, że robił to auto i nie pamięta czy były jakieś problemy z silnikiem, kojarzył auto i właściciela.
Zakupiłem ten silnik. Po zawiezieniu do warsztatu Jaksa powiedział, żebym zapytał się sprzedającego czy silnik był cichutki i czy nie stukały szklanki, bo przekładał miskę olejową od mojego starego silnika do zakupionego (przy nabytym silniku miska była pordzewiała) to można od razu wymienić zaworek ciśnienia oleju. Sprzedający twierdził ze był cichutki, więc zaworka nie wymieniono.
Jaksa zadzwonił do mnie, że silnik nie zakopcił i jest cichutki, pracuje jakoś na wolnych, ale gaśnie jak się gazu doda (popracował może z 10 minut). Podejrzewano pompkę paliwową, ale okazało się, że jest to aparat zapłonowy. Jaksa musiał kupić używany (koszt 500 zł) ponieważ aparat zapłonowy od zakupionego silnika jest inny niż w moim starym, a właśnie mój był popsuty ( ja mam MX-6 GE, a kupiony silnik jest od 626 GE, dlatego chyba różnica aparatów).
Pisałem do sprzedającego na Gadu-Gadu o tym aparacie, a informowałem go na bieżąco co i jak z silnikiem.
Sprzedający pisał, że troszkę żałuje, bo sprzedał mi ten silnik za tanio (dowiedział się od Jaksy, że takie chodzą drożej o 500 zł). Jak mu napisałem, że ja musiałem kupić aparat zapłonowy, a od jego silnika jest dobry i mi nie przydatny, to się zapytał czy mu go nie odeślę bo i tak dałem tanio za silnik. Odparłem, że nie bo go sprzedam i w ten sposób odzyskać choć część wydanych pieniędzy na naprawę auta. Jego reakcja była śmieszna, obraził się, a później widywałem na GG różne dziwne opisy.
Przyjechałem odebrać gotowe auto Jaksa mówi, że wszystko fajnie, ale zaczęły szklanki stukać. Faktycznie stukały, cicho i jak się przejechało na wyższych obrotach to stukanie znikało. Jaksa stwierdził żebym pojeździł to może się wszystko ułoży i przestanie.
Wróciłem do domu, po dwóch dniach stukotanie stało się głośniejsze i częstsze. Po prawie dwóch tygodniach stwierdziłem, że wymienię zaworek ciśnienia oleju, bo stukot bardzo mi dokuczał.
Wymieniłem zaworek (pomagali mi mazdatb i Jacol, jeszcze raz im dziękuję). Zapaliłem auto na drugi dzień po wymianie zaworka (wcześniej nie mogłem, bo późno zaczęliśmy wymianę i rano dokończyłem składanie), a tu z rury tumany dymu, takiego niebiesko białego, ale bardziej białego. Przestraszyłem się i zadzwoniłem do Jaksy, powiedział, że może wydech się po starym silniku wypala (stary silnik brał olej).
Pomyślałem, że jeszcze do tego doszła para, bo auto stało nie odpalane prawie 3 dni w nie ogrzewanym garażu i jak dodałem gazu to pluło wodą z wydechu. Im cieplejszy silnik tym dym stawał się mniejszy, aż znikł jak silnik się rozgrzał. Pojeździłem tego dnia troszkę i dym się później nie pojawiał, a stukotania nie było.
Parę dni było wszystko bardzo dobrze, auto było odpalane codziennie, stukotu praktycznie już nie ma, pojawia się bardzo, ale to bardzo rzadko jak postoi długo na wolnych obrotach i jest o wiele cichsze.
Po tych paru dniach auto było nie odpalane przez ponad 2 dni i stało na dworzu. Uruchomiłem silnik, a tu tumany dymu takiego jak po wymianie zaworka tylko, że jeszcze większe (jak dodałem gazu to człowiek stojący za autem prawie ginął w tym dymie).
Zacząłem dokładnie obserwować płyn chłodniczy (podejrzewałem uszczelkę pod głowicą). Auto dymiło i dymi do dziś jak dłużej postoi. Zauważyłem ubytek płynu chłodzącego już miałem oddać samochód do wymiany uszczelki, ale okazało się, że miałem nalane ponad FULL i zbiorniczek wyrównawczy wypluwał nadmiar. Teraz płyn nie ubywa, a na walniętej uszczelce długo bym nie pojeździł.
Podczas codziennego odpalania i zostawianiu auta w ciepłym przydomowym garażu dymu nie było. Po ponad tygodniu mogłem postawić auto na 3 dni w ciepłym garażu.
Znowu pojawił się tuman dymu, ale tym razem tylko niebieski (białego już nie było bo wydech nie był taki zimny). Biały dym ukrywał niebieski.
Sprawdziłem dokładnie ile bierze mi oleju.
Wyszło mi, że 4 setki na 800 km
Dzwoniłem do Jaksy i powiedział, że to nic innego jak pierścienie.
Jak silnik bardzo dobrze ostygnie, to pierścienie nie uszczelniają.
Tak więc ten silnik w super stanie okazał się szrotem do remontu.
Ten dym to masakra jak zapalałem dzisiaj po nocce na osiedlu w Bydgoszczy u znajomych to tyle się wstydu najadłem bo każdy mnie palcem wytykał.
Muszę nagrać filmik.
Zastanawia mnie ten temat wie ktoś jak się to skończyło? Sprzedający twierdzi, że to była para i dym był malutki.
http://forum.mazdaspeed.pl/viewtopic.php?t=9991&highlight=dym
Jestem załamany, straciłem już tyle pieniędzy, nerwów i czasu, a drugi silnik to padło
Na remont trzeba mieć z jakieś 2,5 tyśka, a nie dawno wydałem 3500 za silnik, robociznę Jaksy przy starym i przełożenie nowego, wymiane tarczy sprzegła łożyska, końcówkę drążka stabilizatora.
ps. pewnie nie było by tego tematu gdyby nie mazdatb