Mialem bum. Podobno wjechalem na czerwonym swietle...?

Witam,
Dzisiaj (a w zasadzie to juz wczoraj) o godzinie 16.00 w wawie, zostalem przyblokowany na skrzyzowaniu ulic Ostrobramskiej i Grenadierow. Ja jechalem na wprost ulica Grenadierow w kierunku od Goclawia do Trasy Łazienkowskiej. Wjezdzajac na skrzyzowanie mialem droge wolna, ale zajechal mi ja w ostatniej chwili samochod jadacy z naprzeciwka i skrecajacy w lewo. Chwile trawalo zanim czlowiek sie zdecydowal, czy dalej bedzie stal przede mna (nie mialem innego wyjscia niz zatrzymac sie przed nim i przepuscic), czy moze zrobi mi wolna droge.
Kiedy zjezdzalem ze skrzyzowania, na jego ostatnim pasie zostalem mocno uderzony przez ruszajacy samochod. Nie da sie ukryc wiec, ze zjezdzalem na swietle czerwonym, wjechalem jednak na pewno na zielonym. Czlowiek, ktory we mnie udezyl ruszyl dosc szybko, tak ze sila udezenia byla stosunkowo duza. Mam urwane tylne prawe zawieszenie, a drugi bok rozwalony o slupek rozdzielajacy pasy ruchu.
W czasie oczekiwania na Policje podszedl do mnie bardzo mily czlowiek i powiedzal, ze on rowniez skrecal na skrzyzowaniu zaraz za samochodem, ktory zablokowal mi przejazd i ze musialem ominac rowniez jego i widzial w lusterku jak w ostatniej chwili zostalem uderzony, jego zdaniem zlosliwie, szczegolnie ze skrzyzowanie bylo ewidetnie zakorkowane i bylo widac, ze nalezy zachowac ostroznosc. Zostawil mi numer telefonu i pojechal.
Po trzech godzinach przyjechala Policja i chyba nie potrafila okreslic czyja jest wina. Gosc z samochodu, ktory mnie puknal oczywiscie powiedzial, ze ruszal bardzo wolno, bo ma diesla (nowy opel corsa) i ze jechal nie ostatnim (prawym) pasem, ale srodkowym i ze ruszyl bo mial zielone, a mnie nie widzial, bo lewa strone zaslaniala mu skrecajaca ciezarowka. Poniewaz moim zdaniem zaczal krecic, a policjanci nie wiedzieli chyba co zrobic, to powiedzialem, ze mam telefon do swiadka.
Zadzwonilismy, policjant m.in. spytal czlowieka, kiedy wjechal na skrzyzowanie – swiadek powiedzial, ze na zoltym swietle, potem zadal mu pytanie, czy widzial na skrzyzowaniu moja corolle. Gosc powiedzial, ze nie widzial no i jak mial widziec, jak stal zaraz za polonezem truckiem, ktory zaslonil mu caly widok, a mi stanal przed sama maska. Policjant doszedl wiec do wniosku, ze skoro nie bylo mnie na skrzyzowaniu w tamtej chwili (zwracam uwage, ze "nie widziec", a "nie byc" to dwie rozne rzeczy), to musialem na nie wjechac na swietle czerwonym. Zupelnie przy tym nie chcial sobie zdac sprawy, ze nawet gdybym wjechal na zoltym, to najprawdopodobniej nie mialbym czasu przepchac sie przez ten korek na druga strone Ostrobramskiej i doslowownie na ostatnim pasie byc uderzony w tylne kolo przez samochod, ktory ruszyl dosc szybko.
Oczywiscie przyjecia mandatu odmowilem, dostalem wezwanie na Komende na poniedzialek. Potem telefonicznie rozmawialem z "moim" swiadkiem, ktory powiedzial, ze nie widzial mnie, ale nie powiedzial policjantowi, ze na pewno mnie tam nie bylo. Powiedzial tez, ze skrzyzowanie bylo faktycznie zakorkowane, ze czlowiek z ktorym mialem kolizje jechal ostatnim pasem i ze ruszyl bardzo szybko, nie hamowal i uderzyl mnie z duza sila. Niestety nie wiem, czy jego spostrzezenia i opinia znow nie zostana przekrecone na Komendzie lub w Sadzie Grockim...
Policja wypelnila tylko druczek uszkodzen pojazdow. Mimo mojej prosby odnotowania ze zeznania moje i drugiej strony nie sa zgodne nie zrobila tego – w ogole nie zanotowala chyba zeznan. Nie narysowali tez planu sytuacji, a sposob w jaki skosilem zolty slupek moim zdaniem tez z duzym prawdopobienstwem wskazuje, ze nie moglem w chwili uderzenia byc na srodkowym pasie, a zdecydowanie na ostatnim.
...
Takiego oto mialem pecha. Do tego mam AC w Cigna-STU i nie wiem, czy przypadkiem nie bede mial problemow z uzyskaniem stosownego odszkodowania, bo to niewielki ubezpieczyciel.
Czy ktos moze mi doradzic jakies kroki, albo jak mam dalej sprawe zalatwic, zeby dojsc prawdy. Na razie tylko wiem, ze jutro mam dzwonic do ubezpieczyciela i zglosic szkode.
Pozdrawiam.
Dzisiaj (a w zasadzie to juz wczoraj) o godzinie 16.00 w wawie, zostalem przyblokowany na skrzyzowaniu ulic Ostrobramskiej i Grenadierow. Ja jechalem na wprost ulica Grenadierow w kierunku od Goclawia do Trasy Łazienkowskiej. Wjezdzajac na skrzyzowanie mialem droge wolna, ale zajechal mi ja w ostatniej chwili samochod jadacy z naprzeciwka i skrecajacy w lewo. Chwile trawalo zanim czlowiek sie zdecydowal, czy dalej bedzie stal przede mna (nie mialem innego wyjscia niz zatrzymac sie przed nim i przepuscic), czy moze zrobi mi wolna droge.
Kiedy zjezdzalem ze skrzyzowania, na jego ostatnim pasie zostalem mocno uderzony przez ruszajacy samochod. Nie da sie ukryc wiec, ze zjezdzalem na swietle czerwonym, wjechalem jednak na pewno na zielonym. Czlowiek, ktory we mnie udezyl ruszyl dosc szybko, tak ze sila udezenia byla stosunkowo duza. Mam urwane tylne prawe zawieszenie, a drugi bok rozwalony o slupek rozdzielajacy pasy ruchu.
W czasie oczekiwania na Policje podszedl do mnie bardzo mily czlowiek i powiedzal, ze on rowniez skrecal na skrzyzowaniu zaraz za samochodem, ktory zablokowal mi przejazd i ze musialem ominac rowniez jego i widzial w lusterku jak w ostatniej chwili zostalem uderzony, jego zdaniem zlosliwie, szczegolnie ze skrzyzowanie bylo ewidetnie zakorkowane i bylo widac, ze nalezy zachowac ostroznosc. Zostawil mi numer telefonu i pojechal.
Po trzech godzinach przyjechala Policja i chyba nie potrafila okreslic czyja jest wina. Gosc z samochodu, ktory mnie puknal oczywiscie powiedzial, ze ruszal bardzo wolno, bo ma diesla (nowy opel corsa) i ze jechal nie ostatnim (prawym) pasem, ale srodkowym i ze ruszyl bo mial zielone, a mnie nie widzial, bo lewa strone zaslaniala mu skrecajaca ciezarowka. Poniewaz moim zdaniem zaczal krecic, a policjanci nie wiedzieli chyba co zrobic, to powiedzialem, ze mam telefon do swiadka.
Zadzwonilismy, policjant m.in. spytal czlowieka, kiedy wjechal na skrzyzowanie – swiadek powiedzial, ze na zoltym swietle, potem zadal mu pytanie, czy widzial na skrzyzowaniu moja corolle. Gosc powiedzial, ze nie widzial no i jak mial widziec, jak stal zaraz za polonezem truckiem, ktory zaslonil mu caly widok, a mi stanal przed sama maska. Policjant doszedl wiec do wniosku, ze skoro nie bylo mnie na skrzyzowaniu w tamtej chwili (zwracam uwage, ze "nie widziec", a "nie byc" to dwie rozne rzeczy), to musialem na nie wjechac na swietle czerwonym. Zupelnie przy tym nie chcial sobie zdac sprawy, ze nawet gdybym wjechal na zoltym, to najprawdopodobniej nie mialbym czasu przepchac sie przez ten korek na druga strone Ostrobramskiej i doslowownie na ostatnim pasie byc uderzony w tylne kolo przez samochod, ktory ruszyl dosc szybko.
Oczywiscie przyjecia mandatu odmowilem, dostalem wezwanie na Komende na poniedzialek. Potem telefonicznie rozmawialem z "moim" swiadkiem, ktory powiedzial, ze nie widzial mnie, ale nie powiedzial policjantowi, ze na pewno mnie tam nie bylo. Powiedzial tez, ze skrzyzowanie bylo faktycznie zakorkowane, ze czlowiek z ktorym mialem kolizje jechal ostatnim pasem i ze ruszyl bardzo szybko, nie hamowal i uderzyl mnie z duza sila. Niestety nie wiem, czy jego spostrzezenia i opinia znow nie zostana przekrecone na Komendzie lub w Sadzie Grockim...
Policja wypelnila tylko druczek uszkodzen pojazdow. Mimo mojej prosby odnotowania ze zeznania moje i drugiej strony nie sa zgodne nie zrobila tego – w ogole nie zanotowala chyba zeznan. Nie narysowali tez planu sytuacji, a sposob w jaki skosilem zolty slupek moim zdaniem tez z duzym prawdopobienstwem wskazuje, ze nie moglem w chwili uderzenia byc na srodkowym pasie, a zdecydowanie na ostatnim.
...
Takiego oto mialem pecha. Do tego mam AC w Cigna-STU i nie wiem, czy przypadkiem nie bede mial problemow z uzyskaniem stosownego odszkodowania, bo to niewielki ubezpieczyciel.
Czy ktos moze mi doradzic jakies kroki, albo jak mam dalej sprawe zalatwic, zeby dojsc prawdy. Na razie tylko wiem, ze jutro mam dzwonic do ubezpieczyciela i zglosic szkode.
Pozdrawiam.