Przez takie myślenie na polskich drogach nadal jeździ tyle aut, które zagrażają bezpieczeństwu wszystkich użytkowników drogowych.
Ja bardzo Cię przepraszam, Termit; urazić nie zamierzałem...
Jak na razie nie wiadomo, czy amortyzatory w ogóle zamierzają zaglądać do kabiny, nic nie wiemy o korozji kielichów – nie sugeruj w swoich wypowiedziach, że JA jestem niedbały i mam w nosie bezpieczeństwo własne, swojej rodziny którą wożę bezpiecznym francuskim nierdzewiejącym autem...
Autor opisał korozję podwoziową dot. mocowań wahaczy (tak ja zrozumiałem) i wyraził obawy dot. innych elementów auta bez wcześniejszego sprawdzenia, bez kontroli i bez konkretnej informacji, że jest źle.
Ja nie potwierdzę,że jest źle, bo niby dlaczego miałbym to robić?
Dlaczego sugerujecie koledze, aby oddał na złom (tym bardziej sprzedał dalej ewentualną minę??? ) auto, które może stosunkowo niewielkim kosztem naprawić?
nie wiem czy taka naprawa jest możliwa, bo autor oględnie mówiąc "nie zna się" i to co opisuje wyniósł jako informację od mechaników których nie znam (może są fachowcami, a może nie są).
Może zamiast wycinać ostatnią sentencję mojej wypowiedzi powinieneś przeczytać ze zrozumieniem 5x to co napisałem powyżej przytoczonych przez Ciebie słów a które pozwolę sobie skopiować abyś nie pomylił wersów które wcześniej napisałem :
Jeśli nie możesz sprzedać auta, to pozostaje Ci naprawić aby w miarę bezpiecznie się nim poruszać.
Sugerowałbym przejechać się do warsztatu lub stacji obsługi samochodów, poprosić o diagnozę pod kątem wymiany elementów ważnych dla bezpiecznego poruszania się po drodze.
Jeśli są jakieś elementy skorodowane w podwoziu a można je wzmocnić, wymienić aby wahacze nie wlekły się po asfalcie, to skupiłbym się na szybkiej naprawie tych miejsc. zabezpieczyć minią, wymienić progi – jeśli konieczne, również zamalować, żeby korozja od razu nie chwyciła.
Resztę spraw, zwłaszcza kwestię wizualnego wyglądu olać. Na lakierze się nie jeździ, drzwi również bym zostawił w spokoju, mnie są ważne ze względów bezpiecznego poruszania się.
jaro93 napisał(a):zadra napisał(a):Na lakierze się nie jeździ...
I przez takie myślenie jakiś idiota na parkingu zrobił mi drzwiami piękną wgniotke na moich drzwiach. Nie dbasz o swoje, patrz na cudze. Chętnie spotkałbym delikwenta i "wysłuchał" jego tłumaczeń (odpowiadając na pytania – zawsze na parkingu zostawiam po metrze z każdej strony – wolę iść pieszo dalej i nie pchać się jak najbliżej się da. Jak widać nic to nie daje bo znajdzie się idiota, który i tak otwierając drzwi robi to z takim impetem, że uszkadza Ci samochód).
To nie byłem ja.. ale pewnie często mijamy się na parkingach, bo również parkuję na ich skrajach dbając o własny i cudzy lakier...
