626 D. Zaraz po zakupie uszkodzona uszczelka pod głowicą. Co robić z Madzią?

Witam,
jeśli to nadaje się bardziej do "Warsztatu" to proszę o przeniesienie.
Opiszę moją historię nieciekawą z tym autkiem. Może ktoś znajdzie sensowne rozwiązanie. Od kilku lat chodziło mi po głowie by kupić akurat ten model, ale zawsze były strasznie dobite i z wieloma wadami. Aż jednak udało się znaleźć, świeżo po przeglądzie, z jednym nadkolem jedynie w rdzy. Plan był by odświeżyć auto i cieszyć się nim długie lata. Jednak po zakupie i przejechaniu 170 km auto stanęło a spod maski strzeliła masa "dymu-pary". Okazało się, że pękł przewód od chłodnicy i płyn wypłynął. O jeździe nie było już mowy, więc laweta
i do najbliższego warsztatu. Gdyby nie sobotnia noc, może gdzie indziej bym trafiła. Jednak dzięki ubezpieczycielowi w ogóle ktokolwiek przyjechał. Stawka masakryczna za km... no cóż, ale skoro to tylko przewód, to pewnie zrobią w niedzielę jak powiedział laweciarz. Nic bardziej mylnego. Dopiero w poniedziałek się ktoś zabrał za niego. Przewód wymieniony, auto nie jedzie
Może poszedł rozrusznik? Hm. Próba rozciągnięcia także fiaskiem się okazała. Nic tylko wracać do domu. Auto do pełna zalane, noclegi, ale ok. Ponoć zrobią w kilka dni i będzie jeździć. Po kilku dniach telefonowania zero postępów, nikt nic nie wie, lub nie ma czasu na "starą mazdę". Dzwoniąc co dzień udało się zmotywować "machorów" i okazało się że poszła uszczelka pod głowicą i oni tego nie będą robić bo się im nie opłaca. Ale czy to możliwe, że podczas jazdy próbnej i potem przez kawałek drogi powrotnej od zakupu rozwalić uszczelkę? Czy może ona już była pęknięta wcześniej? Ten "szef warsztatu" stwierdził, że musiało to być wcześniej. Dodając jednak, że autem można jechać i czeka na odbiór, że go rozciągali i odpalił. Na pytanie czy na pewno, "tak owszem" ale ubezpieczając się, i zadając pytanie. "Czy w razie awarii jest możliwość skorzystania z pańskiej lawety" odpowiedział, że NIE gdyż to będą niewymierne koszta. Czyli jechać po auto w ciemno, bo może dojadę do domu nim, a w razie czego to stoję w punkcie wyjścia. Wg mnie najlepiej jechać od razu jakąś lawetą i dać do "mojego" mechanika. Co i tak jest kosztem sam transport, auta które niby jeździ. Mam gruby dylemat. Bo auto stoi w Polsce, nie bedzie tam zrobione by przejechać ponad 200 km. Zostawić je szkoda, ale ładować się w naprawę "widmo" tak naprawdę to nie sztuka. Starać się zwracać samochód do komisu? Tylko, że w praktyce to ciężkie byłam w wydziale komunikacji i u Prawnika i wychodzi na to że muszę wykazać, że auto miało usterkę, a opinia słowna mi nic nie daje. Może ktoś skutecznie przeprowadził zwrot auta? I pochwali się jak tego dokonał. Nigdy nie miałam takiej przygody z samochodem, owszem były awarie i zawsze coś trzeba zrobić po zakupie, no ale to było całkowicie niespodziewane. Proszę o jakieś podpowiedzi, z góry dziękuję.
Pozdrawiam
jeśli to nadaje się bardziej do "Warsztatu" to proszę o przeniesienie.
Opiszę moją historię nieciekawą z tym autkiem. Może ktoś znajdzie sensowne rozwiązanie. Od kilku lat chodziło mi po głowie by kupić akurat ten model, ale zawsze były strasznie dobite i z wieloma wadami. Aż jednak udało się znaleźć, świeżo po przeglądzie, z jednym nadkolem jedynie w rdzy. Plan był by odświeżyć auto i cieszyć się nim długie lata. Jednak po zakupie i przejechaniu 170 km auto stanęło a spod maski strzeliła masa "dymu-pary". Okazało się, że pękł przewód od chłodnicy i płyn wypłynął. O jeździe nie było już mowy, więc laweta
Pozdrawiam