mażdzica napisał(a):qlesh napisał:
Nie wiem tylko co ma brak ABSu to nie utrzymywania odpowiedniego dystansu od samochodu poprzedzającego. Czy to wina ABSu? Tak samo winne są drzewa-samobójcy, śmiercionośne koleiny i na złość kierującemu niesprawne samochody.
Chyba jasno napisałem ,że dystans miałem odpowiedni!
Ile wg Ciebie powinien wynosić?100m?!
Nie, 100m akurat nic by Ci nie dało, bo ktoś by się zawsze przed Ciebie wpasował i znowu musiałbyś hamować, bo byś pewnie był za blisko. Zresztą, nie rozumiem manii siedzenia na zderzaku (nie mówię, że Ty akurat komuś siedziałeś 5m za nim). Nienawidzę takich zachowań, działa na takich półgłówków tylko jedno, co zresztą staram się stosować. Fakt, trzeba Cię zrozumieć, może się ścigałeś z Megane, może chciałeś wyprzedzić w odwecie za to, że wyprzedziła Cię kobieta.. nie wiem. Różne są motywy wyścigów na drodze, tylko czy każdy słuszny?
Czacha napisał(a):Jest taka nieoficjalna zasada, że prędkość w km/h dzielimy na 2 i wychodzi bezpieczny dystans w metrach. Czyli np. przy 100 km/h trzymamy się 50 m za poprzedzającym pojazdem. Złudzenie odległości na trasie jest też zupełnie inne niż gdybyśmy stali w miejscu.
Radzę wziąć sobie powyższy tekst do serca. To, co podaje nam producent samochodu jako droga hamowania, to droga, którą pokonuje w pełni sprawny technicznie samochód, na nowych oponach, z danym obciążeniem (nigdy pełnym) i w warunkach zdaje się bardzo dobrych. U nas nigdy nie ma warunków bardzo dobrych zważywszy choćby tylko na stan nawierzchni. Opona na dziurach, koleinach, nierównościach poprzecznych czy innych spękaniach nawierzchni nie zawsze przylega idealnie i nie zawsze wytraca prędkość tak jakby mogła to robić na nawierzchni idealnie równej. Warto o tym czasem pomyśleć, jak również o stanie i rodzaju opon (jak często widuję samochody na oponach, o zgrozo, zimowych w lecie to nie policzę), o stanie amortyzatorów tak ważnych podczas hamowania (widok odrywającego się koła podczas hamowania – bezcenny, sam widziałem) i wielu innych czynników, którymi nie będę tu zanudzał.
I
mażdzica, nikt raczej nie chce Cię tu sądzić czy karać. Pamiętaj tylko, że tym razem Ci się udało. Pół biedy jakbyś pogiął blachy, czy zbił reflektor. Pół biedy, że stracisz zniżki z OC i że kobieta by płakała nad rozbitym zderzakiem. W wypadkach czy kolizjach nie tylko się wychodzi cało albo ginie na miejscu. Można stracić wzrok, złamać kręgosłup, można stracić pamięć, w końcu można zostać sparaliżowanym... brrr aż mi ciarki przeszły. Czy naprawdę warto dla tych kilku sekund aż tak ryzykować? Co jeśli zabraknie czasu, szczęścia, paru metrów?