Dzieki Mev.
Dla zilustrowania pewnych rzeczy pomyslalem ze dodam z zycia wziete wycinki...
Wczoraj. Ulica Grojecka. plac Narutowicza, plac Zawiszy. Jade sobie grojecka predkoscia srednio przepisowa, aczkolwiek wolno, a tu mnie wyprzedza radiowoz. Smiga sobie obok przynajmniej o 20 km/h wiecej, robi maly slalom miedzy samochodami i zatrzymuje na swiatlach na Narutowicza. Zaciekawiony budze sie i wraz z zielonym swiatlem przypominam sobie o pedale gazu i smigam za nimi. Smigaja znow maly slalom, wpadaja na pas dla autobusow, wiec ja grzecznie po lewej, zeby sie nie narazac, ale gorszy nie jestem i ledwo ich doganiam na Zawiszy. Skrecaja w lewo na Towarowa, ja jade prosto i ciesze sie. Wiecie z czego? Z tego, ze jeszcze nigdy nie widzialem radiowozu na sygnale jadacego do kogos innego niz na posadzie rzadowej, z eskorta kasy lub ministrow, ew poscig, wiec pomyslalem sobie, ok, skoro nie moga dla zwyklego zjadacza chleba wlaczac sygnalu to chociaz tyle dobrze, ze sie nie ociagaja i jada jak nalezy, a przyznac trzeba, ze swoimi slalomami ani na sekunde nie wywolali konsternacji innych, nikogo nie zmusili do chocby lekkiego wcisniecia pedalu hamulca, jechali wprost PERFEKCYJNIE. Gdyby sie trzymac zasady kara za kazdy 1 km/h to przy ich zarobkach jechaliby zawsze przepisowo czyli dwa trzy razy dluzej do Was, pobitych, okradzionych czy inne takie.
Bielsko-Biala. Jak juz wspominalem, jezdzilem tam dwa lata jakos co tydzien tam i z powrotem. Znalem droge po roku jak wlasna kieszen. Wszystkie pozycje suszarek, wszystkie fotoradary, kazdy zakret, pasy, swiatla. Sprawa pierwsza, niedziela, koniec weekendu, wracam do domu. Do godziny 20 tlok, bo ludzie wracaja... z weekendu do domu (oni z gor, ja nie). Po roku doswiadczen wyjezdzam o 22 i dojezdzam na 2 w nocy, bo gdy wyjezdzalem o 20, dojezdzalem o.... 2 w nocy (zmeczenie w tloku powodowalo dodatkowe opoznienie pomijajac sam tlok – potestujcie sobie sami). pewnie wyjezdzalbym jeszcze chetniej o 2 w nocy gdyby nie to ze rano do roboty. Ok, ale nie o tym chcialem – niedziela, wracam. Kolejna noc z rzedu, tym razem dosc pozno wyjechalem – o 23 – w Pszczynie jestem jakos o 23:30 – pusta droga, zero samochodow i dwa pasy dla mnie, moznaby powiedziec – marzenie. Ale coz, miasto. Jade wolno, przepisowo 70 na tym odcinku. Prosta, zakret i pod gore. Gore na ktorej suszarka to standard, wiec uwazam zeby sie nie rozbujac. Ale coz, samochod lekko zdycha, wiec lekko naciskam gaz. Leciutenko, zeby nie przyspieszac... PACH! Czerwona palka z krzaka wystaje. Niebiescy. Zatrzymuje sie zdziwiony, a Pan do mnie z tekstem "a gdzie sie Panu tak spieszy?", a ja ze do domu spac, o on "a czy ja wiem ile ja jade!", a ja do niego, ze akurat nie patrzylem, bo sie gorka zajalem, bo mi woz zdychal nieco, a on ze "przekroczylem 17 km/h dozwolona predkosc!" – malo nie parsknalem smiechem, ale udaje skruszonego i pytam co bedzie. A on na to ze dwa punkty i 200 zl. Nie wyraze sie co pomyslalem i wynegocjowalem 100 przyjmujac i wynioslem sie z tej dziury. Dla porownania, pierwszy raz w Warszawie na Emilii Plater bedac zawrocilem pod prad (zupelnie o tym nie wiedzac) – tam latwo o to i to bez zadnego zagrozenia, Warszawiacy wiedza gdzie, bo czesto korzystaja jak nikt nie widzi co zaobserwowalem pozniej, ale do rzeczy: nie ujechalem dwoch metrow a tu Pan z parkingu wyskakuje i sie pyta co ja robie i czy widzialem znak – no to ja szczerze ze zawracam i ze znaku nie widzialem i czy to byl zakaz skretu, a on do mnie ze nie, ze to by nakaz jazdy prosto

i czy wiem co za to grozi, no ja ze nie, on ze 500 zl i 5 punktow o ile dobrze pamietam. I wiecie co? Zostalem pouczony. Podobna sytuacja pod Kielcami przed obwodnica tuz z gorki – pasy jakies wytarte, niby przerywana, ale przeswituje ciagla i cholera wie co jest prawdziwe, a sznurek zaslania pobocze, wiec wyprzedzam i mam w nosie. A tu sie okazuje ze na poboczu znak, no to sie chowam z powrotem, ale jak sie okazalo za pozno, bo mnie Pani policjant zauwazyla. tez szczerze mowie, ze nie widac o co chodzi, bo pasy jakby ich nie bylo, a ona ze znak byl i ze jej nie obchodzi. Poszla z dokumentami do radiowozu, po czym wrocila i kazala odjechac. Kolejna rzecz, przed Czestochowa ograniczenie do 90. Korek, 70km/h jakis dostawczy przede mna, nic nie widze i tak piec minut. No to sie wkurzylem, wyprzedzam a tu jak nie rypnie flesz. Patrze na licznik hamujac – 110. Pomyslalem, 120 jak nic mialem zanim zaczalem hamowac. I co? Nigdy fota nie przyszla. Nascie kilometrow wczesniej – zakrety, krzaki, jade lewym pasem spokojnie, a tu mnie cos dogania, no to zjezdzam z planem podczepienia sie, ale widze znajome krzaki wiec czekam az je mine, a tu co sie dzieje? Wypada niebieski, przebiega przez prawy pas i probuje zatrzymac kolesia jadacego 160km/h na lewym – skutek? Malo mu czapka nie spadla, zmusil goscia z prawego pasa przede mna do uzycia hamulca, a kolo z lewego nawet nie mrugnal, narobil wiatru i tyle go widzieli. Bezpieczenstwo na drodze zapewni Ci policja, hehe

. I jaki z tego moral? Bo jak dla mnie pierwszy przypadek dowodzi czegos czego nie napisze. Ostatni zas jest dowodem skutecznosci wobec piratow nawet w obecnosci policji (i tu sie zgadzam ze koles prul, aczkolwiek tam akurat nie widzialem z jego strony zagrozenia – pusta prosta dwupasmowa gierkowka).
Reasumujac, rzadko widze radiowozy jadace przepisowo. Przepisowo jezdza ludzie tylko 50 m przed fotoradarem, ew niektorzy przed ograniczeniami, ale to o wiele rzadziej. Mandaty dostaje sie za te najmniejsze wykroczenia, za najwieksze zwykle jakos uchodzi, bo zwykle najwieksze wynikaja z nieuwagi o czym policja dobrze wie. Piraci maja gleboko przepisy, mandaty, radary i placa, bo maja czym, a policja i tak ich lapie lub nie czy ma takie czy inne przepisy, bo przekraczaja dwukrotnie predkosc, wymuszaja pierwszenstwo czy jezdza na ciemnopomaranczowym swietle, wiec nawet na najlagodniejsze przepisy sie zalapia. Sam bym ich lapal, ale nie mam blachy i klamki, a Madzi brak swiatelek i sygnalu

. Wyjechac wczesniej zawsze mozna, ale dojechac wczesniej – watpie, zatem to bezcelowa strata sil i czasu (zwykle, nie zawsze). Warszawa jest zakorkowana przy sredniej sumarycznej predkosci samochodow okolo 40km.h (czyli maksymalnej 70-80), pomyslcie co byloby przy sredniej 20 (a taka mi wychodzi jak jade w godzinach szczytu i to jak mam szczescie wielkie, bo jak nie to 10, a jak mowilem, nie jestem zwolennikiem wlepiania slepi w licznik, wiec jak mam dziure to nadganiam). Spalanie mam 8.5 w M6, kumpel ma 8.5 w M6, z tego co widzie na necie inni maja 8.5 w M6 w Wawie, dlaczego? Sadzicie ze wszyscy jezdza jak ja?

Nie, ale stoja w korkach tyle co ja, wiec sie wyrownuje. W Wawie kazda M6 pali 8.5 do 9

. No chyba ze dezel jakis to wiecej

.
Jakby postawic fotoradary co 50m w polsce to _moze_ by pomoglo. Ale watpie, bo pewnie kazdy liczylby na "pusty".
A ta droga idac, czemu nie wsczepic kazdemu w czaszke odbiornika GPS mierzacego predkosc i nadajnika GSM wysylajacego SMS na policje o naruszeniu prawa? Byloby rewelacyjnie – placilby nie tylko kierowca ale i pasazerowie, w koncu moga wplynac na kierowce zeby jechal WOLNIEJ!

A jaka kase zgarneliby za autobus!!!

A wiecie jak szybko dziura budzetowa by sie zapelnila?

A wiecie jak moznaby zredukowac koszty zatrudnienia w agencjach szpiegowskich i tajnych sluzbach?

A ile mniej roboty mialby GUS? itp?

Zainteresowanym polecam gre Syndicate Wars

(a ksiazek SF znajdzie sie multum).
Zabronic posiadania samochodow przekraczajacych predkosc 140 km/h bez pozwolenia! Tak jak sie zabrania posiadania broni, a nawet wiatrowek przekraczajacych 17J wylotowej energii kinetycznej srutu. Zabronic nozy kuchennych, scyzorykow, zylek do wedkowania (bo mozna udusic), baseballa, golfa, kijow od szczotek, stalowych kulek w lozyskach i tym podobnych zagrazajacych bezpieczenstwu publicznemu urzadzen sluzacych do katowania nas!... kobiet!

(zapomnialem o maszynce do golenia i zyletkach

)
Tym nieco wesolym akcentem zycze wszystkim dobrej nocy (i milego dnia, bo pewnie czytac bedziecie rano)
PS. Powiem szczerze, ze o wiele bardziej cenie sobie inteligencje niz zasady. Zasady sa dla tych, co swiata pojac nie umieja/nie chca i zachowuja sie "inaczej". A szczegolnie _rygorystyczne_ zasady. Reszta swiata jakos sie dogaduje zwykle, lepiej lub gorzej, ale i tak w ramach niepisanych zasad.