Prawo jazdy – czy nadciąga epoka nieudolnych kierowców?!
Może i powinno być zabierane prawo jazdy, ale nie na 3 miesiące. Bardziej proponowałbym odzyskanie po odbyciu kursu szkoleniowego, oczywiście odpłatnego. Budżet by się załatał, kierowca trochę pobudzi swoją wyobraźnie, może przy drugim takim wykroczeniu już bym zabrał na 3 miesiące plus kurs...
Jeżeli odbiorą prawo jazdy, automatycznie nie tankuje paliwa, czyli mniej pieniędzy w budżecie...
Tak jak poprzednicy napisali, jest wiele zakazów które są znacznie zaniżone, często jest trasa 2-3 pasmowa gdzie ograniczenia się zmieniają co 300 metrów, raz 70 km/h raz 50 km/h, czasami bardzo łatwo o pomyłkę. Także moim zdaniem jak zawsze ustawa napisana na szybko i na kolanie.
Ale fakt, łatwo zrobić policyjne państwo, nie edukując, za to działać na wyobraźnie wyborców.
Jeżeli odbiorą prawo jazdy, automatycznie nie tankuje paliwa, czyli mniej pieniędzy w budżecie...
Tak jak poprzednicy napisali, jest wiele zakazów które są znacznie zaniżone, często jest trasa 2-3 pasmowa gdzie ograniczenia się zmieniają co 300 metrów, raz 70 km/h raz 50 km/h, czasami bardzo łatwo o pomyłkę. Także moim zdaniem jak zawsze ustawa napisana na szybko i na kolanie.
Ale fakt, łatwo zrobić policyjne państwo, nie edukując, za to działać na wyobraźnie wyborców.
No to typowa zmiana przedwyborcza mam wrażenie w pakiecie z nowym taryfikatorem mandatów. Z drugiej strony taki frog będzie się lansował nowym M3 na jutubie, a jedyne co prokuratura ma na niego to akt oskrażenia, że mógł zabić bo "miał luzy na kierownicy i zużyte tarcze hamulcowe" 

o dziurawym systemie prawnym w tym kraju napisano już nie jeden artykuł i nie jedną magisterkę ktoś obronił w oparciu ten temat... ale zastanówcie się... jest ograniczenie do 50 wszyscy dymają +20...+30 a i nie brakuje takich co przeginają o 50 i więcej bo samochód bezpieczny... bo nowy.... bo ładna pogoda... a wypadki jednak są... i potem to nasze szanowne kierownictwo w oparciu o statystyki decyduje, że trzeba poobniżać dopuszczalne prędkości... i tak w koło... a może jak byśmy trochę zwolnili i te nasz lepsze fury by nam pomogły to wypadków było by mniej i może statystyki by się poprawiły i limity by podnieśli?
Nagle wszyscy byśmy mogli LEGALNIE przemieszczać się szybciej...
Nikogo nie piętnuję (sam zbieram mandaty wyłącznie za prędkość) ale czasem trzeba pomyśleć o konsekwencjach.... o.... koniec.... tak mi się tylko "ulało" pod wpływem drinka

Nagle wszyscy byśmy mogli LEGALNIE przemieszczać się szybciej...
Nikogo nie piętnuję (sam zbieram mandaty wyłącznie za prędkość) ale czasem trzeba pomyśleć o konsekwencjach.... o.... koniec.... tak mi się tylko "ulało" pod wpływem drinka
- Od: 5 mar 2014, 20:17
- Posty: 575 (8/32)
- Skąd: Wrocław
- Auto: Mazda 6 GY, LF, 2007
To jedna wielka lipa . jak ktoś ma kasę to da w łape i nic nie zabiorą . . wszystko na kase jest robione .
Nie bronie wszystkich ograniczeń, ale polecam zapoznać się z tzw. zjawiskiem cichego hałasu. Najświeższy przykład:
http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,35640, ... ranow.html
Macie znajomych mieszkających w tego typu okolicach? – zapytajcie czy nie irytuje ich ten dzwiek. Działa to mniej wiecej tak jak byscie mieli balkon z widokiem na parking dla TIRów, których klimatyzatory chłodzą towar również w nocy. Dzwiek roznosi się zdecydowanie dalej niż myslicie.
http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,35640, ... ranow.html
Macie znajomych mieszkających w tego typu okolicach? – zapytajcie czy nie irytuje ich ten dzwiek. Działa to mniej wiecej tak jak byscie mieli balkon z widokiem na parking dla TIRów, których klimatyzatory chłodzą towar również w nocy. Dzwiek roznosi się zdecydowanie dalej niż myslicie.
-
Moderator "3BK" -Paweł
- Od: 26 paź 2008, 10:23
- Posty: 3601 (81/142)
- Skąd: Radom
- Auto: Mazda3 BK
była: 1,6 Y6 109KM 12.2006
jest: 2.0 LF 150KM 06.2008
Paweł napisał(a):Spójrzmy na te magiczne "pięćdziesiąt"... Według mnie jazda 140 km/h po jednojezdniowej szosie poza terenem zabudowanym jest znacznie ryzykowniejszym zachowaniem, niż 110 km/h na wielopasmowych rękawach obwodnicy południowej lub wiaduktach ul. Hynka, czy Trasy Siekierkowskiej.
IMO jadąc w mieście +50 to mino wszystko większe ryzyko niż poza miastem. Miasto/wioska = masa pieszych, rowerzystów, pojazdów wolnobieżnych itp. Teren nie zabudowany = pola, łąki, rowy, drzewa co za tym idzie? Jest szansa, że delikwent sam wjedzie w pole, lub co gorsza nawinie się na drzewie nie robiąc osobą trzecim krzywdy, zawsze sami mamy możliwość ucieczki. W mieście czy wioskach też wyprzedzają mając wszystko w pupie.
Kwestia ustawienia ograniczeń na podanych przez Ciebie trasach to inna sprawa, ograniczenia w naszym krają są stawiane przez człowieka który pewnie nie ma nawet prawa jazdy hehehe. Można podawać całą masę przykładów. Prosta droga, kilka domów oddalonych o 200 m. od niej stoi znak teren zabudowany a zaraz za nim fotoradar. Gdzie sens, logika, poprawa bezpieczeństwa? Chyba lepiej jak by on stał koło przedszkola czy innego często uczęszczanego miejsca.
Jest też sprawa mentalności Polaka który z reguły dodaje +20 do ograniczenia. Tam gdzie jest 50 jedzie 70 a gdzie mamy 70 jedzie 90.
Sam nie jestem święty ale uważam że pędząc 101 w mieście słuszną karą będzie strata prawka niż 1000 zł mandatu, bogaty zapłaci i będzie zapier..... dalej.
Tylko nikt tutaj nie mówi o jeździe 101 na jednopasmowej drodze, mówimy tu o jeździe kilkupasmowymi obwodnicami czy przelotówkami w mieście, gdzie nierzadko mamy 50 km/h ograniczenie.
Maniekvip napisał(a):Jest też sprawa mentalności Polaka który z reguły dodaje +20 do ograniczenia. Tam gdzie jest 50 jedzie 70 a gdzie mamy 70 jedzie 90.
To nie jest kwestia mentalności. Nie uważam, żebyśmy celowo dążyli do przekraczania maksymalnej dozwolonej prędkości.
Istnieją ulice, gdzie ludzie jeżdżą nie szybciej niż dozwolone 50 km/h, a często nawet wolniej – choć znaki tego nie narzucają. Wynika to z pod/świadomej obserwacji warunków drogowych – wąsko, skrzyżowania, przejścia dla pieszych, chodniki w bezpośredniej bliskości itd.
Są też miejsca, gdzie ograniczenie jest takie samo lub najwyżej o włos wyższe – jak chociażby na wspomnianych trasach przyspieszonego ruchu – ale doświadczenie podpowiada, że bez zwiększania ryzyka można tam jechać szybciej. Dlaczego? Bo nie ma tam skrzyżowań (w sensie przecięcia kierunków ruchu), ludzi, drzew, a widoczność jest przynajmniej na kilkanaście sekund jazdy.
Za takie decyzje – nie mające nic wspólnego z brawurą, ułańską fantazją, czy mentalnością – odpowiadają moim zdaniem naturalne mechanizmy – te same, które w składzie porcelany każą nam poruszać się kroczkami, a przyspieszyć i/lub płynąć z tłumem na szerokim chodniku.
Jak już napisałem, z ciekawości ostatnio szczególnie wnikliwie obserwuję odcinek Trasy Siekierkowskiej na wysokości ul. Czerniakowskiej, gdzie ze względu na rozjazd oraz wiadukty inżynier postawił standardowe 60 km/h. Nikt, ale to nikt, nie jeździ tam z tą prędkością. Limit ten jest po prostu nieadekwatny do rzeczywistych warunków. Mimo regularnego przekraczania tam przez _wszystkich_ kierowców prędkości o 30-50 km/h, nie kojarzę, żeby doszło tam do nieszczęścia i nic tego nie zapowiada. A takich miejsc w "terenie zabudowanym", jakim jest Warszawa, jest znacznie więcej. Stawiam wszystkie moje orzeszki, że bezpieczniej jest tam przekroczyć przepisy o nasze magiczne "pięćdziesiąt", niż jeździć dozwolone 50 km/h po uliczkach np. Mokotowa.
Dochodzimy tutaj do moim zdaniem sedna problemu. Jeśli kary za wykroczenia mają być drastyczne i mają eliminować rzeczywistych frog-o-piratów, to ich podstawa powinna mieć ręce i nogi. Cieszyłbym się, gdyby kara rzędu 10 punktów, czy jak możemy spodziewać się w najbliższym czasie – odebrania prawa jazdy, była adekwatna do rzeczywistego zagrożenia jakie zostało stworzone. Dopóki będą istniały okoliczności, w których granice są ustalone poniżej naturalnego progu drogowej obyczajności, dopóty ludzie nie będą ich poważali, bo po prostu będą one niesprawiedliwe. Oczywiście człowiek nie świnia i do wszystkiego się przyzwyczai – w niektórych krajach ludzie śmigają po czteropasmowych autostradach nie szybciej niż 105 km/h (ewentualnie idą do więzienia) i nie widzą, że ktoś z obostrzeniami przesadził.
the right man in the wrong place...
Jak to? Najpierw...
A zaraz potem...
I choć generalnie mam podobne zdanie, to jednak wiele zależy od tej naszej mentalności.
Zobaczcie, przeciwstawianie się nakazom i zakazom my Polacy mamy we krwi –> wojny, powstania, rozbiory i komunizm zrobiły swoje... nie mamy szacunku do, w tym przypadku, ograniczeń prędkości, bo to jest tak jakby ktoś próbował ograniczać naszą wolność, więc świadomie lub podświadomie stajemy okoniem jak to zawsze bywało. Ale przecież żyjemy już w wolnym kraju i powinniśmy zacząć żyć jak w wyżej wspomnianych krajach ( skandynawia, czy tak całkiem niedaleka Łotwa czy Estonia) w których to podporządkowali się zarówno ograniczeniom prędkości, jak i karom za ich łamanie.
Odrębną moim zdaniem jest kwestia dopracowania przepisów i to nie tylko tych dotyczących samych ograniczeń prędkości, ale także tych dotyczących ustalania tych limitów. Ktoś wcześniej napisał, że limity te pewnie ustala człowiek który pewnie nawet nie ma prawka – i to należy wyeliminować, niekompetencje człowieka który takie głupstwa wyprawia. Policja, jak to bardzo często sama mówi, jest tylko egzekutorem prawa, które ktoś ustanowił. Należy także na tyle doprecyzować przepisy aby były jasne klarowne i bez możliwości wielu interpretacji.
Na koniec tylko dopowiem, że już teraz policja ma możliwość zabrania prawa jazdy za "spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym" i to tylko po subiektywnej ocenie "pana władzy". I to jest dopiero przepis! A jakoś nikt nie biadoli?!
Ja pomimo dwóch biletów za prędkość w całej mojej karierze, jestem za tymi przepisami ( do czasu aż mi nie zabiorą prawka
)
Paweł napisał(a):To nie jest kwestia mentalności
A zaraz potem...
Paweł napisał(a):w niektórych krajach ludzie śmigają po czteropasmowych autostradach nie szybciej niż 105 km/h (ewentualnie idą do więzienia) i nie widzą, że ktoś z obostrzeniami przesadził.
I choć generalnie mam podobne zdanie, to jednak wiele zależy od tej naszej mentalności.
Zobaczcie, przeciwstawianie się nakazom i zakazom my Polacy mamy we krwi –> wojny, powstania, rozbiory i komunizm zrobiły swoje... nie mamy szacunku do, w tym przypadku, ograniczeń prędkości, bo to jest tak jakby ktoś próbował ograniczać naszą wolność, więc świadomie lub podświadomie stajemy okoniem jak to zawsze bywało. Ale przecież żyjemy już w wolnym kraju i powinniśmy zacząć żyć jak w wyżej wspomnianych krajach ( skandynawia, czy tak całkiem niedaleka Łotwa czy Estonia) w których to podporządkowali się zarówno ograniczeniom prędkości, jak i karom za ich łamanie.
Odrębną moim zdaniem jest kwestia dopracowania przepisów i to nie tylko tych dotyczących samych ograniczeń prędkości, ale także tych dotyczących ustalania tych limitów. Ktoś wcześniej napisał, że limity te pewnie ustala człowiek który pewnie nawet nie ma prawka – i to należy wyeliminować, niekompetencje człowieka który takie głupstwa wyprawia. Policja, jak to bardzo często sama mówi, jest tylko egzekutorem prawa, które ktoś ustanowił. Należy także na tyle doprecyzować przepisy aby były jasne klarowne i bez możliwości wielu interpretacji.
Na koniec tylko dopowiem, że już teraz policja ma możliwość zabrania prawa jazdy za "spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym" i to tylko po subiektywnej ocenie "pana władzy". I to jest dopiero przepis! A jakoś nikt nie biadoli?!
Ja pomimo dwóch biletów za prędkość w całej mojej karierze, jestem za tymi przepisami ( do czasu aż mi nie zabiorą prawka

The_Radek napisał(a):I choć generalnie mam podobne zdanie, to jednak wiele zależy od tej naszej mentalności.
Zobaczcie, przeciwstawianie się nakazom i zakazom my Polacy mamy we krwi –> wojny, powstania, rozbiory i komunizm zrobiły swoje... nie mamy szacunku do, w tym przypadku, ograniczeń prędkości, bo to jest tak jakby ktoś próbował ograniczać naszą wolność, więc świadomie lub podświadomie stajemy okoniem jak to zawsze bywało.
+1
Znam takiego co zrobil FSO1500 15km na recznym i jak stanąl tylne tarcze swiecily na bialo.tadziol napisał(a):swego czasu ziom po![]()
jechał maluchem i przez 12 km nie zmienił biegu...
ciągnął na jedynce,ale dojechał cały i zdrowy
Swoją drogą każda komplikacja przepisów generuje zwiekszenie zapotrzebowanie na instruktorow, egzaminatorow. Tak jak z kazda relacja zwrotna urzednik – przepis.
Od 17 maja łatwiej stracić prawo jazdy.
Przede wszystkim, na razie nie zmieniają się przepisy dotyczące wysokości mandatów, nad którymi również obradował sejm. Po 17 maja nadal za pojedyncze wykroczenie będzie można zapłacić maksymalnie 500 zł mandatu, zaś łączna kwota mandatów nałożonych za różne wykroczenia nie będzie mogła przekroczyć 1000 zł. To oznacza, że nie będzie uzależnienia wysokości mandatu od średniej polskiej pensji podawanej przez GUS.
Takie rozwiązanie oznaczałoby drastyczne, bo nawet trzykrotne zwiększenie stawek mandatów.
Nie ma również – póki co – zmian w funkcjonowaniu fotoradarów. Ewentualne mandaty nadal będą płacone przez kierowcę, o ile uda się go ustalić, a nie przez właściciela samochodu.
Natomiast w życie wejdą przepisy, na mocy których będzie łatwiej stracić prawo jazdy. Przede wszystkim za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym policjant od razu na miejscu, za pokwitowaniem, zatrzyma prawo jazdy na trzy miesiące. Na podstawie tego pokwitowania ukarany będzie mógł jeździć 24 godziny, co ma umożliwić dokończenie podróży.
Prawo jazdy łatwiej stracą również młodzi kierowcy. Trzykrotne przekroczenie prędkości o ponad 30 km/h w ciągu 2 lat od otrzymania dokumentu również oznacza zatrzymanie prawa jazdy na trzy miesiące.
Jeśli ukarany kierowca zdecyduje się jeździć bez prawa jazdy i zostanie na tym przyłapany, okres zatrzymania dokumentu zostanie wydłużony do 6 miesięcy. Kolejne wpadka w tym okresie będzie oznacza całkowite cofnięcie uprawnień do kierowania i konieczność ponownego zdania egzaminu. A co się stanie, jeśli kierowca będzie jeździł dalej bez uprawnień? Rząd proponował, aby było to przestępstwo zagrożone karą więzienia do 2 lat. Ostatecznie przepisy się nie zmieniły, co oznacza, że jest to wykroczenie karane grzywną w wysokości 500 zł.
Prawo jazdy na trzy miesiące stracą również kierowcy przewożący zbyt dużą liczbę osób w samochodzie.
Ponadto zmieniono przepisy dotyczące pijanych kierowców. Wobec nietrzeźwych sąd razem z karą i zatrzymaniem prawa jazdy zasądzał będzie nawiązki i inne świadczenia pieniężne na rzecz poszkodowanych. Za jazdę po pijanemu byłoby to 5 tys. zł na fundusz pomocy pokrzywdzonym. Dla recydywistów i osób odpowiadających na podstawie zaostrzonych kryteriów nawiązka wynosi będzie co najmniej 10 tys. zł.
Zgodnie ze zmianą w przypadku recydywy, czyli ponownego skazania kierowcy za jazdę po pijanemu, sąd orzekałby dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Odstąpienie od tego środka karnego mogłoby nastąpić jedynie w wyjątkowych przypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami. Minimalny okres zakazu prowadzenia pojazdów orzekany przez sąd wobec "recydywistów" wynosiłby 3 lata.
Zmiana wprowadza możliwość wyposażenia aut prowadzonych przez osoby skazane za jazdę po pijanemu w blokadę alkoholową (tzw. alcolock). Taka blokada uniemożliwiałaby uruchomienie samochodu w przypadku, gdy poziom alkoholu w wydychanym przez kierującego powietrzu przekraczałby 0,1 mg alkoholu w 1 dm sześc. W przepisach jest to próg, od którego rozpoczyna się "stan po spożyciu alkoholu".
Obowiązek stosowania alcolocków dotyczyłby tych kierowców, którzy będą się starać o przywrócenie uprawnień, gdy orzeczono wobec nich zakaz prowadzenia pojazdów.
Źródło
- Od: 21 wrz 2006, 17:09
- Posty: 5602 (328/456)
- Skąd: Katowice
- Auto: Mazda6 GH 2.0 LF-DE
Chciałbym Was zachęcić do lektury dobrego felietonu autorstwa Pawła Rygasa
źródło
Młodym kierowcom poprzewracało się w...
"Hejka. Rodzice kupują właśnie nowe XXX o mocy 88 KM. To będzie coś jechać? Jaki jest w ogóle sens kupować coś takiego? To nie ma nawet 100 KM!".
Taką właśnie wiadomość przysłała mi klika dni temu jedna ze znajomych. Jej treść uderzyła mnie podwójnie. Po pierwsze z tego względu, że sięgając odruchowo po telefon wyrżnąłem głową w maskę Volkswagena Scirocco, który z sobie tylko znanych przyczyn, rzucił nagle palenie na trzecim garze.
Bardziej od spotkania z solidną, niemiecką blachą sprzed trzech dekad uderzyła mnie jednak zawartość SMSa, z którego zrodziła się długa i interesująca dyskusja. Z każdą kolejną wiadomością coraz bardziej przewracałem oczami. Miałem też coraz głębsze przeświadczenie, że mojej rozmówczyni poprzewracało się nie w oczach, lecz zdecydowanie niżej. Rozmawialiśmy wszak o samochodzie, który przyspiesza do 100 km/h w nieco ponad 10 s i osiąga prędkość maksymalną 180 km/h!
Być może do tematu podszedłbym zdecydowanie spokojniej, gdyby nie fakt, że w ostatnich tygodniach większość czasu spędziłem za kierownicą leciwego Mercedesa S124 "w pozbawionej wad i przyspieszenia" wysokoprężnej, wolnossącej odmianie o pojemności 2,5 l. Opuszczając fabrykę, 23 lata i 405 tys. km temu, auto legitymowało się mocą 90 KM i osiągało setkę w 16,5 s od startu. Jak jest dzisiaj, wole się nie zastanawiać. Najważniejsze, że samochód dzień w dzień, posłusznie zawozi mnie tam, gdzie tego potrzebuję, zupełnie nie chce się psuć i – niezależnie od warunków – ZAWSZE – zużywa 7,2 l oleju napędowego na 100 km.
Kabaret Mumio wspominał o czymś podobnym w jednej z reklam popularnej sieci komórkowej. Niezależnie czy gnasz autostradą, czy tkwisz w korku z włączoną klimą, radiem i światłami, to taka technologia. 7,2 l i kropka. Więcej nie zeżre!
Leciwy Mercedes, którego osiągi – w oczach wielu współczesnych kierowców – dyskwalifikują z codziennego użytku sprawił, że zatęskniłem za czasami, gdy na drogach roiło się od Skód 105, Maluchów, "Dużych Fiatów" czy "Polonezów". Nie dlatego, że – podobnie jak mój "Baleron" – auta te bardzo niechętnie nabierały prędkości, ale dlatego, że uczyły kierowców rozsądku, obserwacji drogi i umiejętności przewidywania. O co chodzi?
W ostatnim czasie, kilka razy w tygodniu, pokonuję około 80 kilometrową trasę do jednego z malowniczych, górskich miast południowej Polski. Jadąc współczesnym autem zajmuje mi to około 1,1 h. Osiągnięcie takiego samego czasu leciwym Mercedesem nie stanowi żadnego problemu, pod warunkiem jednak, że po drodze trafimy na kierowców starej daty. Starej daty, czyli tych, którzy zdobywali swoje pierwsze szlify na wspomnianych wyżej modelach. W przeciwnym wypadku możemy zapomnieć o spokojnej, a co za tym idzie, płynnej jeździe.
Kierowców starej daty poznamy po tym, że zamiast bezrefleksyjnie wciskać hamulec przed każdym, nawet najmniejszym łukiem, starają się hamować silnikiem i utrzymywać stałą prędkość "przelotową". Nową generację amatorów (amatorów, bo do zawodowców im bardzo daleko) prowadzenia auta charakteryzuje natomiast "zerojedynkowe" posługiwanie się pedałami hamulca i przyspieszenia. Jednocześnie starają się oni wykorzystać każdą lukę, by wyprzedzić "starego rupiecia" i – na prostych – wyciskają z silników ostatnie poty. Sytuacja zmienia się jednak diametralnie, gdy na horyzoncie pojawiają się pierwsze zakręty i – nie wiedzieć czemu – ich prędkość spada nagle ze 120 km/h do 60 km/h.
Wtedy, mimo że dany zakręt śmiało przejechać można z prędkością 90 km/h, cała kolumna rozpoczyna hamowanie, co sprawia, że nagle wydłuża się dwukrotnie...
Oczywiście nie mam nikomu za złe, że – jeśli ktoś nie czuje się na siłach – przed każdym zakrętem staje dęba na hamulcu. Z takiego podejścia wszyscy są przecież zadowoleni. Auto pali 2x więcej niż powinno, więc wspieramy rozwój polskich rafinerii oraz budżetu państwa. Cieszą się też mechanicy, sklepy motoryzacyjne i "gumiarze". Pytam jednak – po jaką cholerę gnacie na złamanie karku na prostych, skoro nie potraficie przejechać najmniejszego nawet łuku bez hamowania? Pamiętajmy, że były czasy, w których tego rodzaju delikwenci OBLIGATORYJNIE jeździć musieli z zielonym listkiem przyklejonym do tylnej szyby!
Cóż, to – niestety – prawda, że samochody muszą dziś dysponować większą mocą niż 20 czy 30 lat temu. Problem w tym, że wynika to wyłącznie z faktu, że zdecydowana większość współczesnych kierowców nie ma już zielonego pojęcia o ich prowadzeniu.
Podsumowując? Jeśli należysz do tych osób, które nie kryjąc politowania, twierdzą, że moc 100 KM nie pozwala na sprawne poruszanie się samochodem, radzę się zastanowić, czy aby na pewno potrafisz sprawnie wykorzystać choćby połowę z tego stada...
źródło
- Od: 21 wrz 2006, 17:09
- Posty: 5602 (328/456)
- Skąd: Katowice
- Auto: Mazda6 GH 2.0 LF-DE
Mam prawo jazdy nieco mniej niż 3 lata (i może z 20 tys km za kierownicą) i mam nadzieję, że nie wpisuję się w trend opisany powyżej. 115 KM mojej Mazdy to aż nadto. Myślę też nad zapisaniem się na kurs jazdy defensywnej i jednocześnie płycie poślizgowej / trolejach.
W każdym razie podczas jazdy staram się stosować 5 zasad:
– jak najsprawniej ruszać na skrzyżowaniach aby nikt za mną nie musiał stać
– uważać na wszystko dookoła i być uprzejmym
– nie spieszyć się nigdzie
– nie oceniać zachowania innych na drodze – może moje zachowanie komuś przeszkadza, albo też będę mieć chwilę słabości i złamię jakiś przepis
– przed trasą w nieznane mi miejsce zapoznać się z organizacją ruchu, najlepiej wchodząc na Street View
Muszę kiedyś spytać moich znajomych jak im się ze mną jeździ
W każdym razie podczas jazdy staram się stosować 5 zasad:
– jak najsprawniej ruszać na skrzyżowaniach aby nikt za mną nie musiał stać
– uważać na wszystko dookoła i być uprzejmym
– nie spieszyć się nigdzie
– nie oceniać zachowania innych na drodze – może moje zachowanie komuś przeszkadza, albo też będę mieć chwilę słabości i złamię jakiś przepis
– przed trasą w nieznane mi miejsce zapoznać się z organizacją ruchu, najlepiej wchodząc na Street View
Muszę kiedyś spytać moich znajomych jak im się ze mną jeździ
-
ZdzichuZ
Ci komentujący na tej stronie to widzę najchętniej w ogóle chcieliby zabronić robić prawo jazdy przed 30rokiem życia albo jeździć czymkolwiek mającym powyżej 50KM.
Pewnie mają trochę racji... a z pewnością mają rację ci, którzy twierdzą, że dopóki kurs na prawo jazdy trwać będzie 2 tygodnie, dopóty taki "kierowca" będzie jednym z największych zagrożeń na drodze. To również jest moja opinia 
- Od: 21 wrz 2006, 17:09
- Posty: 5602 (328/456)
- Skąd: Katowice
- Auto: Mazda6 GH 2.0 LF-DE
ZdzichuZ napisał(a):nie oceniać zachowania innych na drodze
tą zasadę bym zmienił...jak najbardziej należy oceniać innych na drodze i wyciągać szybkie wnioski,aby w porę ocenić sytuację czy ryzyko.
jak zobaczysz przed sobą pojazd,którego kierowca gada przez telefon już dobre parę kilometrów i z tego powodu porusza się po pasie ruchu od osi drogi do pobocza,to będziesz wyprzedzał
dwie szczebioczące blondynki w pojeździe za Tobą nie zwracające szczególnej uwagi na drogę to potencjalna szansa na rozbity bagażnik,chyba lepiej uciekać.
pieszy idący chybotliwym krokiem przy krawężniku w każdym momencie może leżeć na jezdni...
reasumując : oczy dookoła głowy i zero zaufania do innych.
Kto przegląda forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości