Zrobiłem z okazji świąt znowu trochę km więc mogę się podzielić spostrzeżeniami na polskich drogach
O fabiach na lewym pasie szerokiej 3pasmówki jadących 80 km/h i uparcie nie zjeżdżających na pas środkowy lub prawy szkoda się rozpisywać. U nas po prostu wstyd jechać prawym pasem, bo to pas dla frajerów, którzy najczęściej stoją za ciężarówkami i autobusami, a to przecież boli, pas, na którym jest więcej dziur na jednym km niż w sitku na makaron.
Zastanawia mnie jedno. Kiedy polscy kierowcy zrozumieją ideę stawiania fotoradarów? Kiedy pojmą w jakim celu stawia się ich coraz więcej i coraz gęściej np. na trasie Katowice – Warszawa? Wracając ze świąt ubawiły mnie dwie sytuacje, które miały miejsce na w/w trasie. Przy wyjeździe ze stolicy w lusterku widzę uparcie przedzierające się BMW 5 kombi. Nie minęła chwila gdy kierowca z rodziną na pokładzie pomknął obok mnie co chwilę jeszcze stając 3 auta przede mną na światłach na al. Krakowskiej. Po wyjeździe na trasę nr 8 już nic go nie trzymało

i skutecznie oddalił się w ciągu kilkunastu sekund. Niestety, po około 50km od Warszawy stał już na parkingu przy głównej trasie obok radiowozu, a ja jadąc sobie spokojnie z V=100-115km/h śmieję się z frajera, który liczył, że policja pewnie jeszcze świętuje. Jaki koleś miał z tego zysk? W sumie żaden. Jazda z taką prędkością (szacuję, że koło 150km/h, zwalniając przy fotoradarach i ponownie się rozpędzając) + mandat + punkty + czas, który stracił na dyskusje z sierżantami. Nie wiem dokąd jechało to BMW, ale już mnie nie wyprzedził więcej.
Jeszcze ciekawiej zachował się kierowca Audi A8, na jeleniogórskich numerach, który też, gdzieś w połowie drogi z Warszawy do Katowic wyprzedził mnie z zawrotną prędkością, a dosłownie po 5km stał już na poboczu i negocjował wysokość mandatu

Niestety, tego jegomościa nic mandat nie nauczył, bo po chwili, jakieś 10-15km dalej, znowu wyprzedził mnie i zniknął z pola widzenia.
W takim samym Audi A8 (4,2 quattro) spotkałem jadąc w wigilię na święta jakiegoś Stiga, czy kogoś podobnego, który chciał się próbować z o połowę słabszą mazdą 626 na światłach na Radzymińskiej. Byłbym w stanie wybaczyć mu myślenie nastolatka, gdyby nie to, że zza szyby przednich prawych drzwi wychylała się głowa jakiegoś 8latka, z zaciekawieniem oglądającego zostającą z tyłu mazdę. Mam nadzieję, że kierowca tego audi wreszcie dostał wzwodu.
Ciekawej, niż to wszystko co opisałem, kształtuje się myślenie ludzi na wsiach (nie ubliżając nikomu) i to wstyd się przyznać, w mojej rodzinie. Jeden kuzyn z uśmiechem przyznaje, że wiele razy wracał z wiejskiej dyskoteki pijany jak stodoła ubarwiając swoją opowieść o opis zderzenia z dwoma zaparkowanymi pojazdami. Cieszy się wprost, że w jego bmw e36 nic się nie stało, a w pojazdach, które zaczepił posypały się części. Z dumą opowiada, że uciekł z miejsca zdarzenia, by po chwili ze smutkiem dodać, że zgubił rejestrację. Inny znowu, widząc jakie mam zacięcie na ludzi stwarzających niebezpieczeństwo na drodze proponuje mi, że może zostanę policjantem, że by mi to pasowało. Niestety, po chwili dodaje takie zdanie: "zatrzymasz kogoś, 500 zł mandatu, ale powiesz żeby dał ci 200 zł i jedzie dalej". Na mój wyraźny protest, że tak by nie było wypalił: "w Polsce to tylko ryby nie biorą, jakbyś nie brał to długo byś w policji nie posiedział"
Ręce mi opadają jak słucham takich ludzi, jak oglądam co robią, jak myślą, jak to widzą. Dla nich wszystko jest proste, wszystko można obejść, wszystko ustawić pod siebie, tak, żeby im pasowało, żeby było im "lżej". A jeżeli dojdzie do jakiejś tragedii zawsze można zwalić na dziury w drodze, na brak autostrad, na kaskadowe kontrole prędkości gdzie
trzeba jechać wolniej a potem
trzeba to nadrabiać – zawsze znajdzie się powód by wymigać się ze swojej głupoty.