na papierze i przed zapłatą w salonie wszystko było takie piękne – samochód niezawodny, a jak coś to pełna troska przez asistance
I CO? I G....NO!
bam! mamy jakiś samochodowy problem – np. na środku Marszałkowskiej wysiada nam auto i nie pali (bo po kupnie z salonu wypuścicili nas np. z zepsutym akumulatorem), dzwonimy...
zaczyna się jazda bez trzymanki czyli – pani z infolinii bierze wszystkie dane i sprawdza czy mamy assistance. Sprawdza tzn. oddzwania do nas po bagatela 40 minutach...
powiedzmy że trzeba holować, tak jak to było u mnie – holownik pojawia się po kolejnych 45 minutach a więc mamy 95 minut...
zostajecie bez samochodu – bo Pani z infolinii mówi że nam się nie należy dopóki serwis nie oświadczy że nie naprawi w tym samym dniu roboczym i wóz będzie musiał u nich zostać, a więc już ręka w nocniku...później kolejne czyli nawet jak dostaniesz, to max na 3 dni...ale dają na jeden i ew. przedłużają na kolejne.
Ja np. nie mogłem przez to ruszyć w delegację, bo nigdy nie wiecie kiedy naprawią i każą Wam od razu zwracać zastępczy wóz. Nadmieniam że zwracacie w tym samym mieście w którym pobraliście, bo inaczej słono płacicie za "podstawkę wozu".
Póżniej na własną rękę musicie dojechać do serwisu po odbiór...
nadal myślicie że assistance tak fajnie działa jak w opisie na papierze w Waszej książce serwisowej?
bo ja już wiem że nie
pozdrawiam
Monte