Pisze, zdesperowany, załamany, zdruzgotany ...
Od pewnego czasu mam pewien problem – nie zdaża się często (3 razy na przełomie roku – w bardzo wiglotne, deszczowe dni), ale jest wybitnie męczący i problematyczny. Mianowicie po zapaleniu zimnego silnika samochód dusi się i gaśnie, żeby nie gasł trzeba cały czas trzymać nogę na gazie. Tak jakby nie działało automatyczne ssanie. Jest to bardzo męczące, w chwili gdy chcemy ruszyć, zdejmujemy noge z gazu, wciskamy sprzęgło, a w tym czasie silnik zadusza się i gaśnie. Jak juz uda sie ruszyć (trzeba szybko machać nogami i ostro katować silnik), po jakimś czasie jak silnik się rozgrzeje, wszystko wraca do normy. Zauważyłem również że przy dodawaniu gazu troche szarpie. Myślałem że to może coś w benzynie, np. zapchany przewód, ale po wciśnięciu gazu silnik rwie jak szalony.
Wspomne, że miałem ostatnio problem z tym, iż po deszczu samochód zapalał dobrze, na biegu jałowym wszystko było ok, ale przy ruszaniu samochód szarpał niemiłosiernie. Korzystając z porad wymieniłem świece (NGK) i przewody wysokiego napięcia (NGK) i narazie od miesiąca odpukać objaw nie wystąpił. Ale co z tym powyżej


Ps. Ktoś mi kiedyś powiedział, że w starym samochodzie jak coś nie dzieje się często to nie ma się co przejmować, ale ja się przejmuje – tak nie powinno być