Samochód naprawiony

. Po trzech tygodniach zmagań jeździ jak pszczółka, bez żadnych falowań obrotów. Mechanik, chociaż robił go 6 dni roboczych, w końcu zidentyfikował problem. Najpierw wymienił przepływkę (szrot – 250 zł), bo jednak tamtem jej nie naprawił, potem wstawił nową lambdę (jakaś amerykańska firma – nowa 150 zł). Samochód chodził dobrze na wysokich obrotach, ale jałowe miał ok. 1200 rpm. Wymienił więc zawór wolnych obrotów (szrot – 120 zł). Pomogło, obroty spadły do ok. 850 rpm, ale strasznie szarpało silnikiem. Nie wiedział o co chodzi i straszył mnie wydmuchaną uszczelką pod głowicą przeskokiem paska rozrządu o jeden ząbek i innymi rzeczami, ale powiedział, że dla własnej satysfakcji będzie chciał dojść źródła problemu. Na testerze Mazdy było 0 błędów. Zasugerowałem zasyfiony bak, pompę paliwa, filtr paliwa, wodę w baku, a także regulator fazy nagrzewania, bo po wyłączeniu silnika słyszałem brzęczenie z okolicy przepustnicy. Powiedział, że to wszystko nie to. Dziś zadzwonił, że mogę odebrać auto. Pojechałem z duszą na ramieniu, bo poprzedni machanior też mówił, że zrobił. Facet zapalił, a madzia jak pszczółka, równiutkie obroty, zero szarpania. Okazało się, że to był właśnie regulator fazy nagrzewania, w którym połamał się plastikowy grzybek od strzału i puszczał dodatkowe powietrze. Na moją uwagę, że mówiłem mu o tym, odpowiedział, że mówiłem o czym innym, niech mu będzie, zrobił, więc się nie czepiałem. Regulator wziął też ze szrotu (120 zł), a zawór wolnych obrotów zwrócił. Za robociznę wziął 150 zł, a więc chyba nie drogo. Razem koszty – 670 zł. Mechanik wart polecenia.
Mam nadzieję, że teraz wszystko już będzie OK, chociaż coś stuka mi w prawym przednim kole, a z pompy wody leci płyn (spróbuję załatwić to uszczelniaczem).
Teraz tylko do gazownika na wymianę filtra i czyszczenie parownika (niestety nadal nikt nie chce mi wyregulować instalki) i do następnego strzału

.
Dziękuję wszystkim za rady i pozdrawiam.