Zlot w Kąkolewie – 7 października 2006

Jesiennemu Poznaniowi tej wyjątkowej soboty nie poddali się: Czołgista (czerwona 323 BG B3), ZiC (czerwona 323 BG B6), domy (biała 323F BG B6), giera (złota 323F BG B6), loudner (czarna 323 BG BP-DOHC), ? (grafitowa 323 BG BP-DOHC), KosteK i Makost (srebrna 323C BA Z5), farciarz (czerwona 323F BA Z5), SimoneuS (bordowa 323F BA Z5), Piotrek (srebrna 626 GE FP), ? (bordowa 626 GE FP), przemol (graftiowa 626 GE KL), MiHaŁ (srebrna MX-3 EC B6), newra (turkusowa MX-3 EC B6), Winetou (czerwona MX-3 EC KF), Fiveopac (niebieska MX-5 NA B6), Bimbak (czerwona MX-6 GE FS), Piotruś (niebieska MX-6 GE KL), Toju z tatą (granatowy Xedos 9 TA KL), koledzy z Klubu Swifta oraz Colta.

Ostro...

Mazdy się nie psują, to ludzie psują Mazdy... Jak to motto towarzyszy wielu z nas, tak i mnie się udzieliło kilka dni przed zlotem Klubu MazdaSpeed w Kąkolewie. Niemniej walecznie podniosłem się w sobotni poranek 7 października z łóżka - nocna drzemka była krótka, ale pokłady energii na zlotową zabawę zawsze się znajdą! Godzinę później siedziałem już w pociągu relacji Warszawa-Poznań, by punktualnie o 10 stawić się na stadionie Lecha, gdzie z resztą Maździarzy umówiliśmy się na wspólny wyjazd na oddalone o 60 km od stolicy Wielkopolski lotnisko. Za moją francuską taksówką przyczaiła się srebrna 626 GE Piotrka, z którym samotnie przegadałem kilka minut, zanim nie zjawił się Szymon i Michał. Tak, GE... Może nieco przykurzona już klasyka klasy średniej lat 90., ale wciąż atrakcyjna i nieco ekstrawagancka - zupełnie jak przed laty. Ostatni raz widzieliśmy się ponad rok temu w Toruniu, ale jak to między Maździarzami, kontakt złapał się błyskawicznie. Szczególnie w dyskusji o utrzymaniu kosztownej czasami 626 z kieszeni polskiego studenta. Zaraz potem zjawiły się wspomniane wyżej śliczności, czyli bordowa 323F BA (SimoneuS) oraz srebrna MX-3 (MiHaŁ). Obydwie zmodyfikowane delikatnie i subtelnie, tak by podkreślić szczególne cechy nadane im przez japońskich projektantów.

W tym samym czasie przyjechał domy białą "efką" BG oraz giera użytkujący ten sam model w kolorze piaskowym. Obydwie napędzane długowiecznym B6, druga w połączeniu z rzadkim, brązowym wnętrzem. To nie pierwsze zlotowe harce wielkopolskiej ekipy w Kąkolewie, więc praktycznie każdy kolejny samochód - właściciel - rozkręcał towarzystwo, które starało się olać krążące nad miastem ciemne chmury. Z Konina przyjechał Czołgista z kumplem czerwoną BG, a ten sam model w totalnie zadziornym wydaniu na co dzień użytkuje loudner... Który ściągnął swoim wejściem smoka na stadionowy parking wzrok wszystkich ludzi z sąsiednich ulic. 130 koni w połączeniu ze sprawnym kierowcą zagwarantowało nam naprawdę fajny show już na początku zlotu. Niedługo za chłopakami miejsce obok przyjaciółek z Klubu zajęła krwista MX-3 Tomka (Winetou) oraz ekipa bydgoska w składzie Paweł (Fiveopac, yyy znaczy się Pięciopak) i Krzysiek (farciarz). Atramentowa Miata założyła już zimową czapeczkę z ogrzewaną tylną szybą, a "efka" Krzyśka zaprezentowała się znów w szczytowej formie z gładkim niczym kobiece usta zderzakiem.

Mazdowa rodzina

Po odczekaniu ustawowego czasu oraz ustawowego przedłuzenia zbiórki ruszyliśmy gęsiego w stronę Grodziska Wielkopolskiego. Akurat natrafiliśmy na szczytowe oblężenie dróg wyjazdowych z Poznania, ale po dłuższej chwili nagrodzeni zostaliśmy podróżą po godnej Europy drodze ekspresowej. Z pomocą w paru błędach pilotażowych przyszedł nam czuły głos pani z AutoMapy. Newra fotografowała nas z okienka w dachu MX-3. Zaliczyliśmy jeden postój na stacji benzynowej i po uzupełnieniu poziomu płynów ruszyliśmy coraz bardziej krętymi, leśnymi drogami na lotnisko. Jak się potem okazało, był to tylko przedsmak popołudniowych harców za kierownicami Mazd. Na miejscu czekała już na nas pokaźna ekipa Mazdowiczów zebrana na końcu szerokiego pasa, gdzie akurat telewizja TVN kręciła kolejny odcinek szkoły jazdy SkodaAuto. Niemniej doskonale poradziliśmy sobie na wąskim odcinku pasa, wcześniej przemieściwszy się w bardziej ustronne miejsce. Wtedy też dołączył do nas Kapelan Klubowy xANDy - jeszcze w służbowym przebraniu - gorąco się ze wszystkimi witając i przymierzając do kubełkowego fotela 323 loudnera. Ten ostatni wybitnie mocno trzyma na zakręcie, zachęcając swą krzykliwą kolorystyką, aczkolwiek wymaga od właściciela dość wąskiego tyłka.

Nim minęły pierwsze rozmowy oraz przedstawienia nowych osób, ekipa organizacyjna w składzie: Manix i SimoneuS (kolejność alfabetyczna) zaprosiła nas na wysłuchanie ogłoszeń parafialnych wprowadzających w tajniki zaplanowanych konkurencji zręcznościowych. Pierwszą z nich był profesjonalny slalom użyczony przez kolegów z Klubu Suzuki Swifta - wielkie dzięki i gratulujemy opracowania trasy. By ustrzec się błędów podczas przejazdu, próba generalna odbyła się pieszo. Niebo postanowiło nas przez parę godzin potraktować z lekka łaskawie, toteż mimo niskiej temperatury ustrzegliśmy się deszczu. Szybko do startu stanęły pierwszy auta i chociaż na początku nie było wielu chętnych, ostatecznie swoje umiejętności sprawdzili niemal wszyscy. Niektórzy pobłądzili, ale każdy miał okazję do poprawy swojego czasu. Pozycja strategiczna "na górce" pozwoliła otrzymać świetne, dynamiczne zdjęcia z przejazdów - dzięki, Mateusz (KosteK)! W między czasie rozwinęło się stoisko grillowe, o co jak zwykle zadbał Krzysiek (farciarz). Pyszne kiełbaski, świeże pieczywo i zagadkowe patisony rozgrzewały nasze żołądki podczas pobytu na lotnisku. Chwilę po południu zjawił się Piotruś z Bydgoszczy, którego MX-6 dostała niedawno kozackie buciki, czyli 18-calowe felgi wykończone chromem rodem z amerykańskich bulwarówek.

Gotowi? Start!

O promocję Klubu dbał brat KostKa, czyli Maciek (Makost), paradując z flagą klubową Górnego Śląska. W slalomie dzielnie walczyły także indywidualistki, czyli 323 Marcina (Czołgisty) oraz 626 Kombi Andrzeja (xANDy). Mocą silnika nadrabiała KL-ka Przemola, zaś Xedos 9 Toju z tym samym silnikiem wgryzał się w asfalt oponami 235. Miata wydawała się niewzruszona, a tylny napęd dodawał wrażeń. Z wyścigu na tarczy wróciła biała 323 ZiCa w odmianie A-Spec, w której współpracy odmówiło sprzęgło. Na szczęście uśmiechy z twarzy ekipy nie schodziły do końca spotkania. Manix przyodziany w kamizelkę ratunkową xANDiego poprowadził następnie wiarę do rozgrywek na dystansie 400 m. Kombinacje i wyniki były różne, ale zapach opon i sprzęgła w powietrzu... Niepowtarzalny! Mierzyły się zarówno "trójki", "szóstki" oraz cała gama sportowych modeli. Za pomiary odpowiadał profesjonalny sprzęt przygotowany przez SimoneuSa, tylko mokra nawierzchnia nieco przeszkadzała w biciu rekordów. Niektórzy zaliczyli kilka ładnych przejazdów, dając upust ciężkim stopom. W szranki stanęła też żółta konkurencja, czyli odelżony Swift oraz Cinquecento Sporting. Z Bimbakiem analizowaliśmy filozofię stworzenia MX-6 FS, ale jedno jest pewne - 17-stki z IS200 czynią ten samochód jeżdżącą finezją. Bez spojlera.

Wolny czas spędzałem na rozmowach oraz cykaniu zdjęć przy okazji oględzin poszczególnych aut. Piotruś kombinował pod maską uruchomienie instalacji podtlenku azotu. Dużo osób wzajemnie objeżdżało swoje auta, w czym i ja miałem przyjemność - Tomek użyczył mi do pokatowania swojej niepowtarzalnej, 2-litrowej MX-3. Starałem się jak mogłem... obchodzić z Nią czule jak z własną. xANDy porównywał różne stopnie wyciszenia wnętrz różnych modeli Mazdy i chyba najbardziej zadowolony był z Xedosa 9. Później samochód ten stał się obiektem naszych badań nad związkiem odkręcenia korka oleju z gaśnięciem auta. Ostatecznie wnioski nie zostały wyjaśnione, ponieważ nie wszystkie silniki serii K* zostały wyposażone w ten patent antykradzieżowy. Tanecznymi piruetami kończył każdy wyścig loudner, który po południu nieco źle opracował trajektorię lotu i zahaczył o przydrożne pole... Na szczęście poza kupą gliny oraz zapierającym dech w piersiach widokiem udało się zapanować nad sytuacją i po szybkiej interwencji grupy pościgowej Mazda stała kołami na asfalcie. Ba, na wieczór była już po kąpieli!

Studzący powrót z wyścigu

Niebo chmurzyło się, wyczerpując powoli pokłady cierpliwości - my zaś nieco przemarźliśmy, więc dosłownie moment przed wielką ulewą zebraliśmy zabawki i ruszyliśmy w powrotną drogę do Poznania. Część osób odjechała do domów, a my w ekipie przyjezdnych skoczyliśmy na obiado-kolację do M1. Pogoda nie sprzyjała przyjemności z jazdy, ale przynajmniej po drodze solidnie się z Tomkiem wygadaliśmy. Jeszcze tylko znaleźć miejsca postojowe dla Mazdeczek i można ruszać na balety! Klub Alibi z DJ'em Relaxem za konsoletą zapewniał nam fajną zabawę, chociaż nieźle odizolowany akustycznie stolik nie zmuszał nas do słuchania niektórych tracków. Kolejne tuby złocistego napoju pojawiały się i znikały ze stolika, który zajął skład poznańsko-przyjezdny. Kilka toastów, a w połowie imprezy zwinęli się zmotoryzowani: Czołgista oraz loudner z ekipą. Szymon i Michał wytrzymali z nami długo. Obok pozowania do namiętnych zdjęć z nalewakiem w roli głównej poruszyliśmy dziesiątki tematów a propos Klubu, Mazd, kobiet, mężczyzn, życia... Oj, wiem, że już i tak nie chce Ci się czytać.

Jakoś przed 4 chłopaki zapragnęli odbyć pożegnalny taniec, co podobno przyczyniło się do rozgnonienia gości do domów. Impreza zaowocowała nowym kalendarzem, bo chyba zaczęliśmy ją już w czwartek, skończyliśmy we wtorek. W każdym razie w środę w nocy wybraliśmy się na poznański rynek, gdzie Tomki i Piotrek zafundowali nam błyskawiczne zwiedzanie miasta z darmowymi, aczkolwiek spragnionymi przewodnikami. Pod pręgierzem odnaleźliśmy receptę na udaną randkę, a pukające się koziołki chyba się nas trochę przestraszyły i schowały. Urocze, żywe uliczki tętniły życiem mimo zbliżającego się poranka. Potem jeszcze kolacja przy świecach, znaczy się latarniach i biegiem na nocny do domu! Tam przywitało nas ciepłe łóżko pokryte czerwoną skórą i... zgasło światło. Poza Bimbakiem, który jako kamikadze zwlókł się rano do szkoły, wstaliśmy w okolicach południa. Jeszcze wspólne śniadanko i koniec korzystania z gościnności "wino tu, wino tam", za którą bardzo dziękujemy! Noc była wspaniała, a śniadanie pyszne... Podobnie jak cały zlot. Dzięki wszystkim za spotkanie - uważam mimo niesprzyjającej aury część lotniskową za bardzo udaną i gratuluję zgrania obecnym gościom zlotu. Wieczór jako zwieńczenie spotkania pozwolił nam się zintegrować jak nigdy i jak zawsze. Więcej takich spotkań i takich ludzi, do zobaczenia!

Z pozdrowieniami od zdrowej już Mazdy,
Globy.

Galeria